Impersonalni - Wszyscy jesteśmy obserwowani! - Improbite - 1 lipca 2016

Impersonalni - Wszyscy jesteśmy obserwowani!

„Jesteśmy pod obserwacją. Rząd ma tajny system inwigilacji - maszynę, która szpieguje wszystkich. To ja ją stworzyłem. Miała zapobiegać aktom terroru, ale widzi wszystko. Przestępstwa z udziałem zwykłych ludzi, przestępstwa uznane za nieistotne. Władze nie zwracają na nie uwagi, dlatego wziąłem sprawy w swoje ręce. Potrzebowałem tylko partnera, który potrafi interweniować. Pracujemy w tajemnicy. Nie znajdziecie nas. Kiedy jednak wasz numer się pojawi... my znajdziemy was”. – Harold Finch

Tak zaczynał się jeden z lepszych seriali, które oglądałem w swoim życiu. Dziś piszę wam o jego końcu, a raczej o myślach, które powstały po tym, jak skończył się jego finałowy odcinek.

Dla niewtajemniczonych ta produkcja opowiadała o tym, jak pewien miliarder, haker i jednocześnie geniusz postanowił stworzyć system, którego jedynym zadaniem będzie zapobieganie atakom terrorystycznym zanim się one wydarzą. Przykładem takiego wydarzenia, które zainspirowało Harolda Fincha do zaczęcia pracy nad tym systemem, który nazwał „Maszyną” był 9/11, kiedy to samoloty uderzyły w World Trade Center.

Rozpoczął on, więc pracę nad systemem wraz ze swoim przyjacielem Nathanem. Cała idea tego systemu miała polegać na analizie danych zgromadzonych przez system z różnego rodzaju źródeł. Właśnie, dlatego Maszyna była podpięta pod różne inne infrastruktury. Takie jak monitoring, sieć telefoniczna, zarządzanie przepływem energii. Jednak Harold nie przewidział, że jego dziecko będzie w stanie przewidywać także malutkie przestępstwa, które jeśli się im zapobiegnie mogą też nie być tragedią na wielką skalę, jak wcześniej wspomniane przeze mnie 9/11.

Jednak, gdy maszyna jest gotowa Harold postanawia, iż nikt nie będzie mieć do niej dostępu, by nie zmienić zasad jej działania. Postanowił, że jedynym, co dostanie potencjalny operator jest numer ubezpieczenia socjalnego, lecz nic więcej. Dlatego właśnie powstały listy o nazwach „Relevant” i „Irrelevant” – Właśnie to na tej drugiej miliarder postanowił skupić się najbardziej, bo wiedział, że jedno wydarzenie może zmienić bieg nie jednej historii.

Z czasem postanawia on, że będzie ratować te nie wartościowe numery, ale potrzebował on wspólnika, pracownika, który będzie wiedział, co robić i być cieniem. Człowiekiem w garniturze. Znajduje on, więc byłego wysłannika CIA, którego kiedyś głównym zadaniem była eliminacja celów na zlecenie. Duch idealny.

Wtedy na scenie pojawia się John Resee, były żołnierz i agent CIA, uznany za zmarłego po misji w Chinach. Został on współpracownikiem Fincha po tym, jak ten wyciągnął go z kłopotów I powiedział, że jemu potrzebny jest cel. Tak zaczynają oni pracę nad numerami, które co dzień wysyła im maszyna. Czasem jest jeden, czasem dwa, a pewnego dnia może być ich i dziesięć.

Jednak Resee oraz Finch to nie jedyni wysłannicy maszyny. Postanawiają oni z czasem poszerzyć swoje szeregi o kilku sojuszników. Pierwszym zostaje skorumpowany policjant Lionel Fusco, który kiedyś chciał pozbawić Johna życia, ale ten zagroził mu podczas ich spotkania, że ujawni jego przestępcze powiązania. Następną do ekipy jest Joss Carter, której pierwszym celem było schwytać człowieka w garniturze, ale z czasem staje się ona jego współpracownikiem. Jednym z ostatnich sojuszników, jakich poznajemy w pierwszym sezonie jest Zoey Morgan, która trudni się rozwiązywaniem „bardzo trudnych” spraw.

W następnych sezonach poznajemy jeszcze dwie postaci, które z pozoru chciałby nic się nie zmieniało, ale dzięki współpracy nauczyli się sobie ufać i postanowili dalej ratować świat przez zagrożeniami. Pierwsza to Root, która najpierw chciała się dowiedzieć od samego Harolda czy Maszyna egzystuje, więc porywa go, a z czasem podczas tego porwania tajemnicza Root i Finch zaczynają dogadywać się i oboje dochodzą do wniosku, że mimo swoich różnic mają oni wspólny cel: Pomóc Maszynie. Tak o to Root, a raczej Samantha Groves staje się częścią drużyny, Lecz jako jedyna ma dość bliski kontakt z systemem, dlatego też dostaje ona inne zlecenia i ma ich więcej od reszty.

Można powiedzieć, że wszystko działa zgodnie z planem, bo nowe numery są chronione, tożsamość członków drużyny dla nikogo nieznana, system działa, więc wszystko jest na miejscu. Jednak nikt nie przewidział, iż na polu walki pojawi się poza organizacjami rządowymi, przestępczymi nowy zawodnik, który jest o wiele większym zagrożeniem. Pewni ludzie postanowiliby powołać jeszcze do życia jeden system. Otóż „Maszyna” i jej egzystencja dla wtajemniczonych jest znana pod pseudonimem „Northen Lights”. Oficjalnie nie ma po niej śladu, bo wszystkie książki zamknięto. Na polu, jak wspomniałem wcześniej pojawia się nowy gracz znany, jako „Samarytanin”. Można powiedzieć, że jest to lepsza wersja dziecka Fincha, ale jest między nimi różnica. Dla drugiego systemu wszyscy są nie ważni i właśnie Samarytanin jest gotów poświęcić ludzi by nastał nowy świat, jak w Biblii. By nastał nowy świat trzeba poświęcić obecny. Finch jednak stworzył swoje dziecko tak by każdy nawet najmniej ważny element się liczył. Dlatego właśnie nigdy nie dał jej pozwolenia na używanie całej jej mocy, bo wiedział, że ona da radę wygrać w tym starciu Bogów.

Podczas oglądania wszystkich sezonów naszło mnie kilka myśli, które właśnie nigdy by się pewnie nie pojawiły gdyby nie ta produkcja. Oto kilka z nich:

Pierwszą jest: Czy taki system, jak „Northen Lights” lub „Samarytanin” może lub istnieje już naprawdę? W Polsce raczej nie znajdzie się taki ktoś, jak Finch, ale w Stanach Zjednoczonych zwłaszcza po faktycznym 9/11, kto wie, czy nie istnieje, chociaż namiastka takiej sztucznej inteligencji lub trwają pracę nad czymś podobnym. Nikt tego nie wie, a nawet gdyby wiedział to nie powie, bo egzystencja takiego systemu jest warta czyjegoś życia. Zresztą dowodem nad pracami nad takim projektem jest to, co ujawnił nam Edward Snowden. Ukazał on przecież światu, że CIA szpieguje wszystkich Amerykanów. Idealnym obrazem jego historii może być film, którego premiera już za jakiś czas.

Drugą rzeczą, którą zauważyłem i zastanawia mnie ona do dziś jest to czy dzięki funkcji bluetooth w naszych telefonach można zrobić sobie klona telefonu i za pomocą naszego urządzenia podsłuchiwać i widzieć aktywność osoby złapanej w nasze sidła. W serialu wydawało się to przydatnym w wielu przypadkach, gdy trzeba było dowiedzieć się czegoś o numerach, które trzeba było śledzić, a to czasem była podstawa ich źródła informacji, gdy maszyna nic nie mogła znaleźć.

Trzecią, ale nie ostatnią rzeczą jest to czy można stworzyć program, który po instalacji na jednym urządzeniu to program sam zainstaluje się przenosząc się po sieci na inne urządzenia. Pominę, że jest to pogwałcenie Prag na temat prywatności, ale nie o to tutaj teraz chodzi. Czy ktoś kiedyś będzie na tyle zdolnym by napisać tak skomplikowany program i wiedzący, co ma robić, gdy w sieci pojawia się inne potencjalne urządzenia, gdzie ma się on pojawić i być w dodatku nie wykrywalnym?

Ostatnia rzeczą, jaka znajduje się na mojej liście: Czy istnieje urządzenie, które nie jest podatne na różnego rodzaju ataki hakerów? Z zamkniętym, bezpiecznym systemem? Pewnie gdzieś się znajdą, ale ile i na ile będzie z nich bezpiecznych. Nie wiadomo.

Czy istnieją jakieś techniki, oprogramowanie, którego zadaniem jest ochrona naszych danych i naszej prywatności. Czy może po prostu wystarczy kawałek taśmy klejącej, czarnej, której używa twórca Facebooka Mark Zuckerberg? Kto wie.

Ze swojej strony powiem jeszcze tyle, że serial „Impersonalni” jest jednym z niewielu dobrych seriali, które spotkałem na swojej drodze. I chyba jedynym, który tak świetnie opowiada o problemach, które związane są z inwigilacją, ochroną danych osobowych i jak dobro świata i jego egzystencja jest warta poświęcenia innych.

Jest to jeden z niewielu seriali, który mógłby wrócić po pewnym czasie na antenę z nowymi przygodami bohaterów, jednak szkoda, że postanowili zakończyć go na piątym sezonie, który może wydać się dziwnym, bo wiele osób, gdy go oglądało to płakało naprawdę, gdyż przez cały ten czas i wszystkie perypetie drużyny Maszyny można było zżyć się z wieloma postaciami i wręcz nawet im kibicować w sytuacjach, których wiedzieli, że nie wyjdą obronną ręką i mogą polec, co skończy się ich śmiercią.

Improbite
1 lipca 2016 - 13:30