Guns, Gore & Cannoli 2 (PS4) - eks-gangster bohaterem wojennym
Deus Ex: Rozłam Ludzkości - recenzja gry tylko i aż bardzo dobrej
Sleeping Dogs: sandbox niemal idealny w oczekiwaniu na GTA V
Gry MMO w które grałem i jak się w nich bawiłem (wersja uaktualniona 2014).
Wielka tajemnica - recenzja Kara no Shoujo
The Solus Project (PS4) - w poszukiwaniu drugiej Ziemi...
Kiedy prawie 20 lat temu odpaliłem po raz pierwszy Pokemony byłem oczarowany. Prosty pomysł symbolizowany przez hasło „ Złap je wszystkie!” sprawił, że banalny RPG stał się czymś więcej. Wyobrażałem sobie wtedy jakby to było gdybym to ja a nie jakaś postać w grze mógł łapać te urocze stworki. Nie miałem wtedy pojęcia, że dziecinne marzenia któregoś dnia się ziszczą. Teraz jako dorosły chłop mam okazję pokazać wszystkim, że jestem najlepszym trenerem Pokemon. Tylko czy Pokemon Go jest czymś więcej niż szumem medialnym podsycanym przez nostalgię?
Lubię oglądać filmy o samurajach. Zwłaszcza te z tematyką zemsty jako główną siłą napędową bohaterów. Zawsze jednak zastanawiałem się jakby wyglądał film Science Fiction wykorzystujący motywy charakterystyczne dla samurajów. Niby jest kilka produkcji w tym stylu takich jak Six String Samurai ale to nie do końca to o co mi chodzi. Na szczęście na PlayStation 4 wylądowała właśnie gra spełniająca moje dziwaczne kryteria. Tylko czy Furi warte jest uwagi tylko i wyłącznie z powodu swojej stylistyki?
Final Fantasy nie ma zbyt wielkiego szczęścia do urządzeń mobilnych. Na każdą interesująca grę opartą na kultowej serii otrzymujemy jakiegoś crapa albo leniwy port. Dlatego też podczas pierwszego odpalenia Final Fantasy: Brave Exvius nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Czy nadszedł dzień gdy usunę z telefonu Final Fantasy Record Keeper i zastąpię tą gierkę jakimś innym prostym RPG? Czy też Brave Exvius to wpadka marnująca tylko ograniczoną przestrzeń dyskową mojego telefonu?
Final Fantasy to jedna z najbardziej epickich serii gier jakie kiedykolwiek powstały. Przytłaczająca ilość nowych tytułów, z których część to oczywiste skoki na kasę, zaowocowała taką, a nie inną sytuacją na rynku. O legendarnym cyklu Square nie mówi się już tak dobrze jak kiedyś i gracze raczej wspominają stare dobre czasy, niż cieszą się z tego co będzie. Dlatego też Square Enix postanowiło (po raz kolejny) zarobić na sentymencie. Efektem tego jest Final Fantasy Record Keeper. Czy to kolejny tytuł, który lepiej ominąć i dalej wyczekiwać na remake FF7?
Przebijanie się przez masę produkcji wydawanych na telefony jest bardzo męczące. Człowiek musi przebić się przez masę śmieci zanim trafi na coś godnego uwagi. Często poświęcenie swojego czasu na pobieranie szmelców zostaje nam zrekompensowane z nawiązką w chwili gdy natrafimy na jakaś perełkę, o której nigdy wcześniej nie słyszeliśmy. Uncharted: Fortune Hunter jest przykładem tego, że na Google Play Store można przez przypadek trafić na coś dobrego. Tylko czy ja przez przypadek nie przesadzam? Może masa crapów sprawiła, że średniaka traktuję jak mannę z nieba?
Moja wiedza na temat Voodoo ogranicza się jedynie do kilku filmów które obejrzałem i jakichś książek, gdzie pojawiał się ten motyw. Dlatego byłem zadowolony, że trafiłem na grę o tej tematyce. Zawsze mam powód by dowiedzieć się trochę więcej na ten temat. Szybko odkryłem polskie powiązania z tym obrządkami. Okazało się, że wzorem dla jednego z ichniejszych odpowiedników bóstw jest Matka Boska Częstochowska. Czy ta ciekawostka okaże się jedyną korzyścią jaką wyciągnąłem z czasu spędzonego z Full Mojo Rampage?
Lata 80. ubiegłego wieku to dla wielu graczy i twórców gier okres nostalgiczny. Masa kultowych filmów, dziwaczna moda i muzyka, którą artyści lubią obecnie samplować są charakterystycznymi elementami tego okresu. Dzieckiem nostalgii do minionych lat niewątpliwie był Far Cry 3: Blood Dragon. Ten eksperyment Ubisoftu została całkiem dobrze przyjęty przez growy światek. Dlatego nie trzeba było czekać strasznie długo by zobaczyć słowa Blood Dragon w tytule innej gry od tego wydawcy. Tym razem padło na cykl Trials. Czy Trials of the Blood Dragon jest chociaż w połowie tak interesujące jak przygody Rexa Colta?
Sieciowe strzelaniny nastawione głównie na kooperację, a nie starcia PvP - tzw. Shared World Shooters, utrzymują popularność dzięki systematycznie dodawanej nowej zawartości. Tu nie wystarczy dorzucić parę map do drużynowych meczy - oczekiwania zawsze są większe, ale z drugiej strony dla wielu stałych graczy każda nowa misja czy aktywność to powód do świętowania. Dodatek do Tom Clancy’s The Division - Podziemia - jest bardzo adekwatny do swojego tytułu. Na początku jest jakiś zachwyt, ale im dłużej siedzimy w mrocznych kanałach, tym bardziej robi się ponuro i monotonnie.
Mniej więcej 16 lat temu popełniłem jeden z w większych błędów w kategorii growe zakupy. Namówiony przez członków rodziny i otoczkę związaną z Igrzyskami Olimpijskimi zdecydowałem się wydać ciężko wyżebraną od rodziny kasę na Sydney 2000. Ten błąd nęka mnie do dzisiaj kiedy tylko pomyślę, że za tą samą kasę mogłem nabyć coś zdecydowanie lepszego. Od tamtego momentu jestem trochę ostrożny w przypadku gier sportowych. Zwłaszcza tych o tematyce olimpijskiej. Od czasu do czasu mam jednak ochotę sprawdzić czy coś zmieniło się w kwestii produkcji tego typu. Szkoda mi jednak marnować kasę na tytuły, które prawdopodobnie okażą się crapami. Na szczęście w sezonie komunijnym dzieciaki z mojej rodziny nie mają na co wydawać kasy i mogę je naciągnąć na zakupy gierek pokroju Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games. Mam nadzieję, że ten tytuł okaże się dobrą grą i nie będę miał wyrzutów sumienia.
Po prostu nie lubię i już. Nigdy nie zdobył mojej sympatii - być może dlatego, że jest zbyt mocno przerysowany, a może za bardzo bazuje na innych, wymyślonych wcześniej bohaterach? Podobne odczucia mam względem Sullivana, a brat Drake’a uplasował się w tym rankingu jeszcze niżej. Nie zmienia to jednak faktu, że gra Uncharted 4 bardzo mi się podobała, choć nie podpisałbym się pod tym gąszczem ocen 100/100 w internecie i znalazłem w niej parę wad. Dlaczego pocztówkowa recenzja? Uncharted 4 wygląda przepięknie, a starannie przygotowane kadry z oszałamiającymi widokami bombardują nasze oczy częściej, niż w jubileuszowym wydaniu magazynu National Geographic. Nie ma się więc co rozpisywać - Uncharted 4 najlepiej pokazać, a tekst ograniczyć do minimum!