Sekrety serii Dragon Age
Wszystkie grzechy Gothica. Jakim cudem tak źle zaprojektowana gra zdobyła tylu wiernych fanów?
Klasyczne CRPG i ich droga ku zapomnieniu
Postacie, dialogi, wybory - dywagacje o grach cRPG.
Pen & Paper #2. O tworzeniu postaci
Hej zagrajcie muzykanty! O bardach, skaldach i kapelach w grach RPG
Mass Effect stanowi jedną z najciekawszych marek ostatnich lat. Dzieło studia BioWare wzbudza podziw wielu graczy, ale także niezliczone kontrowersje. O zakończeniu trzeciej części napisano sporo rozpraw, chciałbym się skupić jednak na innym aspekcie, a mianowicie czy seria Mass Effect jest jeszcze cRPG-em, czy już innym rodzajem gry. Do rozważań na ten temat zaprosiłem myrmekochorię.
MaKaB: Witaj myrmekochoria.
myrmekochoria: Witaj.
Czemu przychodzi mi narzekać na doskonały stan RPG? Nie mam pojęcia, ale może się to zaraz wyjaśni. Nie będę sięgał do prastarej historii gatunku tj. papierowych sesji ani Ultimy z Lordem Britishem na czele, ponieważ zajęło by to wieki, a z pewnością nie posiadam tak sporej wiedzy. Ostanie piętnaście lat może wystarczy, aby wykazać mój marudzący i pokrętny punkt widzenia. Nie będę też skupiał się na historii, samych grach, pracownikach, egzemplifikacja posłuży mi do jakiegoś tam wniosku.
Jakiś czas temu świat obiegła wieść, że Jasper Byrne, twórca intrygującego Lone Survivor powróci z projektem określanym jako „Zelda X Demon’s Souls”. Gra miała nazywać się New Game + i odwoływać się do licznych klasyków konsolowego RPG.
Na to właśnie czekałem.
Jakiś czas temu zbiórka pieniędzy na Project Eternity, nową produkcję przygotowywaną przez studio Obsidian Entertainment, dobiegła końca. Mimo że gra jeszcze nie powstała, to już powoli zapisuje się w historii gamedevu i odnosi niemałe sukcesy.
Czasami nadchodzi gra, która przypomina mi o mojej miłości do danego gatunku. Taka dzięki której rzucam wszystko co mam, rzucam w połowie zaczęte wielkie i nowe gry, rzucam powtarzane klasyki i czym prędzej bunkruję się z zapasami jedzenia i toną pozycji z jednej półeczki gatunkowej w pokoju. XCOM przypomniał mi jak bardzo kocham wszelkiego rodzaju taktyki.
Yoghurt, w swoim naprawdę fachowym przeglądzie wizji religii w grach wideo, nie zwrócił uwagi na dwie bardzo ważne serie[1], które mają jeszcze inne spojrzenie na sprawy wiary. Nie obawiając się prezentowania nad wyraz oryginalnych jak na to medium koncepcji i nie idąc na kompromisy pokazują, że wiara ma tysiące obliczy. I że może być tematem przewodnim nad wyraz dobrych gier.
Jakiś czas temu zacząłem prowadzić rozważania związane z serią Mass Effect (rozumianą jako trylogia, a nie poszczególne jej części), a które miały doprowadzić mnie do pewnego konkretnego wniosku - czy trylogia Mass Effect powinna być traktowana jako gra akcji, czy jako cRPG? Oczywiście najbardziej dyplomatycznym rozwiązaniem byłoby wrzucenie jej do wora z napisem action/RPG, jednak nie satysfakcjonuje mnie takie rozwiązanie. Uparłem się, założyłem, iż gatunek taki jak action/RPG nie istnieje i postanowiłem doprowadzić tę sprawę do końca. Czy Mass Effect/2/3 rozpatrywany jako całość to gra akcji czy cRPG? Nadal nie jestem do końca przekonany (choć zdecydowanie składniam się ku jednej z opcji), ale obecne trendy wskazują na to, że takich dylematów można mieć więcej, a w przyszłości na pewno ich liczba jeszcze wzrośnie.
Im dłużej się zastawiam, tym mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że Dark Scavenger jest jedną z moich ulubionych gier przygodowych. I jednym z ciekawszych RPGów w jakie grałem. Oraz numerem dwa jeżeli chodzi o takie mieszanki w ogóle. Po Radical Dreamers, ma się rozumieć, ale teraz to nie ważne. Bo Dark Scavengera możecie kupić za drobne.
Ile razy rozpoczynałem z kimś dyskusję o starych, dobrych czasach dla RPG, tyle razy kończyło się na wspominaniu Black Isle. Słusznie, ponieważ firma miała na swoim koncie jedne z najlepszych i najoryginalniejszych produkcji swoich czasów dumnie stojąc obok Looking Glass Studio czy Origina. Skończyła podobnie.