Wakacje 1992 roku. Ledwie kilka miesięcy po drugiej kinówce z Coolerem, gdy serialowy Dragon Ball prezentował akurat polowanie Cella na Androidy, do kin trafił kolejny film pełnometrażowy w lubianym uniwersum. Tym razem Son Goku i spółka musieli zmierzyć się z inną grupą androidów stworzonych przez Doktora Gero. Jak wypada Super Android 13?
Uwaga, nisko latające spojlery!
Witam wszystkich animemaniaków. W tamtym roku obiecywałem jakiś tekst o Fairy Tail, więc postanowiłem skorzystać z tego, że do premiery nowych sezonów One Punch Man i Attack on Titan zostało jeszcze trochę czasu i napisać w kilku zdaniach o seriach anime, które teraz mnie absorbują.
Kilkanaście lat temu azjatyckie horrory dotarły do kręgu zainteresowań zachodnich fanów kina. Sukces adaptacji japońskiej powieści Ringu wpłynął znacząco na światowe kino. Wielu kinomanów otworzyło się na produkcje z odległych krajów. Przez kilka lat zasypywani byliśmy masą naśladowców opowieści o Sadako a do amerykańskiego kina wkroczyła moda na rimejki straszaków z Dalekiego Wschodu. Teraz sytuacja wygląda trochę inaczej i moda na duchy rodem z Japonii minęła. Jednak szeroko pojęte kino pozyskało tak wielu fanów, że produkcje takie jak Folklormogą pojawić się na platformach takich jak HBO.
Koreańskie kino, mimo swoistej egzotyki, wydaje się być łatwo przyswajalne przez zachodnich widzów, co z kolei powoduje, że sporo produkcji z tego kraju pojawia się także u nas. Zajechany na śmierć motyw żywych trupów został przez koreańskich twórców skutecznie odświeżony w słynnym Zombie expressie, czy też mniej znanym filmie Lament. Nie powinno zatem dziwić, że pierwszym zaprezentowanym na Netfliksie koreańskim serialem jest Kingdom - produkcja opowiadająca o zombiakach.
Bez zbędnego przedłużania zapraszam do przeczytania kolejnej części Przeglądu Anime. Tym razem zajmiemy się rokiem 1984 – w którym to pojawiło się kilka naprawdę interesujących pozycji, które powinien zobaczyć każdy szanujący się fan tego działu kultury.
Pora na kolejne zestawienie Przeglądu Kina Azjatyckiego. Ponownie wracamy na Półwysep Koreański i przyjrzymy się kilku tamtejszym produkcją. Poniżej zaprezentowane filmy powinni trafić w gusta widzów którzy poszukują produkcji bardziej nastawionych na widowiskową akcję i miłośników kryminalnych klimatów.
Możesz strasznie dużo gadać, dużo palić, być duszą towarzystwa. Możesz być przesadnie pedantycznym mrukiem. Możesz być lesbijką, żebrakiem, twórcą gier, ojcem, panią psycholog. W gruncie rzeczy nie jest to ważne, bo w końcu umrzesz. Bywa, że odchodzisz z tego świata przypadkiem, zdecydowanie zbyt szybko. Tak, jak Nadia. A potem wracasz do określonego momentu w swoim życiu, zdecydowanie nie martwa. Ale pamiętasz swoją śmierć. Tak, jak Nadia, bohaterka netfliksowego serialu Russian Doll.
O Russian Doll przed premierą słychać było niewiele. Dopiero w okolicach debiutu (ten miał miejsce 1 lutego) udało mi się znaleźć kilka bardzo pozytywnych recenzji, a jedna z nich posiadała myśl przewodnią, została ze mną aż do ostatniego odcinka. Russian Doll to jeden z pierwszych rewelacyjnych seriali tego roku. O tak!
Science-fiction – gatunek który gościł w telewizji od samego początku jej istnienia. Jest to zarazem kategoria tak szeroka, że ciężko określić jej granice. Dla jednych wyznacznikiem gatunku będą produkcje pokroju „Star Trek” dla innych Sci-Fi będzie wszystkim tym w czym można znaleźć fantastykę naukową. Na przestrzeni ponad 90-ciu lat istnienia telewizji, na jej potrzeby powstało dziesiątki tysięcy lepszych lub gorszych produkcji, które można wrzucić do bezkresnego wora z napisem SF. W poniższym tekście postaram się przedstawić kilka seriali którymi powinien się zainteresować fan wspomnianego gatunku o ile jeszcze nie miał okazji z nimi obcować.
Trochę spóźniona będzie piątkowa polska premiera filmu Green Book - do normalnej dystrybucji w USA trafił on w listopadzie, na szczęście można było bez problemu złapać jeden z wielu seansów przedpremierowych. A wszystko dlatego, że dzieło Petera Farrelly'ego zdobyło 3 Złote Globy (w tym dla najlepszej komedii lub musicalu) i 5 nominacji do Oscara - nie licząc tabuna innych wyróżnień - trzeba więc szybko pokazać je możliwie duże liczbie widzów. Całkiem słuszna decyzja, bo Green Book jest fenomenalnym kawałkiem współczesnego kina.
Używam słowa "fenomenalny" z pełną świadomością, choć przeszukiwanie internetu pokazuje, że łatwo odciąć się od zachwytów pod adresem tego filmu. Green Book jest filmem ku pokrzepieniu serc. Taką dużo mniej fantazyjną, ale równie ciepłą, wariacją na temat tego, co z widownią w 1994 roku zrobił Forrest Gump.
Seks i przemoc. I troche humoru. I Mads Mikkelsen. To są składowe filmu Polar, który właśnie zadebiutował na Netfliksie. Zanim obejrzałem film zerknąłem na recenzje krytyków, wśród których najczęściej wygłaszaną opinią było "złe, głupie, brutalne, bez sensu". Stety-niestety pojawiły się też opinie bliższe tej, którą zaraz przeczytacie. Głupie? Tak! Brutalne? Jak najbardziej. Ale mimo wielu potknięć Polar sprawdza się jako solidny film na wieczór przy piwie, co postaram się teraz udowodnić.
Film w reżyserii Jonasa Akerlunda (który ma na koncie kilka pełnych metraży, ale chyba najlepiej jest znany jako twórca teledysków m. in. dla grupy Rammstein) to adaptacja komiksu Victora Santosa. Oryginał bazuje na kilku kolorach, braku dialogów i maksymalnej brutalności. W obu poznajemy zawodowego zabójcę znanego jako Czarny Kaiser, który w filmie już za moment przejdzie na emeryturę. No, chyba że ktoś mu w tym przeszkodzi.