Recenzja Final Fantasy: Brave Exvius - Danteveli - 9 lipca 2016

Recenzja Final Fantasy: Brave Exvius

Danteveli ocenia: Final Fantasy: Brave Exvius
70

Final Fantasy nie ma zbyt wielkiego szczęścia do urządzeń mobilnych. Na każdą interesująca grę opartą na kultowej serii otrzymujemy jakiegoś crapa albo leniwy port. Dlatego też podczas pierwszego odpalenia Final Fantasy: Brave Exvius nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Czy nadszedł dzień gdy usunę z telefonu Final Fantasy Record Keeper i zastąpię tą gierkę jakimś innym prostym RPG? Czy też Brave Exvius to wpadka marnująca tylko ograniczoną przestrzeń dyskową mojego telefonu?

Final Fantasy: Brave Exvius to kolejny tytuł z segmentu Free to Play od Square Enix. Tym razem jest to produkcja typu „Social RPG” zbudowana na bazie innej gierki. W najprostszych słowach jest to Brave Frontier z doczepioną metką Final Fantasy aby trafić do jeszcze większej ilości graczy. Oczywiście dodano do produkcji kilka oryginalnych pomysłów ale całość przypomina każdą inną grę tego typu jaka pojawiła się na urządzeniach przenośnych w przeciągu ostatnich kilku lat.

 

Elementem wyróżniającym Final Fantasy: Brave Exvius spośród konkurencji jest ambitna próba wrzucenia do rozgrywki fabuły wprost z klasycznych gier JRPG. Mamy więc scenki przerywnikowe w stylu tych z Final Fantasy VI. Sporo dialogów pomiędzy misjami i inne tego typu bajery. Sama historia jest sztampowa i na dłuższą metę niezwykle nudna. Po jakichś 6 godzinach rozgrywki dałem sobie z nią spokój i zacząłem pomijać przegadane sekwencje o ratowaniu świata i innych pierdołach. Doceniam jednak staranie zbudowania czegoś bardziej interesującego od typowych klikaczy pozbawionych jakiejkolwiek fabuły.

 

 

Kampanię z Final Fantasy: Brave Exvius można podzielić na dwie części. Pierwszą z nich jest chodzenie po miastach i jaskiniach. Recenzowany tytuł przypomina wtedy Final Fantasy na NESa i SNESa . Mamy dostęp do sklepów, noclegu i masy NPC z których część może poprosić nas o jakieś przysługi. W ten sposób odblokowujemy proste zadania poboczne oparte zazwyczaj na eksploracji i pogadaniu z odpowiednimi osobami. Obok tego mamy także pojedynki z wrogami. Element ten jest czymś pomiędzy tradycyjnym turowym JRPG a systemem zastosowanym w Final Fantasy: Record Keeper. Mamy więc drużynę złożoną z 5 naszych jednostek a także pomocnika od któregoś z naszych kolegów. Toczymy serię 4 do 5 walk, bardzo często kończącą się pojedynkiem z bossem. Podczas naszej tury wydajemy polecenie wszystkim swoim jednostkom. Pierw wybieramy co dany bohater ma zrobić a dopiero później klikamy na niego jeszcze raz by wykonał dana czynność. Mamy dostęp do standardowych ataków, używania przedmiotów, obrony a także korzystania z umiejętności specjalnych lub magii. W trakcie walki napełnia się nam także pasek Limit pozwalający na wykonanie super akcji. Jeśli uda nam się je odblokować to możemy także korzystać pomocy summonów znanych jako Espery. Po zdecydowaniu się co chcemy zrobić odpalamy pojedynczo naszych wojowników. Ma to znaczenie bo w grze pojawia się system combo. Każda z jednostek zabiera jakiś czas na wykonanie swojej czynności. Jeśli odpowiednio uruchomimy naszych ludzi to zadamy większe obrażenia. Walki w znacznej mierze są niezwykle proste. Dopiero w dalszych fazach gry napotkamy przeciwników wymagających użycia taktyki polegającej na czymś więcej niż bezmyślnym atakowaniu. Z tego względu grze brakuje najfajniejszego elementu z Recored Keeper. Nie mamy motywacji do szukania jak najskuteczniejszych sposobów pokonywania wrogów jeśli automatyczne naparzanie ich i tak poprowadzi nas do zwycięstwa.

 

Poza kampanią istnieje także otchłań. Jest to miejsce gdzie możemy walczyć z wrogami by zdobywać cenne surowce, złoto lub więcej punktów doświadczenia. Każdego dnia możemy na dobę odblokować jeden z wariantów otchłani i powalczyć z bestiami by odblokować brakujące nam przedmioty lub materiały niezbędne do przebudzenia naszych bohaterów.

 

Mamy także dostęp do koloseum. Jest to cykl starć z przeciwnikami bez pomocy ze strony jednostek naszych kumpli. Zabawa polega na tym, że pierw toczymy 10 rund walk ze zwykłymi przeciwnikami a potem mierzymy się z bossem. Pokonanie bydlaka odblokowuje nam dostęp do wyższego szczebla rankingowego. Wraz z postępami odblokowujemy rzadkie przedmioty przydatne w kampanii. Tryb ten korzysta z osobnej puli punktów energii co sprawia, że na przemian korzystamy z tej opcji, kampanii i otchłani.

 

W trzech powyższych trybach rozgrywki spędzimy najwięcej czasu. Możemy jednak posiedzieć także przy systemie tworzenia przedmiotów na bazie przepisów i zdobywanych w trakcie gry surowców. Mamy też możliwość levelowania naszego summona z całkiem rozległym drzewkiem umiejętności. Obok tego mamy także sklepik, gdzie możemy wydać naszą kasę i „jednorękiego bandytę” pozwalającego nam na zdobywanie nowych postaci w zamian za monety lub specjalne bilety.

 

Jeśli chodzi o elementy free to play to najnowsze Final Fantasy odhacza praktycznie wszystko. Mamy punkty energii, które zużywamy podczas rozgrywki i czekamy na ich przywrócenie. Kilka typów walut służących do zakupu rzeczy. Mamy różne postacie z przypisaną im ilością gwiazdek odpowiadających ich potencjalnej sile i rzadkości. Nowe jednostki zdobywamy poprzez losowanie. Dodatkowo w grze jest element karmienia bohaterów innymi by podbijać sobie levele i wszelkie inne podobne bajery. Tak naprawdę jedynym problemem jest energii, która bardzo szybko się wyczerpuje. Po zagraniu jakichś dwóch czy trzech wyzwań musimy odczekać dobre 20 minut nim ponownie będziemy mogli zapuścić się w jakieś jaskinie czy lochy.

 

 

Przyznam się bez bicia, że nie jestem fanem oprawy graficznej z Brave Exvius. Wynika to głównie z powodu tego jak wyglądają postaci. Coś mi przeszkadza w modelach tkwiących gdzieś pomiędzy epoką 16 bit a tym co oferuje PlayStation. Trudno ubrać to w słowa ale dla mnie bohaterowie podczas walk nie wyglądają zbyt dobrze. Co innego przepiękne tła i solidny wygląd przeciwników. Muzyka przygrywająca nam podczas wyprawy to klasa sama w sobie. Na tym polu Final Fantasy jeszcze nigdy mnie nie zawiodło i nie zanosi się aby w najbliższym czasie taki stan rzeczy miał ulec zmianie. Po części to zasługa najlepszej w historii melodii jaką słyszymy po każdej wygranej walce. Ten genialny kawałek zawsze sprawia, że jestem podekscytowany i mam ochotę na więcej starć z potworami.

 

Jedyną rzeczą z jaką mam większe problemy w stosunku do tej gry jest to, że czasami podczas większych zadym apka potrafi się przywiesić. Jeśli odpalę naraz super ataki wszystkich moich bohaterów to czeka mnie chwila wyczekiwania aż eksplozja kolorów zostanie przetworzona. Jest to jedyna poważna niedogodność jaką odczułem podczas kilkunastu godzin spędzonych z tym tytułem. Nawet ograniczona energia nie była przesadnie uciążliwa. No chyba że ktoś bez płacenia chce ciągiem siedzieć po kilkadziesiąt minut przy tej produkcji. W obecnej sytuacji jest to tytuł do odpalenia na 5, może 10 minut po czym trzeba trochę odczekać by móc grać dalej. Coś w sam raz na chwilkę przerwy pomiędzy wykonywaniem innych czynności.

 

Final Fantasy: Brave Exvius nie wybija się zbytnio ponad innych przedstawicieli swojego gatunku na telefony komórkowe. Marka Final Fantasy pomaga a elementy z klasycznych gier JRPG nie mogą zaszkodzić. Jest to jednak trochę zbyt mało by gracze oderwali się od gier dominujących obecnie na rynku i zaczęli katować w ten tytuł. Ja na pewno jeszcze w ten tytuł pogram ale gdy na telefonie zacznie brakować miejsca to Final Fantasy: Brave Exvius pewnie pójdzie do odstrzału.

Danteveli
9 lipca 2016 - 19:22