W ciągu trzech ostatnich lat dwukrotnie zdarzyło się, że płytą roku został dla mnie album autorstwa względnie nieznanego brytyjskiego zespołu, który bez wstydu eksperymentuje z formą. Po Arcane Roots i Sleep Token przyszedł czas na Loathe. Drugi pełnoprawny album tej ekipy ukazał się na rynku kilka dni temu, a ja nie mogę się otrząsnąć po zderzeniu z nim. Bo słuchanie go to jest momentami brutalne przeżycie.
Loathe wywodzi się z szeroko pojętego gatunku metalcore, ale szybko udowodnili, że takie szufladkowanie nie ma sensu. Wszystkie swoje hałaśliwe wydawnictwa (dwie EPki i jeden album - The Cold Sun z 2017 roku) wzbogacili o pierwiastek "czegoś więcej". Ale tego czegoś nigdy nie było tak dużo, jak na I Let It In and It Took Everything (swoją drogą - świetny tytuł!).
kalendarz wiadomości | |||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
|
zobacz więcej