W zabawny sposób o życiu czyli Trzecia Planeta... - GeneticsD - 1 maja 2016

W zabawny sposób o życiu, czyli Trzecia Planeta...

Jako doświadczony podróżnik przez otchłań zwaną Internetem, niejednokrotnie natykałem się na memy związane z serialami różnego gatunku. Od komediowych przez detektywistyczne, aż po całkowitą fikcję. Niestety najczęściej nie dane mi było zrozumieć większości z nich przez fakt, iż czuje sporą niechęć do wszystkiego, co w jakiś sposób połączone jest z serialami. Unikałem więc artykułów na ten temat, filmików na YT, czy nawet wyłączałem się w momencie kiedy znajomi zaczęli omawiać kolejny odcinek Breaking Bad, czy Game of Thrones.

Nie lubię seriali. Wiele razy chciałem się do nich przekonać rozpoczynając wcześniej wspomniane jak i np. Sons of Anarchy, czy House of Cards (głównie za namową znajomych). W najlepszym przypadku kończyłem oglądanie po drugim odcinku, gdyż wszystko dla mnie zbyt długo się tam rozgrywało. W żadnym z odcinków nie było tej wartkiej, świetnej akcji zapierającej dech w piersiach. Wydawało mi się, że wątki rozwijały się bardziej leniwie niż ja w czasie edukacji szkolnej, a każda minuta wydawała mi się dłuższa od poprzedniej. Do tego dochodził fakt, że odcinki trwały strasznie długo, niczym pełnometrażowy film w kinie (a nic się nie działo!).

Wszystko to trwało do chwili kiedy poznałem stary serial komediowy, o którym chciałem Wam dzisiaj powiedzieć. Jako całkowity przeciwnik seriali (albo raczej osoba obojętna na nie), zostałem zdumiony, a pod wrażeniem jestem po dziś dzień. O czym mówię? Kojarzy ktoś serial pt. Trzecia Planeta od Słońca? Za namową zgodziłem się go obejrzeć i po pierwszym odcinku, wiedziałem, że obejrzę wszystkie sześć sezonów. Dlaczego? Już tłumaczę.

Ekipa w pełnym składzie.
 

Po pierwsze, długość odcinków. Jest to chyba najlepsze optimum czasowe z jakim kiedykolwiek się spotkałem. Nigdy nie odpowiadały mi sześciosezonowe tasiemce po 10 odcinków z czego każdy średnio trwał ponad godzinę. Tutaj odcinki trwają niewiele ponad 20 minut, a wątki są tak mocno upchane i dopracowane, że nie ma ani sekundy nudy. Każdy z dialogów wprowadza nowe myśli, zachowania, a także potrafi zadecydować o tym jak potoczy się dalej akcja. Nie ma mowy o kilkuminutowej rozmowie o niczym.

Serial ukazywał się od 1996 roku do 2001, więc z przyczyn oczywistych ja nie mogłem się z nim zetknąć, ale cieszę się, że nastąpiło to teraz (obawiam się, że kiedyś nie wychwyciłbym tych wszystkich świńskich żartów). Przejdźmy jednak do ogólnego zarysu fabuły.

Ileż to razy słyszeliśmy o tym, że obcy przybywają na Ziemię w celach inwazji, czy wywiadu środowiskowego? W popkulturze mamy zatrzęsienie tego typu motywów i obecnie staje się to nieco nudne, jednakże przy 3'rd Rock From the Sun, scenarzyści poszli w nieco inną koncepcję. Głównymi bohaterami są kosmici, którzy przybywają na Ziemię, aby dowiedzieć się czegoś więcej o żyjących na niej istotach, więc przybierają ludzką formę i starają się wtopić w społeczeństwo pod płaszczykiem typowej amerykańskiej rodziny lat 90-tych. Oczywiście jak możemy się domyśleć, nie jest to łatwe zadanie. Poznawanie ludzkiej egzystencji nie było jeszcze nigdy tak zabawne! Serial opiera się na tragikomicznych sytuacjach związanych z różnymi elementami życia ludzi, ich zachowaniami, poglądami, myślami, a nawet obyczajami. Wymieniając pierwsze z brzegu, mamy tu między innymi poznawanie polityki, fenomenu snów, seksu, relacji międzyludzkich, rodzinnych przyjęć, czy chociażby chodzenia do szkoły.  

Aktorzy, w zapewne swoich życiowych rolach, przechodzą samych siebie w momencie okazywania emocji, które towarzyszą nam na każdym kroku. Mamy tutaj więc doskonałą grę aktorską i uwierzcie mi, trudno nie polubić członków gwiezdnego oddziału. Każdy z nich charakteryzuje się innym usposobieniem oraz podejściem do problemów. Nie stanowią wspólnej masy, a są indywiduami, które wprowadzają wiele od siebie. Czasem ma się wrażenie, że obsada dosłownie wsiąknęła w odgrywane postaci.

W skład całej ekipy wchodzą więc Dick (dowódca... dick...he he), Sally (oficer bezpieczeństwa), Tommy (oficer wywiadu) oraz Harry (radio). Każdy z nich wciela się inną rolę w społeczeństwie i tak Dick jest profesorem fizyki w podeszłym wieku, ale werwą do życia. Tommy to nastolatek, który z trudem opanowuje swoje popędy seksualne oraz poznaje życie małymi kroczkami. Harry jest... Ciężko tutaj określić jego rolę, ponieważ, idąc za głosem serialu, został wzięty na tą misję, bo było jedno wolne miejsce. Został więc czymś na rodzaj przekaźnika pomiędzy bazą, a oddziałem. Ma on rolę młodego dorosłego, który nie grzeszy inteligencją i jest to widoczne od samego początku. A co do Sally to wiemy, że kosmita, który przyjmuje formę jej ciała, przegrał zakład, więc został kobietą. Do tego wszystkiego dochodzą wyraziste charaktery w postaci policjanta Dona, sekretarki Niny, właścicielki wynajmowanego mieszkania pani Dubcek oraz Mary, w której Dick zakochuje się po uszy. Występuje tutaj oczywiście większa liczba aktorów, ale pojawiają się oni o wiele rzadziej niż wspomniani wcześniej i są raczej związani z tematyką odcinka.

Każdy z odcinków kończy się fantastyczną puentą na dachu.

Scenarzyści odwalili genialny kawał roboty. Dialogi są wręcz bosko dopracowane, a mimika twarzy aktorów dokłada ogromną cegłę w tej doskonałej konstrukcji. Mało tego. Główny motyw muzyczny, panujący w serialu przez większość sezonów, idealnie opisuje to, czym ten serial jest. Uwidacznia się nam ogromny dystans, żart i relaks, który przyda się każdemu z nas. Jeżeli więc nie potraficie mi dalej uwierzyć, obejrzyjcie całe intro. Esencja lat 90-tych, oprawa muzyczna i te „efekty” graficzne. Jeżeli to Was nie kupi, to dajcie szansę pierwszemu odcinkowi. Ze swojego doświadczenia pamiętam, że w jego trakcie, nie potrafiłem się uspokoić. Żartobliwe podejście do tematu jest tak genialnym bodźcem, iż sezon z numerkiem 1 połknąłem w ciągu kilku dni, co dla faceta, który nie ogląda seriali w ogóle, jest znakomitym wynikiem.

Nie myślcie jednak, że to kolejny śmieszny, ale nie prowadzący donikąd serial. Pokazuje on serie prawd o egzystencji ludzkiej i w prosty sposób mówi, jak często potrafimy utrudniać życie sobie oraz innym wokół, kiedy to nasze osiągnięcie jest na wyciągnięcie ręki. Chociaż serial stylizowany jest na amerykańskie czasy, które dawno już przeminęły, problemy, z którymi stykają się bohaterowie, sytuacje, wybory mają charakter uniwersalny. I tak jeżeli w latach 90' twórcy przedstawiali nam nieco przerysowaną, ale prawdziwą rzeczywistość, nagrane sceny będą rozśmieszać w przyszłości kolejne pokolenia i nie stracą na swojej wartości. Dlatego też tak ważne jest, aby dać szansę Trzeciej Planecie, a następnie zarazić nią znajomych. 

Cóż mogę Wam więcej powiedzieć. Przygotujcie się na serię gagów, żartów, dowcipów, niezręcznych sytuacji i jeszcze bardziej nieprzewidywalnych perypetii. Twórcy strzelają w widzów tym wszystkim niczym z minigun'owego działka. Zapewniam, że każdy z odcinków podziurawi Was na wylot i siedząc w pracy/szkole, nie będziecie w stanie oderwać myśli od przygód Dicka, Harry'ego, Sally oraz Tommy'ego. Tędy nie możecie przejść obojętnie! Po prostu się nie da!

French Stewart nie używa oczu podczas odtwarzania postaci Harry'ego.

Na koniec mam pytanie do wszystkich tych, którzy zetknęli się z serialem. Która z postaci przypadła Wam najbardziej do gustu? Mi osobiście najbardziej odpowiada Harry i jego głupkowate, często bezrozumne zachowanie, prowadzące go, tak naprawdę, skrótami do celu. Podzielcie się w komentarzach Waszymi opiniami.

GeneticsD
1 maja 2016 - 00:09