Jak co roku w okresie przed Halloween ( Straszdziernik – staram się żeby nazwa się przyjęła) rynek zalany jest masą filmów i gier o tematyce grozy. Większość z tych produkcji to szybki skok na kasę ludzi spragnionych odrobiny strachu. Czasem jednak pomiędzy kiepskimi tytułami można natrafić na coś godnego uwagi. Może nawet dojść, że w okresie tym na rynku pojawi się gra godna wpisania w poczet kanonu gatunku. Czy wydane ostatnio Syndrome jest właśnie taką produkcją?
O Rainbow Six: Siege usłyszeliśmy po raz pierwszy podczas konferencji poprzedzających właściwe targi E3 w Los Angeles w 2014 roku. Zaprezentowane materiały bardzo „nakręciły mnie” na rzeczoną produkcję i z niecierpliwością na nią czekałem. Tymczasem czas mijał, a ja coraz bardziej ostrożnie podchodziłem do (d)ewoluującej w studiu Ubisoft gry. Dzisiaj, blisko rok po premierze najnowszego Rainbow Six i trzech darmowych dodatków, nie mam żadnych wątpliwości, że Siege to zupełnie inny tytuł niż ten, którego prezentacja oczarowała mnie w 2014 roku. Czy na to, co do dzisiaj udało się Francuzom wypracować, warto wydać pieniądze i komu przypadnie owo dzieło do gustu – na to postaram się odpowiedzieć w niniejszej mini-recenzji.
Trzy fantastyczne gry w cenie jednej, z uaktualnioną oprawą graficzną i wszystkimi możliwymi dodatkami. Seria Bioshockto dzieło sztuki, które powinien poznać każdy szanujący się gracz.
Dead Space 3 to kontynuacja serii, której pierwsza odsłona pokazała, że przeniesienie i rozwiniecie pomysłów z Resident Evil 4 na konsole obecnej generacji może przynieść świetny efekt. Pięć lat później wychodzi kolejny tytuł o martwej przestrzeni kosmicznej a prezentowane uniwersum rozrosło się do całkiem sporych rozmiarów (książka, komiksy, filmy). Zapowiedzi o zmianach w lubianej przez wielu graczy serii wywołały niepokój wśród fanów. Co-op i mikropłatności połączone z tragiczną kampanią reklamową (In the Air Tonight – WTF?) naprawdę zaszkodziły temu tytułowi. Czy oznacza to, że nie warto się nim interesować?
Kilka lat temu Electronic Arts było synonimem całego zła w świecie gier wideo. Tworzenie masówek i rok w rok kolejnych edycji tych samych tytułów, olewając świeże i innowacyjne pomysły. Sytuacja ta jednak uległa przynajmniej częściowej zmianie. Gdy w naszych czytnikach zagościło Dead Space, ludzie stwierdzili, że EA potrafi zainwestować w nowe IP. Gra okazała się świetnym kosmicznym Resident Evil 4, które to odnalazło rzesze fanów. Teraz pora na sequel. Czy spełni on oczekiwania graczy czy też jest powrotem do starej techniki dodawania numerku do tej samej gry?
Seria gier o Batmanie połączona w tytule słowem Arkham to jedna z najlepszych superbohaterskich opowieści w wirtualnym świecie. Nic więc dziwnego, że na zamknięcie trylogii firmowanej przez Rocksteady czekało wielu. Gdy Arkham Knight pojawił się latem 2015 roku, okazało się, że tylko konsolowa wersja może dumnie spoglądać na deszczowe miasto z wysokości. Gra na PC szybko wskoczyła do grupy najgorszych portów w historii i została w konsekwencji wycofana ze sprzedaży na Steamie na trzy miesiące. Później została naprawiona. Ja zaś w Arkham Knight zagrałem dopiero teraz, rok po przywróceniu sprzedaży gry na platformie Valve. I co? I jest bomba!
Jeśli śledziliście ostatnio moją aktywność na Gameplay.pl, to pewnie zauważyliście, że coraz bardziej pochłaniają mnie przygodówki ze stajni Artifex Mundi. Nie mogłem więc odpuścić sobie ostatniej paczki Humble Indie Bundle, w której to znalazło się kilka ciekawych pozycji tego studia. Jedną z nich była gra o tajemniczym tytule Legendy Wampirów: Prawdziwa Historia Kisilovy...
Sezon ogórkowy dla graczy dobiegł końca. Wakacje już dawno za nami, a wrzesień i październik rozkwitły oczekiwanymi premierami gier. Niemniej jednak chcę wspomnieć jeszcze o małej, sympatycznej produkcji, którą warto się zainteresować. Zwłaszcza, że jest ona dostępna również na urządzenia mobilne. Panie i Panowie poznajcie Braveland, grę od Tortuga Team!
Kiedy słyszę słowa skradanka i Feudalna Japonia to do głowy przychodzi mi od razu Tenchu i Shinobido. Wyśmienite produkcje o poruszaniu się jak cień i atakowaniu jak wąż. Niestety obie serie zostały porzucone przez swych twórców i od ładnych paru lat nie mieliśmy dobrego tytułu o ciężkiej robocie shinobi. Dlatego też z otwartymi rękoma przyjąłem Aragami. Czy produkcja hiszpańskiego studia Lince Works ma szansę dorównać tytułom od Acquire?
Dawno, dawno temu, w czasach kiedy komputery miały jeszcze stacje dyskietek, ludzie jarali się potencjałem produkcji Full Motion Video. Rynek zalany został masą produkcji, jednak do rewolucji nigdy nie doszło. Dzisiaj można na artefakty tamtej epoki jak Burn: Cycle czy Corpse Killer popatrzyć jedynie z zażenowaniem. Ktoś jednak ma sentyment do tego typu produkcji. Inaczej nie da się chyba wytłumaczyć premiery The Bunker. Czy horror FMV jest początkiem nowej epoki interaktywnych filmów?