Dark Souls to pikuś – najtrudniejsze gry ostatnich lat - Czarny Wilk - 9 maja 2016

Dark Souls to pikuś – najtrudniejsze gry ostatnich lat

Gry komputerowe stają się coraz łatwiejsze. Upowszechnienie się tego medium i chęć dotarcia do jak największej liczby odbiorców sprawiły, że twórcy robią, co mogą, by stworzony przez nich tytuł nie daj Boże nie pozwolił odbiorcy się irytować czy zmusić go do nadmiernie intensywnego myślenia. W tytułach, w których można wybierać poziom trudności, „normalny” już od dawna jest ekwiwalentem dawnego „łatwego”, a niejednego sandboksa da się przejść umierając nie z powodu trudności wyzwania, a własnych błędów spowodowanych rozleniwieniem, które z kolei wywołuje tego wyzwania brak. Coraz więcej graczy ma tego dość, pragnąc, by elektroniczna rozgrywka nie tylko bawiła, ale też zmuszała do samodoskonalenia i dawała satysfakcję z osiągania kolejnych celów. Stąd nie dziwi popularność cyklu Dark Souls oraz innych gier studia From Software, które z wysokiego poziomu trudności i dających olbrzymią satysfakcję zwycięstw zrobiło przepis na wielki sukces. Ambitni gracze wielokrotnie walczą, giną, znowu walczą, znowu giną, raz jeszcze walczą i w końcu zwyciężają, odczuwając dumę, jakiej typowe, samoprzechodzące się dzisiejsze gry nie potrafią im zapewnić. Dark Souls nie było jednak ani pierwsze, ani jedyne, ani nawet najtrudniejsze. W ciągu ostatnich lat ukazała się cała gama pozycji równie, albo nawet bardziej wymagających, które cechowały się też wysokim poziomem wykonania.

Ponieważ od pewnego poziomu trudności ciężko jednoznacznie ocenić, która gra kopie tyłki graczy bardziej, poszczególne tytuły umieszczone zostały w kolejności alfabetycznej. Każda z poniższych produkcji stanowi olbrzymie wyzwanie, które przetestuje Waszą cierpliwość, zręczność bądź zdolności logicznego myślenia – często natomiast wszystko naraz. Pod uwagę wziąłem jedynie tytuły wydane nie wcześniej niż w latach dziewięćdziesiątych (z jednym wyjątkiem). Z prostego powodu: starsze gry komputerowe były znacznie trudniejsze i przeciętna platformówka czy shmup z lat osiemdziesiątych wymagał od gracza znacznie więcej niż gry według dzisiejszych standardów określane mianem trudnych.

The Binding of Isaac (i wszystkie inne „rogaliki”)

Gatunek: Roguelike-like

Rok wydania: 2011

Platforma sprzętowa: PC, PS4 (Rebirth), Vita (Rebirth), X1 (Rebirth), WiiU (Rebirth),

„Rogaliki”, czyli gry z gatunku roguelike-like, czyli nowoczesna mutacja klasycznych produkcji typu roguelike, od kilku lat doskonale sobie poczynają wśród twórców niezależnych, czego efektem są tacy udani przedstawiciele tego gatunku jak Spelunky czy Rogue Legacy. Produkcje tego typu cechuje proceduralnie generowany, za każdym razem inny świat, nacisk na eksplorację tegoż połączoną ze zbieractwem bardzo różnorodnych przedmiotów i walką z potworami, oraz nieodwracalna śmierć protagonisty w razie porażki. To ostatnie oznacza, że po każdej pomyłce zabawę należy zaczynać od zera, co najwyżej z jakimiś drobnymi, zdobytymi wcześniej ułatwieniami. Gatunek ten właściwie z definicji jest piekielnie trudny i niemal każda tego typu gra wymusza ostrożność, cierpliwość, gotowość do regularnego zaczynania zabawy od samego początku i w zasadzie mogłem w tym zestawieniu umieścić dowolny tytuł. Wybrałem Binding of Isaac, gdyż po pierwsze, najwięcej w niego grałem i o jego trudności mogę poświadczyć osobiście, po drugie zaś, pod względem klimatu jest to tytuł absolutnie wyjątkowy. Dość powiedzieć, że głównym bohaterem jest bobas, którego matka pod wpływem religijnej propagandy płynącej z telewizora (brzmi całkiem swojsko) postanowiła zamknąć swe dziecko w piwnicy, a następnie zabić. Malutki Isaac przebija się więc przez kolejne warstwy podziemia, za broń mając własne łzy i wolę życia, uciekając przed opętaną matkę. Po drodze walczy z dość makabrycznymi przeciwnościami i bossami symbolizującymi siedem grzechów głównych – a wszystko w bardzo sympatycznej, kreskówkowej grafice. I z poziomem trudności, który sprawia, że dotarcie do finału zabawy wymagać będzie dziesiątek, jeśli nie setek podejść.

Commandos: Beyond the Call of Duty

Gatunek: Taktyczna

Rok wydania: 1999

Platforma sprzętowa: PC

Wydany w 1998 roku Commandos: Behind Enemy Lines stworzył niszowy, ale do dziś mający oddane grono zwolenników gatunek gier taktycznych, w którym sterując małą grupką postaci gracz wykorzystuje ich unikalne zdolności do cichej eliminacji bądź przekradania się pomiędzy przeważającymi siłami wroga. Choć gry z tego gatunku z definicji stanowią spore wyzwanie (gdyby możliwe było proste, siłowe przebicie się przez wroga w stylu Rambo, zabawa straciłaby sens), pierwsza część serii wymagała od gracza znacznie więcej niż jej pełnoprawne sequele. Była jednak prostą przebieżką w porównaniu do Beyond the Call of Duty, oficjalnego rozszerzenia dodającego do zabawy osiem nowych map. Każda z nowych plansz biła na głowę wszystkie trudności, z jakimi mierzyć się musiał gracz w podstawce, rzucając przeciw nam całe bataliony śmiercionośnych wrogów czających się na każdym kroku oraz tak skonstruowane plansze, że choćby jedna nieprzemyślanie wystrzelona kula z karabinu snajperskiego mogła przesądzić o porażce i zmusić do zabawy od nowa. Był to ostateczny test dla każdego komandosa, po ukończeniu którego już na zawsze każda inna gra tego typu wydawała się banalna.

Devil May Cry 3

Gatunek: Slasher

Rok wydania: 2005

Platforma sprzętowa: PS2, PC (niezbyt udana konwersja), PS3 (HD Remaster), X360 (HD Remaster)

Pierwszy Devil May Cry, mieszając cechy przygodowych gier akcji, horroru i hack’n’slashy, stworzył jeden z najpopularniejszych konsolowych gatunków. Gracze wybaczali tytułowi dość sztampową fabułę i jeden z najgorszych angielskojęzycznych dubbingów w historii gier komputerowych, w zamian dostając uroczo aroganckiego protagonistę kontrastującego z mrocznym, gotyckim klimatem lokacji i przede wszystkim niewiarygodnie przyjemny, zręcznościowy system walki, z jednej strony dający olbrzymie poczucie mocy głównego bohatera potrafiącego naprawdę efektownie szatkować oponentów, z drugiej wymagający precyzji, zręczności i taktycznego podejścia, bez których nawet najprostszy wróg był w stanie wykorzystać chwilę nieuwagi gracza i skasować mu większość życia. W sequelu udowodniono, że sukces „jedynki” był nieco przypadkowy i postawiono na odmienną atmosferę oraz mocno utemperowano trudność walk, psując tym samym całą zabawę i niemal zabijając serię. Na szczęście cyklowi dano kolejną szansę i dostaliśmy Devil May Cry 3, tytuł do dziś uznawany za najlepszą i najbardziej reprezentatywną część sagi. Główny bohater stał się jeszcze bardziej bucowaty, walki przesadzone, a poziom trudności poleciał w górę, mniej zdolnych graczy zmuszając do przechodzenia nawet po kilkanaście razy wcześniejszych map, by wzmocnili się i zyskali szanse w późniejszych starciach. Może i God of War okazał się bardziej efektowny a Bayonetta uroczo przesadzona, ale to Devil May Cry 3 wygrywa z nimi jeśli chodzi o poziom trudności i satysfakcje związaną z masakrowaniem potężnych bossów.

Discworld

Gatunek: Przygodówka

Rok wydania: 1995

Platforma sprzętowa: PC, PSX, Saturn

Większość przygodówek point’n’click ma to do siebie, że bez solucji pod ręką przejść je potrafi jedynie malutki odsetek graczy obdarzonych wystarczającą cierpliwością, by żmudnie klikać „wszystkim na wszystko”, aż w końcu uda im się trafić w tę jedną wymyśloną przez twórców kombinację pchającą grę do przodu. Ale oparty na twórczości Terry’ego Pratchetta Discworld z 1995 roku wynosił absurdalne rozwiązania i nielogiczne zagadki niemalże do rangi sztuki. Co w sumie w pewien sposób dobrze koresponduje z powieściami ze Świata Dysku, w których absurdów również jest co nie miara. Przykładowa zagadka w grze polegała na wsadzeniu sobie żaby do ust, by ten przestał chrapać i nie odstraszył pobliskiego motyla. To pozwalało na złapanie owada i umieszczenie go na latarni, tym samym wywołując burzę i sprawiając, że spotkany w przyszłości mnich ściągnie swoje szaty. No przecież logiczne, prawda?

Flappy Bird

Gatunek: Zręcznościowa

Rok wydania: 2013

Platforma sprzętowa: Smartfony

Prawdopodobnie najpopularniejsza pozycja w całym zestawieniu na początku 2014 roku szturmem zdobyła rynek mobilny, stając się najpopularniejszą wówczas pozycją w całym App Store. Sukces tytułu był tak duży, że kilka miesięcy później jej twórca usunął ją z sieci, twierdząc, że gnębi go poczucie winy z powodu stopnia, w jakim tytuł potrafił uzależniać. A trzeba przyznać, że bardzo nieskomplikowana, a przy tym wyjątkowo trudna zabawa polegająca na „pacaniu” ekranu, by utrzymywać sympatycznego ptaszka w powietrzu, rzeczywiście potrafiła wciągnąć jak mało który tytuł. Pierwsze podejścia zawsze trwały raptem kilka sekund, ale wraz z „uczeniem” się prostych reguł gracze potrafili lecieć coraz dłużej i dłużej... aż w końcu orientowali się, że krótka zabawa w drodze powrotnej ze szkoły czy pracy skończyła się ominięciem przystanku, na którym mieli wysiadać. I ominięciu pięciu kolejnych też. Chociaż telefony z zainstalowanym jeszcze przed usunięciem z sieci „prawilnym” Flappy Birdem potrafią osiągać zawrotne sumy w sieci, to mobilne sklepy szybko zasypała cała gama klonów, nic nie stoi więc na przeszkodzie, by samemu sprawdzić, jak daleko Wasz ptaszek jest w stanie pofrunąć.

FTL: Faster Than Light

Gatunek: Strategiczna

Rok wydania: 2012

Platforma sprzętowa: PC, Smartfony

Faster Than Light to nietypowa strategia stworzona cztery lata temu przez niezależne studio Subset Games, w której gracz musi zarządzać statkiem kosmicznym uciekającym przed ścigającą go wrogą flotą. Dbanie o porządek na pokładzie, zarządzanie zasobami i mocą, toczenie walk, spotykanie innych kosmicznych podróżników, wytyczanie tras przez gwiezdne światy, podejmowanie trudnych wyborów – pod prostą, pixel artową oprawą FTL skrywa bardzo kompleksową rozgrywkę, w trakcie której musimy myśleć o całej gamie różnych zmiennych. Ponieważ zaś co chwile skaczemy w niewiadomą i równie dobrze możemy spotkać zagubiony statek cywilny proszący o pomoc, jak i wrogich piratów łasych na przewożone przez nas zasoby, tytuł wsławił się bardzo wymagającą rozgrywka, zmuszającą do wielu podejść, długotrwałego planowania, przewidywania i liczenia na łut szczęścia niezbędny, by bezpiecznie dotrzeć do odległego celu.

Gods Will be Watching

Gatunek: Przygodówka

Rok wydania: 2014

Platforma sprzętowa: PC, Smartfony

Jak już wspomniałem kilka akapitów temu, przygodówki same w sobie potrafią być wyjątkowo wredne, ale Hiszpanie ze studia Deconstructeam znaleźli sposób na to, by swojego przedstawiciela tego gatunku wznieść na wyżyny trudności. „Wystarczyło” do sprawdzonego przez lata interfejsu point’n’click dorzucić zaawansowany system sztucznej inteligencji NPCów, sporą porcję losowości, a wszystko oprzeć na skomplikowanych sytuacjach i konieczności podejmowania wyjątkowo trudnych wyborów, by uczynić z Gods Will Be Watching jedną z najbardziej wymagających gier ostatnich lat, w której ukończenie każdego scenariusza wymaga dziesiątek podejść i testowania różnych taktyk. W grze zostajemy wrzucani w różnorodne, krytyczne sytuacje, w których musimy sprawnie zarządzać ograniczonymi środkami, przede wszystkim czasem. Przykładowo możemy wcielić się w terrorystę, który musi obserwować zakładników, pilnować zabezpieczeń cyfrowych, zdobywać cenne dane i trzymać jednostkę antyterrorystyczną na dystans. Kiedy zajmujemy się zakładnikami, antyterroryści się zbliżają. Gdy pilnujemy jednostek policyjnych, zakładnicy mogą spróbować ucieczki. W międzyczasie poziom zabezpieczeń spada, a przecież wszystko to robimy po to, by zdobyć cenne dane i nie można zapomnieć o zajmowaniu się hakowaniem. Jak to wszystko sprawdza się w praktyce, możecie sprawdzić sami w darmowej wersji gry, która z czasem przekształciła się we w pełni komercyjny projekt.

Ikaruga

Gatunek: Shmup

Rok wydania: 2001

Platforma sprzętowa: Automaty, Dreamcast, Gamecube, X360, Smartfony, PC

Ikaruga jest przedstawicielem gatunku shmupów, czyli strzelanek z akcją przedstawioną z lotu ptaka lub z boku, w której sterując niewielką maszyną latającą rozwalamy setki próbujących wyeliminować nas wrogich maszyn. Gry tego typu były bardzo popularne w latach osiemdziesiątych i cechowały się absurdalnie wysokim poziomem trudności. W ostatnich kilkunastu latach gatunek ten stał się sporą niszą, ale mimo to doczekał się wielu udanych przedstawicieli. Ci, którzy intensywnie ograli Ikarugę, powiedzą, że wcale nie jest ona znacznie trudniejsza od innych przedstawicieli tego gatunku, jednak dla osoby stykającej się z nią po raz pierwszy produkcja okazuje się olbrzymim wyzwaniem. Wszystko ze względu na oryginalną mechanikę zabawy opartą na przełączaniu się między dwoma trybami, czarnym i białym. W czarnym trybie możemy znacznie efektowniej rozwalać białych wrogów, sami jesteśmy natomiast chronieni przed atakami „czarnuchów”. Analogicznie w trybie białym nic nam nie zrobią wrogowie tego samego koloru, my zaś zrobimy całkiem sporo wrogom innej barwy. Konieczność zmieniania co chwile koloru i mechanika rozgrywki wręcz zachęcająca do wyjeżdżania naprzeciw pociskom (oczywiście w odpowiednim trybie) zamiast ich unikania bardzo mocno dezorientuje graczy, sprawiając, że produkcja studia Treasure często uznawana jest za najtrudniejszego shmupa.

I Wanna Be The Guy

Gatunek: Platformówka

Rok wydania: 2007

Platforma sprzętowa: PC

IWBTG to darmowa, dwuwymiarowa platformówka garściami nawiązująca do ośmio- i szesnastobitowych klasyków gatunku, której główną atrakcją jest absurdalnie wysoki poziom trudności. Poziomy tego draństwa zostały skonstruowane w taki sposób, że śmierć czyha na absolutnie każdym kroku, w większości przypadków jej uniknięcie jest niemożliwe, o ile nie byliśmy w danym miejscu już wcześniej i nie nauczyliśmy się położenia danej pułapki. Przejście każdej planszy wymaga dziesiątek, czasem setek podejść i zapamiętywania każdego niebezpieczeństwa. Do tego dochodzą pożyczeni z innych gier bossowie, przerobieni w taki sposób, że wygranie z nimi jest niemal niemożliwe, o ile nie trafimy na rzadko aktywujące się, celowo umieszczone w kodzie błędy, których wykorzystywanie jest podstawowym sposobem na zwycięstwo. Umieszczane na Youtube zapisy rozgrywki graczy usilnie próbujących przebić się przez I Wanna Be The Guy i głośno komentujących swoje niepowodzenia wyprzedzały swego czasu modę na Youtuberów.Jeśli potrzebujecie ostatecznego dowodu na to, że jesteście Gościem i że żadna gra Wam nie straszna, lepszego testu własnych umiejętności i cierpliwości nie znajdziecie. Zwłaszcza, że tytuł nadal dostępny jest w sieci za darmo, a od kilku lat trwają pracę nad jego równie trudnym następcą o podtytule Gaiden.

Ninja Gaiden 2

Gatunek: Slasher

Rok wydania: 2008

Platforma sprzętowa: X360, PS3 (ulepszona wersja zatytułowana Ninja Gaiden Sigma 2)

Generalnie rzecz biorąc, uważam, że jestem całkiem niezły w slasherach. Z wytrwałością też u mnie niezgorzej - w końcu ukończenie pierwszego Devil May Cry’a na najwyższym poziomie trudności to nie byle co. A jednak Ninja Gaiden Sigma zafundował mi taką szkołę przetrwania, że po zaliczeniu raptem kilku pierwszych misji miałem serdecznie dość i odpuściłem sobie dalszą grę, zwyczajnie stwierdzając, że jest ona dla mnie zbyt wymagająca. Ninja Gaiden 2 ponoć stanowi jeszcze większe wyzwanie od „jedynki” i jej reedycji, co w moim wyobrażeniu oznacza slasherową wersję I Wanna Be The Guy, w której na każdym kroku musi czyhać śmierć. Sama gra, pomijając ekstremalny poziom trudności starć, to dość typowy przedstawiciel gatunku, w którym kierując doskonale wyszkolonym Ninją przebijamy się przez tabuny godnych przeciwników i bardzo ładnie zaprojektowanych plansz. Choć bardziej adekwatne jest tu chyba stwierdzenie, że to tabuny godnych przeciwników przebijają się przez nas, a bardzo ładnie zaprojektowane plansze służą głównie za nasz grób albo jedną wielką śmiercionośną pułapkę.

Shadow of the Beast

Gatunek: Platformówka

Rok wydania: 1989

Platforma sprzętowa: Genesis

Wspomniany na początku wyjątek łamiący regułę niebrania pod uwagę gier wydanych przed latami dziewięćdziesiątymi. Shadow of the Beast został umieszczony w tym zestawienie z kilku powodów. Po pierwsze, zabrakło mu tylko jednego roku, by załapać się na lata dziewięćdziesiąte, więc w tym wypadku można przymknąć nieco oko. Po drugie, był to tytuł w swoich czasach oferujący rewolucyjną oprawę graficzną, o jakości, jakiej próżno było szukać u konkurencji. Po trzecie, gra była wyjątkowo trudna, a jej Amerykańska wersja na Segę Genesis to już w ogóle, gdyż w wyniku niedopatrzenia przy konwertowaniu z systemu PAL na NTSC przypadkiem podkręcono jej szybkość o jedną szóstą, czyniąc wiele fragmentów właściwie nie do przejścia, o ile przed konsolą nie siedział akurat Jedi. Po czwarte zaś, siedemnastego maja na PlayStation 4 zadebiutuje remake gry, który prawdopodobnie okaże się tytułem równie wymagającym co oryginał, a ponadto w zestawie otrzymamy też amigowy port oryginalnego Shadow of the Beast.

Shinobi

Gatunek: Zręcznościówka

Rok wydania: 2002

Platforma sprzętowa: PS2, PS3

Większości opisywanym w tym tekście grom wysoki poziom trudności się przysłużył, ale w przypadku wydanej na PlayStation 2 pierwszej trójwymiarowej odsłony cyklu Shinobi narobił on więcej szkody niż pożytku, sprawiając, że wysoce oczekiwana przed premierą pozycja ostatecznie nie zrobiła większego zamieszania na rynku i bardzo szybko większość odbiorców o niej zapomniała. Ci, którzy się jednak z nią zmierzyli, na długo popamiętali wyjątkowo wysoki poziom trudności, pod którym skrywała się wypełniona walką, bieganiem po ścianach i używaniem magicznych technik Ninja gra akcji. W pamięć szczególnie mocno zapadały wieńczące każdy z kilkunastu poziomów starcia z bossami, w trakcie których i tak wyśrubowany poziom trudności eksplodował wysoko w górę. Od kilku lat z Shinobi mogą zmierzyć się posiadacze PlayStation 3, gdyż gra doczekała się cyfrowej edycji dostępnej do nabycia w PlayStation Store.

Super Meat Boy

Gatunek: Platformówka

Rok wydania: 2010

Platforma sprzętowa: PC, X360, PS4, Vita, Wii U

Platformówka studia Team Meat jest w dużej mierze odpowiedzialna za wielki boom na tworzenie gier komputerowych przez maciupkie studia niezależne, za modę na retro w tworzonych przez wspomniane maciupkie studia niezależne grach, oraz za przekonanie, że taka retro platformówka to żyła złota, dzięki której małe zespoły mogą się ustawić do końca życia. Cóż, niby naiwne podejście, ale ciężko dziwić się takim marzeniom, gdy patrzy się na sukcesy Super Meat Boya – miliony sprzedanych egzemplarzy, średnią ocen na poziomie 90%, uwielbienie graczy. Naśladowcy jednak często zapominają, że przygody mięsnego chłopca to znacznie więcej niż prosta, żerujące na sentymencie platformówka. To superszybki tytuł o bardzo dopracowanym sterowaniu, który w serii bardzo krótkich poziomów wymusza na graczu maksymalne skupienie, korzystanie z niemalże nadludzkiego refleksu i cierpliwość do powtarzania tych samych sekwencji po kilkanaście razy. Przynajmniej w późniejszych poziomach, ponieważ pierwsze są całkiem przyjemne i pozwalają graczowi wciągnąć się w zabawę, nim ten stanie przed prawdziwymi wyzwaniami.

The Witness

Gatunek: Logiczna

Rok wydania: 2016

Platforma sprzętowa: PC, PS4

Kilkudniowy maraton, jaki zaliczyłem grając w „Świadka” na potrzeby napisania jego recenzji parę miesięcy temu, był dość interesującym przeżyciem, pełnym zapisywania dziwnych kropek i kresek na dziesiątkach kartek, układania jeszcze dziwniejszych wzorów z walających się pod ręką przedmiotów i generalnie widzenia zagadek logicznych wszędzie, także tam, gdzie ich nie ma. The Witness ze swoimi kilkoma setkami zagadek o bardzo szybko rosnącym poziomie trudności robi takie rzeczy z ludźmi. Początkowo jest łatwo, miło, kolorowo i przyjemnie, ale ani się obejrzycie, a będziecie długie godziny przypatrywać się panelowi, rysować po nim najróżniejsze wzorki i kląć marząc o chwili oświecenia. Aż w końcu rzucicie to w trzy diabły i zajmiecie się czymś innym. By po jakimś czasie wrócić, na spokojnie spojrzeć na tę samą zagadkę... i tym razem rozwiązać ją w kilka chwil. Taaak, The Witness to produkcja wyjątkowo wymagająca intelektualnie, ale przy tym nieprzekraczająca granicy, za którą już trudność odpycha. No i oferująca naprawdę ładny, plastyczny świat, który zwiedza się z prawdziwą przyjemnością w przerwach między rysowaniem kolejnych dróg na panelowych labiryntach.

Powyższe gry stanowią prawdziwy miszmasz gatunków i stylów, zapewniający zabawę najróżniejszego typu. Wszystkie jednak łączy bardzo wysoki poziom trudności, sprawiający, że stanowią doskonałą ucieczkę od nadmiernego uproszczenia dzisiejszych tytułów. Z pewnością znacie też inne tytuły, które również mogłyby znaleźć się w takim zestawieniu i z powodzeniem walczyć z cyklem Dark Souls i jego klonami o to, kto jest „większym hardkorem”. Nie krępujcie się wspomnieć o nich w komentarzach!

Czarny Wilk
9 maja 2016 - 11:03