Stephena Hawkinga nikomu nie trzeba przedstawiać. To prawdopodobnie najbardziej znany naukowiec na świecie. Być może cała ta celebrycka otoczka byłaby mniejsza, gdyby nie choroba, która go dotknęła. Paradoksalnie to właśnie stwardnienie zanikowe boczne sprawiło, że jego postać znają nawet ci, którzy kompletnie nie interesują się fizyką. Jeśli nie pamiętają jego nazwiska, to kojarzą gościa, który siedzi na wózku i porozumiewa się poprzez generator mowy. Jego niezwykła biografia to gotowy scenariusz filmu. To nie pierwsza fabuła opowiadająca o Hawkingu. Jak wyszło tym razem?
W Lublinie powstało trzecie w Polsce (po Warszawie i Krakowie) kino z salą 4DX. Miałem okazję wziąć udział w pokazie jego możliwości. Podczas kilkunastominutowej prezentacji zostały nam puszczone zwiastuny "Mission Impossible 5", "Terminatora: Genisys", całkiem długi fragment najnowszego "Mad Maxa" oraz dwie reklamy Skoda 4DX. Popcornu lepiej ze sobą nie zabierać.
Ludzie będą coraz głupsi. Tak wygląda smutne proroctwo komedii „Idiokracja”z 2006 roku. Film, pod pozorem pokazywania świata 2500 roku, jest satyrą na współczesność. Zobaczmy, czy świat faktycznie zmienia się tak, jak pokazał to film i czy już dzisiaj możemy obserwować powolne zmiany ku filmowej „Idiokracji”. Niby komedia, a jednak horror.
Nowy produkt terminatoropodobny kojarzy mi się ze słowem, które zaczyna się na G, a kończy literką O. Twórcy położyli na talerzu pierwszego "Terminatora" i od niego rozpoczęli posiłek. Dosypali sporo drugiej części i przyprawili własnymi zepsutymi pomysłami. Na koniec spędzili całą noc w toalecie. To co po sobie tam pozostawili to właśnie "Terminator: Genisys". Nawet nie spłukali wody.
Nieznani reżyserzy, anonimowa obsada, niski budżet, brak kinowej dystrybucji. Co z tego wyszło? Jeden z ciekawszych horrorów ostatnich lat. Nie ma tutaj ostrych scen i taniego straszenia. Jest za to świetny, klaustrofobiczny klimat i nieszablonowa fabuła.
…i zdecydowanie jeden z najgorszych. Andrzej Żuławski w duecie z Manuelą Gretkowską zrobili pseudoartystyczne “dzieło”, które miało za zadanie szokować. Wspólnie doszli do wniosku, że skoro będzie skandal, to dbałość o realizację przynajmniej na poziomie licealnego kina amatorskiego można sobie odpuścić. Boguś, czemuś tam zagrał?
Jest taka scena w "Jurassic World", gdy jeden z drugoplanowych bohaterów - stylizowany na nerda - narzeka na wprowadzanie do parku zmutowanego potwora. Kiedyś wystarczyły zwykłe dinozaury, by ludzie mdleli z zachwytu lub przerażenia. Dawniej park z dinozaurami miał tę magię - w końcu przywrócono do życia wymarłe gigantyczne gady, a to nie zdarza się codziennie. Nikt wtedy nie myślał, że potrzeba więcej zębów i kłów, aby przyciągnąć tłumy. Ten niewiele wnoszący do fabuły bohater jest po części głosem widzów, którzy ruszyli do kin z powodu pozytywnych wspomnień związanych z pierwszą częścią. Mam także wrażenie, że reprezentuje on jednak także twórców, którzy chcą wytłumaczyć swoje postępowanie i prosić o przebaczenie. No nie wiem.
Trudno uwierzyć, że ten film zrobił 71-letni dziadzio. „Wilk z Wall Street” aż kipi od energii. To bardzo szybki rollercoaster, który zwalnia tylko na chwilę, gdy jest na górze. Sekundę później zjeżdża z jeszcze większą prędkością. Martin Scorsese zrobił film na własnych warunkach, nie poszedł na żadne ustępstwa, świadomie rezygnując z płomiennego przemówienia ze sceny na rozdaniach Złotych Globów i Oscarów. Bo gejowskiej orgii, publicznej masturbacji (i wychwalania jej zalet) oraz oddawania czci hedonistycznemu życiu, narkotykom i szczaniu na flagę USA konserwy z jury prestiżowych nagród nie kupią. Nie zmienia to w niczym faktu, że to jeden z najlepszych filmów ostatnich lat.
Twórcy postanowili wyjątkowo tanim zagraniem wkurzyć fanów na całym świecie, a ja z każdym kolejnym sezonem zastanawiam się, dlaczego w ogóle to oglądam. UWAGA BĘDĄ SPOILERY DOTYCZĄCE FINAŁU SEZONU WŁĄCZNIE.
To nie był dobry dzień dla wielu celebrytek. Do sieci wyciekły nagie fotki mniej i bardziej znanych aktorek, piosenkarek, modelek. Nie jednej i nie dwóch, a kilkudziesięciu, jeśli nie setek. Tajemniczy ktoś twierdzi, że posiada bardzo liczną kolekcję, a to, co już wypłynęło to zaledwie jej ułamek. Tym razem gwiazdy przez przypadek przysłużą się szczytnej akcji, którą roboczo nazwałem „Nie wrzucaj gołej dupy do Internetu”.
Rząd USA nie negocjuje z terrorystami. Co innego – studio Sony. Właśnie uległo naciskom hakerów najprawdopodobniej pracujących na zlecenie Korei Północnej. Film, który miał mieć premierę w najbliższych tygodniach, nie tylko nie trafi do kin, ale zupełnie zostanie wstrzymana jego jakakolwiek dystrybucja. W ten sposób ta zwykła komedia urosła do rangi zakazanego owocu.
Obecny Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego prof. Piotr Gliński zapowiedział, że rząd sfinansuje "polski film patriotyczny", który - wedle założeń - opowie o naszej historii, zawojuje świat i zostanie obsypany prestiżowymi nagrodami. Nie jest to nowy pomysł, bo Państwowy Instytut Sztuki Filmowej dorzuca sie do wielu kinowych produkcji. Nie ma tu jednak mowy o kwotach, które pozwoliłby wyprodukować film z hollywoodzkim rozmachem. Sama idea promowania kraju i prowadzenia polityki historycznej przy pomocy środków takich jak blockbustery jest ze wszech miar słuszna, ale wystarczy jeden błąd, by miliony publicznych pieniędzy zostały wydane w niewłaściwy sposób.
Koniec z żartami z Leo, który bardzo się starał, ale do tej pory nie udawało mu się zdobyć upragnionego Oscara. Teraz, grając jedną ze swoich słabszych ról, szóstą nominację wymienił na statuetkę. Najlepszym filmem został wybrany "Spotlight" o skandalu pedofilskim w Kościele, a najlepszą aktorką Brie Larson za przejmującą rolę w "Pokoju". Na gali sporo było politycznych i społecznych deklaracji. Zabrakło dobrego humoru.
Co roku staram się obejrzeć większość filmów nominowanych do Oscara. Taka tradycja jak karp i kutia. Przez najbliższy miesiąc będzie u mnie na blogu dosyć monotematycznie;)
Zaczynamy od "Django". Swoimi reckami podziliło się już z Wami trzech blogerów: tutaj, tutaj i tutaj. Ja napiszę troszkę inaczej. Raczej o wyprawie do kina, a nie samym filmie.
Western, w którym klimat melancholii, a nie akcja gra pierwsze skrzypce. Opowieść o ludziach, którzy przypominają wędrowców z przeszłości. Zupełnie nie pasują do czasów, w których przyszło im żyć. To nie film. To Red Dead Redemption. Jedna z najlepszych pozycji na X360 i PS3.