Assassin’s Creed w wiktoriańskiej Anglii – jak geografia wpływa na nasz odbiór serii? - Pilar - 3 grudnia 2014

Assassin’s Creed w wiktoriańskiej Anglii – jak geografia wpływa na nasz odbiór serii?

Oj, różnie mi się układało z Assassin’s Creed. Pierwsza odsłona sprawiła, że czułem się zaintrygowany, druga wprawiła mnie w zachwyt, trzecia podtrzymała pozytywne emocje, a później... no, mieliśmy kryzysowe chwile. Zwiastun zaniechania mojego rozwodu z tą serią objawił mi się w postaci Unity, którego jeszcze nie miałem okazji ograć i mam wrażenie, że biorąc pod uwagę jak (ponoć) niekompletna jest to produkcja – niewiele tracę z tego powodu. Tymczasem na horyzoncie widać kolejnego pana w kapturze i... kto wie, może ten przywróci serii miejsce na moim prywatnym piedestale.

Ubisoft prawdopodobnie znowu rozczarował sporą rzeszę fanów z całego świata, którzy rokrocznie modlą się o umieszczenie akcji któregoś z Asasynów w feudalnej Japonii, ale jednocześnie zainteresował może i jeszcze liczniejsze grono, ochoczo pakujące już bagaże do wiktoriańskiej Anglii. Tak, według serwisu Kotaku, nowa (nazywana roboczo „Victory”) odsłona tej serii cieszącej się gigantyczną popularnością, przeniesie nas do końcówki dziewiętnastego wieku, a więc w erę rządów na ziemiach Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii królowej Wiktorii (rekordzistki pod względem czasu panowania). Zjawiskiem szczególnie wyróżniającym te szalone dla Anglików czasy była rewolucja przemysłowa, dostarczająca na ulice wyspiarskich miast pierwsze klasyczne pociągi czy inne maszyny parowe. Promowano również wyższy standard życia wśród obywateli, którzy z czasem zaczęli korzystać z technologii fotografii czy bardziej przyziemnych środków, jak choćby mydło.

Cały postęp jaki zachodził podczas tego okresu w dziejach Wielkiej Brytanii zdaje się być wyjątkowo bardzo nastawiony właśnie na poprawienie norm kulturowych i sanitarnych, co popchnęło je znacznie w stronę szczebla, na którym znajdują się obecnie. Rozwój medycyny pozwalał na szybkie wyleczenie chorób, które niegdyś rozkładały całe miasta, pierwsze kanalizacje ograniczały przypadki rozprzestrzeniania się epidemii, a w szpitalach kluczowa stała się sterylność: tak narzędzi, jak i pomieszczeń czy samych lekarzy.

Jakie jednak buduje to tło dla serii nastawionej przecież przede wszystkim na akcję? Powstrzymam się od spekulacji, lecz wybuch eksploatacji tego tematu przez teksty kultury pozwala wierzyć, że są to czasy wdzięczne dla ludzi chętnych wrażeń. Assassin’s Creed: Victory zdaje się być elementem jakiegoś większego ruchu zainteresowania wiktoriańską Anglią, który zaczął się pojawiać już kilka lat temu, co mnie niezwykle cieszy.

W jego wyniku dostaliśmy co najmniej kilka seriali: Peaky Blinders, Ripper Street czy również po części Downtown Abbey, czy filmów, szczególnie tych spod znaku Sherlocka Holmesa (wciąż czekamy na nowe wieści, panie Guy Pearce). Ciężko nie wspomnieć również o inspiracji tą epoką i w grach komputerowych, co zaprezentowało Dishonored, Thief czy The Order: 1886. Już pierwsze screeny, przeplatające czytane przez Was akapity, pokazują jak wiktoriański Londyn zmieni dynamizm serii, pozwalając prowadzić walkę z dachu pojazdów czy poruszać się przy pomocy jakiegoś rodzaju wystrzeliwanej liny.

Do tego, że mamy w ogóle okazję poczytać o Victory, doprowadził ponoć wyciek, więc ciężko wymierzyć z tego powodu policzek Ubisoftowi, ale sam fakt, że prowadzą oni zaawansowane prace nad nowym Assassinem, kiedy poprzedni, już wydany, nie został nawet doprowadzony do w pełni grywalnej formy, pokazuje jawnie jak słabo mierzwi ich krytyka. Złośliwi żartują, że nad kolejnym Asasynem pracuje inne studio (te odpowiedzialne za „trójkę”) z tego powodu, że Ubisoft Montreal przez najbliższe kilka miesięcy będzie jeszcze łatać Unity i jest to całkiem możliwe. Ważnym jest, aby Kanadyjczycy wyciągnęli wnioski ze swojej porażki w Paryżu i nie powielili błędów w innej legendarnej, europejskiej stolicy.

Przejdźmy jednak do drugiej części dzisiejszego tematu, a więc uwarunkowania zainteresowania serią od geograficznego umiejscowienia jej akcji – zachodzi u Was coś takiego? Czy może jesteście kompletnie poświęceni serii Assassin’s Creed i na każdą wycieczkę do obojętnie jakiego miejsca (nawet bliźniaczo podobnego do poprzednich, tak, patrzę na Was „dwójko”, Brotherhood i Revelations) reagujecie z równie wielkim entuzjazmem? Dla mnie „setting” w czasie i przestrzeni jest bodaj najważniejszym elementem, na który zwracam uwagę w przypadku hitów od Ubisoftu, co jest właściwie wyjaśnieniem na to, dlaczego wiele z poprzednich odsłon nie otarło się o mój komputer. Nie czuję żadnych moralnych rozterek, kiedy muszę skreślić jakiegoś AC tylko dlatego, że postanowiono przeprowadzić naszego skrytobójcę przez tereny dobrze nam już znane lub zupełnie nie pasujące do konwencji serii (albo jej wizerunku w moich oczach). Jak jest z Wami? Jesteście tak „małostkowi”, czy bierzecie wszystko, co daje Ubisoft? No i przede wszystkim – jak ustosunkowujecie się do Victory? Sięgniecie po „londyńską” odsłonę, czy po przygodach z Unity mówicie Ubisoftowi „pas”?

Pilar
3 grudnia 2014 - 18:20