Recenzja Onechanbara Z2: Chaos - Danteveli - 2 lipca 2016

Recenzja Onechanbara Z2: Chaos

Danteveli ocenia: Onechanbara Z2: Chaos
57

Dawno, dawno temu w koszu w jednym z hipermarketów natrafiłem na całą masę gier na PlayStation 2. Jedną z produkcji jakie wpadły w moje ręce była gierka o wiele mówiącej nazwie Zombie Zone. Produkcja w której dziewczyna w kostiumie kąpielowym i kowbojskim kapeluszu walczy z armią zombie wydała mi się jednym z głupszych tytułów na które natrafiłem. Coś w tym klonie Dynasty Warriors zaintrygowało mnie na tyle, że postanowiłem śledzić dalsze losy cyklu gier o polowaniu na zombiaki w negliżu. Ostatnio na PC wylądował najnowszy tytuł z tej serii. Czy mogłem odmówić sobie przyjemności ze sprawdzenia jak kiepskie jest Onechanbara Z2: Chaos?

Chciałbym napisać coś o fabule tej gry ale jest to praktycznie niemożliwe. Mamy do czynienia z bezpośrednią kontynuacją gry Onechanbara Z: Kagura – gry która nigdy nie opuściła brzegów Kraju Kwitnącej Wiśni. Jest to o tyle irytujące, że w tamtej pozycji dodano dwie nowe, główne bohaterki, które są bardzo ważnym elementem fabuły. W skrócie wszystko wygląda tak, że mamy oryginalne siostry polujące na zombie. Kagura wprowadziła do rozgrywki frakcję wampirów, która reprezentują dwie nowe siostry. Pomiędzy bohaterkami jest jakiś konflikt ale tymczasowo odkładają go one na bok by walczyć z potężnymi wampirami, które stoją za całą pandemią żywych trupów. Przynajmniej tyle udało mi się wywnioskować ze skrawków fabularnych jakie są dla nas dostępne podczas rozgrywki. Nie żeby to miało jakieś większe znaczenie. Przecież Onechanbara od zawsze sprowadza się do siepania wszystkiego co nawinie się nam pod miecz. Po prost trochę dziwi mnie fakt, że wydając ten tytuł na PC nie zdecydowano się na jakieś wprowadzenie dla osób nie mających pojęcia czym ten cykl jest. Zwłaszcza w sytuacji gdy nowe wampiryczne bohaterki swoim wyglądem bardzo przypominają oryginalny duet.

 

Gameplay tej produkcji to taki coś przypominającego trochę slashery z epoki PlayStation 2. Podobnie jak w przypadku Devil May Cry mamy do czynienia z serią aren, gdzie musimy pokonać wszystkich wrogów by móc pójść dalej. Dodatkowo jesteśmy oceniani za to jak dobrze poszło nam dane stracie a suma ocen decyduje o rankingu jaki otrzymamy na koniec poziomu. System walki opiera się na kombinacjach ataków wykonywanych za pomocą dwóch przycisków. Mamy także całkiem spora mobilność dzięki funkcji wykonywania „wślizgów” w powietrzu po podskoku. Każda z czterech dostępnych bohaterek ma swój konkretny wachlarz ruchów powiązany z tym jaka broń jest w jej posiadaniu. Podczas misji możemy przełączać się pomiędzy bohaterkami a także zmieniać ostrze z którego korzystają w danej chwili. Innym elementem przypominającym mi Devil May Cry jest odpowiednik Devil Triggera. Po tym jak bohaterki pokonają odpowiednio dużą ilość wrogów i „wykąpią” się w ich krwi wchodza one w stan szału dający im super siłę , szybkość i inne podobne bajery. W przypadku Kagury (jedna z bohaterek) staje się ona jakimś wampiro-demonem kojarzącym mi się z demonicznym wyglądem syna Spardy

 

W grze występuje trochę dziwaczna mechanika „ przeładowywania broni białej” Element ten polega na tym, że im więcej wrogów pokonamy tym więcej krwi zostaje na naszym orężu. Jeśli posoki będzie zbyt dużo to nasz miecz, pięści cz piła mogą utkwić we wrogu.

 

Ogólnie mechanika rozgrywki nie jest specjalnie skomplikowana ale pozwala na w miarę rozbudowany system walki. Mamy możliwość wykonywania olbrzymich kombinacji ataków i żonglowania nieumarłymi w powietrzu. Szkoda tylko że służy to nieskończonym walkom na małych arenach podczas nudnawych misji. To w połączeniu ze zbyt wytrzymałymi przeciwnikami może nas zanudzić na śmierć. Poziomy nie są zbyt interesujące co dobija się negatywnie na odbiorze całości. Jest to naprawdę dziwaczna kwestia kiedy twórcy decydują się stworzyć całkiem przyjemny system walki ale nie wykorzystują go w pełni

 

Onechanbara Z2: Chaos mimo wszelkich zmian i nowinek dalej pozostaje prostym slasherem. Gierka ciągle opiera się o nieustanne klepanie chodzących wokół nas zombiaków. Element katharsis związanego z siepaniem wszystkiego naokoło nas, gdzie czujemy się najistotniejszą i najsilniejszą postacią na świecie dalej jest obecny. Pod tym względem Onechanbara zawsze przypominało cykl Warriors od Koei. Wiele w tej kwestii się nie zmieniło. Jest to bez wątpienia największy atut gry. Bezstresowe pokonywanie masy przeciwników daje masę frajdy. Dodałbym do tego trochę podobieństw do Lollipop Chainsaw. Nie chodzi tu jedynie o fakt, że jedna z bohaterek jest młodą dziewczyna zabijającą żywe trupy za pomocą piły spalinowej. Chodzi mi również o komiksowe wstawki przerywnikowe i atmosferę z horrorów klasy b albo c. Do mnie te elementy trafiają ale jestem jednym z tych, którzy oglądali pełnometrażowy film Onechanbara. To chyba najlepiej wskazuje jak wiele szmelcu jestem w stanie znieść.

 

 

Oczywiście jest jeszcze jedna kwestia obok której trudno przejść bez komentowania. Chodzi oczywiście o stroje naszych bohaterek. Pruderyjne osoby mogą sobie odpuścić ten tytuł bo nie dość, że latamy w nim dziewczynami walczącymi zombie w najmniejszych strojach bikini jakie kiedykolwiek były stworzone to mamy jeszcze coś dla fetyszystów gothic lolita. Podobnie jak w Senran Kagura mamy także element ubierania dziewczyn w rożne stroje. W tym masa tych z płatnego DLC. Niektóre z nich wydają się przekraczać granice dobrego smaku w zdecydowany sposób.

 

 

Nie ma co ukrywać, że najnowsze Bikini Zombie Slayers jest grą niemiłosiernie brzydką. Wynika to z bardzo prostej przyczyny. Większość elementów otoczenia i tekstur zostało skopiowane z nie wydanej na zachodzie gry Onechanbara Z Kagura. Nie byłoby w tym nic specjalnie strasznego gdyby nie fakt, że jest to tytuł wydany na Xboksa 360. Mamy więc grafikę z budżetowej produkcji wydanej na konsolę poprzedniej generacji. Efektem czegoś takiego jest ohydna oprawa wizualna. Małe, brzydkie lokacje, dość ubogie w detale modele pobocznych postaci i ogólna bida. Da się z tym przeżyć zwłaszcza jeśli jest się przyzwyczajonym do japońskich budżetówek ale z drugiej strony mamy jakieś oczekiwania co do pecetowych portów gier konsolowych. Podbita rozdziałka w tym wypadku to trochę za mało.

 

Z2 Chaos to trochę dziwny port. Pierwsze kroki serii na PC wydają się być lekkim strzałem w stopę . Spotkałem się z narzekaniem wielu osób na to, ze gra się sypie lub wcale nie da się jej odpalić. Całość cierpi na raczej kiepską optymalizację. Dodatkowo zdecydowano się na osobną sprzedaż masy DLC w postaci kostiumów dla bohaterek ( w tym niesławny owocowy strój).

 

 

Onechanbara Z2: Chaos to średniak. Całkiem przyjemny średniak ale wciąż średniak. Szkoda trochę tego że siepanie stojących sobie przeciwników połączone jest z nudnymi poziomami i brakiem interesujących wyzwań. Dodatkowo nie każdemu może przypaść stylistyka tej produkcji. Nie mogę polecić tego tytułu ale je

Danteveli
2 lipca 2016 - 10:06