Recenzja Salt and Sanctuary - Danteveli - 15 czerwca 2016

Recenzja Salt and Sanctuary

Danteveli ocenia: Salt and Sanctuary
77

From Software odpowiada za stworzenie jednej z najbardziej intrygującej serii gier jakie powstały w przeciągu ostatnich 10 lat. SoulsBorne stało się własnym podgatunkiem gier, które pokochały rzesze graczy z całego świata. Każdy kto ukończył choć jedną z tych produkcji ma ochotę na więcej. Jednak tytułów od From Software jest zaledwie kilka. Dlatego też trzeba się rozglądać za innymi produkcjami inspirowanymi dziełami japońskiego dewelopera. Wiele z nich to takie sobie gry. Pojawiają się jednak prawdziwe perełki, które zasługują na pochwałę. Czy Salt and Sanctuary jest jedną z nich?

Przygodę z Salt and Sanctuary zaczynamy od stworzenia naszej postaci. Decydujemy się jak ma wyglądać nasz bohater, do której z kilku klas ma przynależeć oraz jaki podarunek ma znajdować się w jego ekwipunku. Później odnajdujemy się na statku, który podczas sztormu został zaatakowany przez bandytów i potwory. Naszym zadaniem jest ochrona księżniczki podróżującej na spotkanie księciem wrogiego nam mocarstwa. Ich ślub ma zakończyć trwająca wiele lat wojnę. Dlatego też ochrona kobiety jest naszym priorytetem. Niestety nie mamy szans na powstrzymanie wszystkich wrogów. Kiedy wszystko wydaje się skończone nagle budzimy się u wybrzeży pewnej wyspy. Zdaje się, że jesteśmy jedynym ocalałym z morskiej katastrofy. Księżniczka mogła zostać uprowadzona w głąb wyspy. Musimy ją jak najprędzej odnaleźć i wydostać się z przeklętej wyspy. W ten sposób rozpoczyna się nasza przygoda w nieznanym miejscu pełnym dziwnych ludzi i przerażających potworów. Całość bazuje na dobrze już nam znanej sztuce zwiedzania obcego nam świata, który ma własną historię. Jak gracz mamy dostęp jedynie do jej strzępków i musimy domyślać się wielu rzeczy.

 

Jeśli chodzi o gameplay tej produkcji to mamy połączenie Castlevanii z Dark Souls. Dwuwymiarowa gra typu side-scrolling ze spora ilością skakania z systemem walki wprost z produkcji From Software. Masa broni różniacych się zasięgiem, zadawanymi obrażeniami a także szybkością wykonywania ataku. Wykonywanie uników poprzez turlanie się dające nam kilka klatek nietykalności. Nie zabrakło także blokowania i parowania ciosów. W jakichś 90% przeniesiono dobrze znany nam schemat do wersji 2D. Tym co odchodzi od formuły Souls jest atak po podskoku. Zawiśniemy wtedy na kilka chwil w powietrzu i możemy wykonywać combo niczym Dante z Devil May Cry. Sama rozgrywka ma też całkiem poro elementów platformowych, gdzie musimy skakać z jednego miejsca na drugie. Wraz z postępami w grze odblokowujemy kolejne umiejętności ułatwiające pokonywanie tego typu sekwencji. Mamy na przykład specjalne monolity sprawiające, że będziemy mogli chodzić po sufitach. Między innymi to wpływa na to, że Salt and Sanctuary przypomina trochę Catslevanię. Nowe umiejętności pozwalają nam na dostanie się w niedostępne wcześniej miejsca i odkrycie sekretów.

 

W grze nie zabrakło także pojedynków z bossami. Te opierają się na wyuczeniu się schematów i wiedzy kiedy warto unikać a kiedy kontrować ciosy przeciwnika. Zmierzymy się z interesującymi badguyami na których zawsze da się znaleźć jakiś sposób. Podobnie jak w przypadku Souls ginemy przez nieuwagę, pośpiech lub niedocenienie naszego wroga a nie z powodu wysokiego stopnia trudności.

 

Salt and Sanctuary w swojej rozgrywce czerpie garściami z wspomnianych już gier. Nie oznacza to jednak że zerżnięto dokładnie każdy element czyniący Souls wspaniałymi grami. Zmieniono tutaj w znaczący sposób system ognisk i przynależności do frakcji. Wygląda to tak, że na na wyspie którą przyjdzie nam przemierzać znajduje się sanktuaria poświęcone różnym bogom. My możemy z nich korzystać ale wyznajemy tylko jedną religię (czytaj możemy należeć tylko do jednej frakcji). W świątyniach zamieniamy zdobywaną przez nas sól (dusze z DS) na poziomy postaci a także ofiarowujemy bogom specjalne figurki. Odblokowują one nam dostęp do teleportowania się po wyspie, sprzedawców, magów i kowala a także specjalne bonusy do naszych statystyk. Figurki możemy jednak używać tylko w sanktuariach oddanych naszym bogom. Dlatego też mamy mechanizm „przejmowania” świątyń innych bogów. W ten sposób podpadamy jednemu z bóstw ale mamy dostęp do bonusów naszego stronnictwa. Przynależność do naszej frakcji ma kilka poziomów, które zdobywamy za przynoszenie odpowiednich przedmiotów do przywódcy ugrupowania.

 

Poza elementem sanktuariów interesujący zdaje się być jeszcze system levelowania postaci. Zamiast statystyk z SoulsBorne mamy tutaj drzewko umiejętności rodem z Final Fantasy X. Inwestujemy kolejne punkty by ulepszać nasze statystyki a także odblokowywać dostęp do nowych umiejętności, poziomów magii i uzbrojenia. Jeśli chcemy korzystać z ciężkich pancerzy to musimy inwestować punkty w część drzewka poświęconą tego typu kwestią. Rozwiązanie to nie sprawdza się zbyt idealnie bo samo „drzewko” jest trochę zbyt pokręcone i nie do końca czytelne. Poza tym pewne ścieżki levelowania są na nas wymuszone i stworzenie idealnej kombinacji postaci nie jest takie łatwe. Sprawia to, że dość szybko zostajemy sprowadzeni na jeden konkretny tor i nie mamy możliwości eksperymentowania z orężem.

 

 

Wszystkie gry od Ska Studios mają charakterystyczną oprawę graficzną. Osobiście nie jestem wielkim fanem tego jak wyglądają postacie czy otoczenia w ich grach. Powiem nawet, że począwszy od Dishwasher wszystko co wyszło spod ręki pary ludzi tworzących to studio uznaje za niezwykłą brzydotę. Salt and Sanctuary podobnie jak reszta ich gierek ma stylistykę kojarząca mi się trochę z bazgrołami w zeszycie. Tym razem całość wypada jednak lepiej niż w poprzednich produkcjach małżeństwa Silva. Design potworów jest spoko i wszystko ma odpowiednio mroczny klimat. Gdybym miał narzekać to tylko na to, że czasami na ekranie mamy zbyt wiele dekoracji przez co kilkakrotnie gubiłem z oczu własną postać albo nie byłem w stanie zauważyć wroga, który mieszał się z tłem. Można powiedzieć że jest to celowy zabieg twórców aby zwiększyć poziom trudności. Ja jednak nie lubię kiedy na ekranie napaćkane jest zbyt wiele rzeczy o bardzo podobnych do siebie kolorach.

 

Produkcja studia Ska to naprawdę fajna gra przy której całkiem miło spędziłem kilkanaście godzin. Jak na mój gust produkt ten zbyt przypomina tytuł, który zainspirował jego stworzenie. Wszystkie pomysły skopiowane z tej lepszej produkcji sprawdzaj się tutaj świetnie. Niestety własne pomysły nie do końca wychodzą. W gruncie rzeczy mamy solidną produkcję, która udowadnia że Dark Souls da się skutecznie odtworzyć w dwóch wymiarach. Salt and Sanctuary jest tym czym powinno być Slashy Souls.

 

 

Salt and Sanctuary to bez wątpienia dwuwymiarowe Dark Souls. Wiele rzeczy za które kochamy serię od From Software znajduje się w tym tytule. Nie jest jednak tak, że produkcja od Ska Studios kompletnie pozbawiona jest własnej duszy. Każdy kto lubi ten konkretny typ gier będzie zadowolony z tego co oferuje Salt and Sanctuary należy się jednak liczyć z tym, że jest to kolejna iteracja tego samego podana w 2D.

Danteveli
15 czerwca 2016 - 21:43