Śledztwo w sprawie gier z Sherlockiem - Black Elf - 23 maja 2016

Śledztwo w sprawie gier z Sherlockiem

Jak tu nie kochać Sherlocka? Diabelnie inteligentny i nonszalancki. Łączy w sobie dekadentyzm minionego wieku i niepoprawność współczesności. Mężczyzna, który uosabia jednocześnie wszelkie możliwe wady człowieka, jak i zalety. Zawładnął filmami, serialami, książkami i grami. Artur Conan Doyle stworzył postać niedoskonale doskonałą. Już wkrótce będziemy mieli okazję po raz kolejny wcielić się w jego skórę za sprawą gry The Devil’s Dougther. Zanim jednak spotkamy Córeczkę samego Diabła, zapraszam Was na małe śledztwo tropem gier z udziałem słynnego detektywa.

Wbrew pozorom zrobić dobrą grę opartą o przygody Sherlocka to nie lada wyzwanie. Pierwsza myśl to wykonanie przygodówki. Jest to gatunek na tyle specyficzny, że trafia do bardzo wąskiego grona graczy. Kolejnym problemem jest fabuła, którą najrozsądniej byłoby zapożyczyć z książkowych pierwowzorów. Będzie to jednak rozwiązanie nieatrakcyjne, dla tych którzy całą biblioteczkę A.C.Doyle, znają na wyrywki. Ponadto grozi twórcom posądzenie o pójście na łatwiznę. Nawet gdy zignorujemy powyższe problemy, przeniesienie książki na grunt gry wideo może okazać się monotonne dla gracza. Tym bardziej podziwiam twórców gier o Sherlocku, którzy podjęli się tego karkołomnego zadania i umożliwili graczom, choć na kilka godzin wcielić się w ciało i umysł genialnego detektywa.
Jedną z najstarszych gier wideo traktujących o słynnym detektywie jest 221B Baker Street z 1987 roku wydana przez Datasoft. Bazuje na pomyśle z gry planszowej pod tym samym tytułem. Wcielamy się w jedną z postaci znanych z książek A.C.Doyla – Sharlock, dr. Watsona, Irene Adler oraz inspektora Lastrada i próbujemy rozwinąć jedną z dostępnych 30 spraw. Gra naprawdę w swoich założeniach przypominała planszówkę! Poruszanie się było uzależnione od rzutu  „kością”. Przemierzają w ten sposób okolicę należało jednoczęsnie zbierać wskazówki.
W 1991 roku ujrzała światło dzienne Sherlock Holmes: Consulting Detective, należąca do wymarłego już gatunku gier FMV. Gra wykorzystywała nagrania z prawdziwymi aktorami i doczekała się, aż dwóch sequeli!

Na przestrzeni lat różne firmy sięgały literaturę A.C.Doyla, z różnym skutkiem, jednak dopiero firma Frogwere zmonopolizowała jego postać na tyle, aby po dziś dzień bawić nas jego kolejnymi przygodami.
Holmes po raz pierwszy za sprawą Frogwere zawitał na PC wraz z grą pt. Adventures of Sherlock Holmes: The Mystery of the Mummy. Tytuł ten kilka lat później zawitał na Nintendo DS. Sherlock zostaje poproszony przez pannę Elisabeth Montcalfe o odnalezienie jej zaginionego ojca. Klasyczny point&click, nie był produkcją rewolucyjną, ale pozwalał na spełnienie się w roli detektywa. W dodatku samego Sherlocka Holmesa.

Pewien sukces pierwszej odsłony skłonił twórców do dalszych działań i stworzenia nowej przygody. Zaledwie dwa lata później Sherlock wyrusza na poszukiwania srebrnego kolczyka. Śledztwo w Sherlock Holmes: The Case of the Silver Earring, rozłożone zostało na pięć dni, w których przeciągu musimy rozwikłać tajemnicę morderstwa i oczyścić, bądź potwierdzić zarzuty wobec córki poszkodowanego - Lavini. Na plus produkcji można zaliczyć ciekawe zagadki. Minusem będą dla wielu niemal ściany tekstu rodem z klasycznego RPG.


Trzecią odsłoną serii powinni się zainteresować miłośnicy innej słynnej „postaci” okresu wiktoriańskiego. H.P.Lovercraft na pewno „grałby” w Sherlock Holmes: Przebudzenie. Po raz pierwszy produkcja skorzystała z możliwości przeniesienia akcji do pełnego 3d i … jak to przy początkach często bywa, wizualnie wydaje się brzydsza niż poprzedniczka. Nadrabia klimatem i pomysłem. Jak łatwo się domyślić – ktoś został zamordowany, jeszcze kilka osób uprowadzono, a wokół wszystkiego unosi się otoczka mistycyzmu i domniemanych sił nadnaturalnych. Na szczęście twórcy nie przesadzili z wątkami fantastycznymi, dzięki czemu wciąż mamy do czynienia ze starym dobrym Sherlockiem.

W kolejnej odsłonie Sherlock staje twarzą w twarz z największym dżentelmenem wśród złodziei albo… największym złodziejem wśród dżentelmenów …? Arsène Lupin, bo o nim mowa dokonuje kolejnych przebiegłych kradzieży, podczas gdy słynny detektyw depcze mu po piętach. Spotkanie z niezwykłym złodziejem to jedna z niewielu produkcji, w której nasz wielki detektyw wydaje się na przegranej pozycji względem swojego przeciwnika. Sherlock Holmes vs Arsène Lupin została wydana także pod innym, alternatywnym tytułem Sherlock Holmes: Nemezis.

Kontynuując tradycję konfrontowania Sherlocka z największymi złoczyńcami świata, na jego drodze stanął sam Kuba Rozpruwacz. W Sherlock Holmes vs Jack the Ripper przenosimy się na ulice skąpanego w mroku i ludzkich mętach – Whitechapel, gdzie ktoś zabija prostytutki. Opowieść tak znana, że maglowano ją chyba częściej, niż przypadek Romea i Julii. Możliwość samodzielnego zbadania kulis tej niezwykłej zbrodni bardzo cieszy. Whitechapel jest brudne, brzydkie i „wypełnione” ludźmi z nizin społecznych. W tym brudzie będzie musiał utytłać się również nasz detektyw, jeśli zechce złapać Kubę Rozpruwacza.

Złowrogo brzmiący tytuł Testament Sherlocka Holmesa wyniósł przygody detektywa na nowy poziom wraz ze zdecydowanym polepszeniem się strony graficznej. Twórcy ponownie uderzyli w mroczne wiktoriańskie tony i ściągnęli na słynnego detektywa niemały problem. Jego nieskalane imię zostaje poważnie nadszarpnięte, gdy zostaje on oskarżony o kilka morderstw. Jego kolejne działania wzbudzają coraz większe podejrzenia, aż nawet jego oddany druh, zaczyna wątpić w swojego mentora… Mroczna i obfitują w wymagające łamigłówki, korzystała z rozwiązań poprzedniczki, rozwijając możliwości i dając jeszcze więcej frajdy.

Na ostatnie śledztwo wraz z Sherlockiem Holmesem, udaliśmy się w 2014 roku wraz z fabułą Zbrodni i Kary. Gracz miał okazję po raz pierwszy odczuć konsekwencje źle rozwiązanych spraw. Jest ich kilka i stanowią niezależne śledztwa. Twórcy przerzucili na nas obowiązek zdecydowania „kto zabił” i pozwolił zdecydować, czy nasz skazany powinien ponieść najsroższą karę, czy tylko przysłowiową „czerwoną kartkę”. Był to najciekawszy aspekt gry, który pozwalał przez chwilę wcielić się w skórę Sherlocka i ponieść brzemię decyzji o skazaniu niewinnego człowieka. Oczywiście pod warunkiem, że nie korzystałeś z podpowiedzi… Bardzo zabawnym elementem, była możliwość wcielenia się w psa Sherlocka – Tobbiego. Jego nos, niemal tak wybitny, jak zmysły jego właściciela, pozwalały nam odkryć pewne tajemnice.


Oczywiście poza niezliczoną ilością mniej lub bardziej udanych najnowszych mobilnych „wynalazków”, było kilka gier, które zasługują na uwagę. W międzyczasie w 2008 roku, Frogwere popełniło grę typu hidden objects z udziałem słynnego detektywa. Sherlock Holmes: The Mystery of the Persian Carpet to prosta gra casualowa w której, rozwiązując banalne łamigłówki, powoli przesuwamy fabułę do przodu nie wysilając swoich szarych komórek. Sherlock mógłby poczuć się urażony, że bierze udział w takiej produkcji… Na plus na pewno można zaliczyć nadzwyczaj przyjemną oprawę audiowizualną. Ręcznie rysowane tła i dźwięk muzyki skrzypcowej działa kojąco i pozwala zapomnieć o banalnej rozgrywce. Jedną z najbardziej oryginalnych przygód Sherlocka wymyślili oczywiście … Japończycy! Sherlock Holmes — Hakushaku Reijou Yuukai Jiken to Sherlock w wersji dzielnego skaczącego wojownika sprawiedliwości, który niczym Mario pokonuje kolejne poziomy i ujmuje złoczyńców. Kompletny odlot, który zaginął w mrokach historii gier od czasów NES’a.


Córka Diabła została zapowiedziana niespodziewanie i nadspodziewanie dobrze wygląda. Czy za grafiką pójdzie także ulepszenie rozgrywki? Przed nami być może największa zagadka do rozwikłania...

Black Elf
23 maja 2016 - 18:07