Recenzja Crush Your Enemies na PC - Danteveli - 16 lipca 2016

Recenzja Crush Your Enemies na PC

Danteveli ocenia: Crush Your Enemies
65

Conan Barbarzyńca może pochwalić się jedną z najlepszych linijek w historii filmów fantasy. Słynna scena o tym co jest najważniejsze w życiu jest jednym z wielu elementów, które sprawiły, że filmidło o wojowniku z Cymerii jest obrazem kultowym. Teraz doczekaliśmy się gry, która nie tylko zainspirowana jest produkcją z byłym gubernatorem Kalifornii ale nawet w tytule ma fragment z uwielbianego przez wielu cytatu. Tylko czy Crush Your Enemies jest na tyle dobre by móc śmiało nawiązywać do przygód Conana?

 

Crush Your Enemies to kolejny RTS stworzony z myślą o osobach szukających szybkiej i niespecjalnie skomplikowanej gry strategicznej. Czegoś co można odpalić na telefonie na dwie czy trzy minuty podczas czekania na autobus. Pod tym względem gra przypomina mi trochę recenzowane niedawno Mushroom Wars. Do formuły dorzucono jednak kilka elementów wyróżniających Crush Your Enemies spośród innych produkcji. No i muszę jeszcze nadmienić, że za g odpowiadają Polacy ze studia Vile Monarch. Nie żeby to miało jakieś olbrzymie znaczenie ale swoich się wspiera i świadomość, że za Crush Your Enemies mogła wpłynąć na mój odbiór tej produkcji.

 

Fabuła gry skupia się na losach wodza barbarzyńskiego plemienia lubującego się w piciu i łupieniu. Wraz ze swym synem i całą bandą wojowników nasz bohater walczy ze wszystkim co stanie na jego drodze. Powiem bez zbędnego obijania w bawełnę, że nie pasuje mi to jak opowiadana jest nam historia barbarzyńców. Wszystko to za sprawą niezbyt zabawnego poczucia humoru twórców tej gierki. Co chwilę serwowane nam są „zabawne” dialogi z popkulturowymi nawiązaniami i wrzutkami z niecenzuralnych słów. Na początku wydaje się to całkiem interesujące ale szybko okazuje się, że żaden z kawałów nie trafił do mnie i mniej więcej w połowie gry odpuściłem sobie czytanie tych tekstów. Oczywiście poczucie humoru jest czymś bardzo subiektywnym i nie zdziwiłbym się gdyby inne osoby zakochały się w tych pikantnych żarcikach. Przypomina mi to trochę sytuację z filmem „Chłopaki nie płaczą”. Moi znajomi cały czas sypali żartami z tego filmidła a ja nie uważałem, żeby było w nich cokolwiek śmiesznego. W przypadku Crush Your Enemies może też chodzić o nastawienie gry do nas jako gracza. Na przykład jeśli chcemy wyjść z gry zostaje nam zaserwowany tekst o powrocie do marnego korpo-życia. Z jednej strony jest to całkiem fajne i przypomina to co się robiło w grach 20 lat temu. Jednak gdybym był skazany na męczarnie w bezdusznej korporacji to wrzutkę w tym stylu wziąłbym do siebie dość mocno. Na szczęście jako wieczny student nie muszę się przejmować takimi rzeczami.

 

Rozgrywka tej produkcji to RTS z wywaloną mechaniką budowania bazy. Podobnie jak w Mushroom Wars podstawą jest zdobywanie przez nasze jednostki określonych typów budynków. Mamy chatki, gdzie nasze jednostki będą nieustannie produkowane, miejsca ulepszające i zamieniające naszych wojowników w inne rodzaje jednostek a także różne wieżyczki strzeleckie. Nowością jest tutaj wprowadzenie podziału mapy na pola. Każdy level zbudowany jest z masy kwadracików po których możemy się poruszać jedynie jeśli są one naszego koloru. Oznacza to, że poza zdobywaniem budynków musimy się także przejmować zajmowaniem kolejnych pól. Polega to na tym, że jednostki stoją przez kilka chwil na danej pozycji i zdobywają ją niczym flagi w trybie Conquest z Battlefielda. Po polach w naszym kolorze możemy się swobodnie poruszać podczas gdy wrogie pole trzeba pierw zdobyć by móc pójść dalej. Dodaje to dodatkowej warstwy strategicznej do szybkiego klikania i pędzenia do kolejnych budowli. Wynika to z tego, że poprzez zdobywanie pół możemy spowalniać wroga a także wykorzystywać umiejętności naszych jednostek. Przykładowo nasi łucznicy będą w stanie rozgromić większość przeciwników jeśli pomiędzy nimi a wrogiem będzie znajdować się jedno pole nie należące do naszego rywala. W drugiej części kampanii do gry zostaje dorzucony kolejny element. Tym razem jest to zdobywanie surowców takich jak drewno a także gromadzenie pożywienia. Zmienia to trochę rozgrywkę na coś przypominającego bardziej standardowe RTS. Nadal nie mamy możliwości budowania tego co chcemy ale po małych mapkach rozsiana jest sterta ruder, które możemy przejąć i odbudować jeśli mamy określoną ilość drewna. Ten wariant rozgrywki wydał mi się trochę bardziej interesujący bo wprowadza do gameplayu element walki o surowce. Na mapie jest tylko kilka drzewek i odrastają one powoli. Podobnie jest z farmami, które tylko co jakiś czas dostarczają nam nową świnię lub kurczaka. Zdobycie ich może zdecydowanie ułatwić nam pokonanie danej misji.

 

Kampania gry poprowadzona jest w sposób kojarzący się z grami mobilnymi. Mamy serię króciutkich misji sterczących na trzy może cztery minuty. Wpasowuje się to idealnie w szybkie tempo produkcji i to, że na telefonach gramy zazwyczaj przez chwilkę po czym wracamy do innych czynności. W pewnym stopniu wiąże się z tym zaimplementowany w grze system wyzwań. Na każdy poziom przypadają trzy zadania za które zostaniemy nagrodzeni wrogimi głowami. Może to być pokonanie mapy w określonym czasie, używając tylko danego typu jednostek albo nie tracąc zbyt wielu ze swoich wojowników. Wyzwania są dość różnorodne i zachęcają nas do powtarzania poziomów by zaliczyć je na 100%. Kampania składa się z cyklu zróżnicowanych misji, które wprowadzają nas (bardzo powoli) we wszystkie niuanse gameplayu. Pozwala to na postawienie nam różnych zadań. Czasem naszym celem będzie zniszczenie wroga. Innym razem będziemy musieli odeprzeć jego atak lub zdobyć określoną budowlę. W trakcie gry na mapie świata zdobywamy specjalne wioski produkujące piwo. Trunek ten wymieniamy na przedmioty ułatwiające nam pokonywanie poziomów.

 

Muszę przyznać, że druga część rozgrywki przypadła mi trochę bardziej do gustu. Może to przez moje przyzwyczajenie do bardziej tradycyjnych strategii czasu rzeczywistego ale byłem bardziej wciągnięty w planowanie najefektywniejszej metody zdobywania surowców i budowli tak by zmiażdżyć wroga najszybciej jak to możliwe.

 

Poza stosunkowo krótkim trybem dla jednego gracza Crush Your Enemies dostarcza nam też multiplayer online. Są to pojedynki 1 na 1 oparte na zasadach z kampanii. Jest to całkiem fajna propozycja bo żywy gracz jest bardziej nieprzewidywalny niż komputerowe AI. Niestety gra nie jest zbyt popularna online i znalezienie innych chętnych do potyczek nie jest łatwe. W moim przypadku nawet jeśli już na kogoś trafiłem to osoba ta zwiewała nim rozpoczął się mecz.

 

Oprawa graficzna tej produkcji przypomina mi trochę stare francuskie komiksy. Nie wiem dokładnie czemu ale kiedy tylko zobaczyłem jak wyglądają postacie w scenkach przerywnikowych to pomyślałem o komiksie Iznogud, który wieki temu napotkałem w Świecie komiksu. Całość wygląda przywozicie ale cierpi na „interfejs stworzony pod urządzenia mobilne”. Może to tylko mój problem ale nie jestem wielkim fanem udawania, że monitor mojego komputera jest jak wielki tablet czy telefon a kursor myszki to niby mój palec. Niby da się to przeżyć ale efektem tego jest sterowanie, które mogłoby być lepsze gdyby w pełni doceniono możliwości jakie daje nam myszka komputerowa.

 

Crush Your Enemies to dobra gra, przy której można całkiem przyjemnie spędzić kilka godzin. Nie trafił do mnie humor tej produkcji i chciałbym aby produkcja miała więcej misji. Jednak bawiłem się przy tej gierce naprawdę dobrze i z chęcią zagram w ten tytuł raz jeszcze na swoim telefonie. Wydaje mi się, że to własnie urządzenia mobilne są idealną platformą dla tej gry.

Danteveli
16 lipca 2016 - 10:15