Ostatnio przeczytane #25 – Mariusz Szczygieł Projekt: Prawda - Klaudyna - 17 czerwca 2016

Ostatnio przeczytane #25 – Mariusz Szczygieł, Projekt: Prawda

Projekt: Prawda Mariusza Szczygła to książka, której wyczekiwałam i która stała się automatycznie ważna. Przeczytałam ją na początku maja i długo zbierałam się w sobie, by zacząć ten tekst. Pomyślałam, że doskonałym pomysłem będzie przejrzeć ją raz jeszcze, zanim napiszę te kilka zdań. Nie zorientowawszy się, zaczęłam ją czytać od nowa. Od początku. Zatrzymałam się dopiero, gdy głos uwiązł mi w gardle, a do oczu napłynęły łzy. Bowiem Projekt: Prawda porusza dogłębnie.

Stojąc na progu magicznej trzydziestki w wyniku pewnych okoliczności zaczęłam na nowo konstytuować swój świat. W obliczu uświadomienia sobie utraty nadrzędnego sensu życia (ha! kwestia sensu życia również pojawia się u Szczygła), potrzebowałam prawd – nowych, własnych, zakurzonych, cudzych, zapomnianych, tych sprawdzonych również. Zaskakujące, jak wiele odnalazłam myśli odzwierciedlających moje własne. Pierwszy raz od czasów licealnych miałam ochotę wziąć długopis i podkreślić wszystkie ważne dla mnie zdania. Nie zrobiłam tego, ale zrobię. Przy kolejnych czytaniach, bo takie z pewnością będą.

Czytając poszczególne prawdy, które ukazywały się w Dużym Formacie, fascynowało mnie, jak to pan Szczygieł robi. Jak to się dzieje, że ludzie tak chętnie się zwierzają? Oczywiście, dociekania niosły za sobą odrobinę lęku – co by było, gdyby ktoś zapytał o moją prawdę? Czy potrafiłabym tak z marszu, błyskotliwie obnażyć się z własnych objawień? Raczej nie.

Projekt: Prawda dzielę na trzy części. Pierwszą traktuję jak wstęp, który wzrusza mnie na potęgę. Być może dzieje się tak za sprawą niesamowicie intymnego i osobistego charakteru. Być może dlatego, że tak wiele zdań uderza prosto w stan mojego ducha. Szczygieł nie wnika w szczegóły, jednak stawia sprawę jasno – przeżył coś najgorszego, poniósł stratę, stracił swoje „razem”. Mogę się domyślać, że trafił do najciemniejszego z miejsc. W zasadzie nigdy nie wiadomo, co nas stamtąd może wyciągnąć. Szczygłowi na pomoc przyszła zapomniana książka Stanisława Stanucha – Portret z pamięci. To tam odnalazł jedno zdanie, które przywróciło go do życia. Jedno zdanie, które zapoczątkowało Projekt.

I tu zaczyna się druga część – książka w książce. Sprytnie oddzielona od całości pożółkłymi kartkami chropowatego papieru. Autor radzi – możesz powieść Stanucha przeczytać, ale nie musisz. Lubię być konsekwentna w swoich działaniach, więc jak numeracja stron nakazywała – czytałam po kolei.

Wraz z ostatnią pożółkłą kartką przechodzimy do części głównej – Projektu: Prawda. Niektóre teksty mogą być znane czytelnikom, którzy na bieżąco śledzą publikacje Szczygła w Dużym Formacie. Każda z historii angażuje, nad każdą trzeba się choć na moment zatrzymać. Z tego względu nie polecam czytania „hurtowego”. Prawdy rozmówców Szczygła są wszelakiej maści – lekkie, zabawne, najprawdziwsze, oczywiste, odkrywcze, dostojne. Wszystkie mają cechę wspólną – są odważne. Każda uderza w inny sposób, skłania do przemyśleń. Tą lekturą trzeba się delektować – wziąć z danej historii to, czego aktualnie się potrzebuje lub nie brać nic.

Nie mogłam się doczekać, kiedy przeczytam tę książkę całą. Jednocześnie czułam żal i smutek z każdą mijającą stroną. Nie chcę tutaj pisać o konkretnych treściach, które znajdziecie w Projekcie. Zabawę w odkrywców zostawiam Wam. Szczygła z bezczasu wyrwał Stanuch, mnie między innymi Szczygieł. Projekt: Prawda zaskarbił sobie u mnie specjalne miejsce. I wiem, że to będzie książka, którą obdarować chciałabym wszystkie bliskie mi osoby.  

Klaudyna
17 czerwca 2016 - 10:46