Guns, Gore & Cannoli 2 (PS4) - eks-gangster bohaterem wojennym
Deus Ex: Rozłam Ludzkości - recenzja gry tylko i aż bardzo dobrej
Sleeping Dogs: sandbox niemal idealny w oczekiwaniu na GTA V
Gry MMO w które grałem i jak się w nich bawiłem (wersja uaktualniona 2014).
Wielka tajemnica - recenzja Kara no Shoujo
The Solus Project (PS4) - w poszukiwaniu drugiej Ziemi...
Na grę The Binding of Isaac: Rebirth, czekało od dawna dużo ludzi. Gracze wciągnięci przez oryginał oraz dodatek Wrath of the Lamb, kupowali już Rebirth przed premierą. Ja też tak zrobiłem. Siedząc w ciemnym pokoju 4 listopada, odpaliłem nową wersje przygód Isaaca. Znów pojawiło się uczucie obrzydzenia oraz niesmaku jakie miałem, grając pierwszy raz. Od nowa przeżywałem niemoc, gdy wrogowie bezlitośnie zabierali mi serduszka. Wsiąknąłem kolejny raz, pomimo wmawiania sobie, że nigdy więcej nie podniosę ręki na Mamuśkę. Myliłem się. O jak bardzo, się myliłem. Zapraszam na recenzję The Binding of Isaac: Rebirth.
Tryb wieloosobowy w serii Call of Duty zawsze stanowił wartość szczególną, dlatego bardzo ciężko było się w końcu ogarnąć i napisać coś sensownego. O Ile kampanie bardzo szybko można ocenić (oddzielna recenzja tutaj) o tyle zabawę w sieci trzeba poznać bardzo dobrze i przede wszystkim spędzić w niej mnóstwo, naprawdę mnóstwo godzin. Tak też zrobiłem i wiem, że Multiplayer w Call of Duty już nigdy nie będzie taki sam.
Nie odkryje Ameryki pisząc, że to zaraz po Modern Warfare najbardziej „brutalna” zmiana rozgrywki online. Studio Sledgehammer Games zapoczątkowało coś, co chyba już bardzo trudno będzie cofnąć. Jak wypadł debiut 3-letniej produkcji w trybie dla wielu graczy? Zapraszam na recenzję!
Na „The Curious Expedition” natknąłem się na ostatnich PGA w zonie opanowanej przez developerów indie. Z pozoru wyglądąło to jak kolejne heksy i piksele skrzyżowane w pixelarcie, ale ta gra miała to eteryczne coś, co spowodowało, że zacząłem jej mocno kibicować. Testy wersji alpha tylko utwierdziły mnie w tych przekonaniach. Przygodowy miks lekkiego sima z rpg w klimatach XIX wiecznych poszukiwaczy przygód i awanturników? Tak!
Ta recenzja miała wyglądać całkiem inaczej. Na początku miała być pisana przez obiektywnego recenzenta, który bez oczekiwań , ani uprzedzeń podchodzi do kolejnej odsłony Burnouta. Po kilku godzinach gry nastąpiła mała zmiana warty. Przed klawiaturę miał usiąść zagorzały wyznawca Burnout 3: Takedown (którego Revenge jest bezpośrednią kontynuacją), doceniający kunszt autorów, jednak bijący pianę nad elementami, które bezczelnie pozmieniano względem gry jego wczesnej młodości. Ostatecznie jednak, mając za sobą nabite od cholery i jeszcze trochę godzin gry, muszę pisać to jako dziecko zauroczone genialną zabawką. Bo Revenge, nie dość, że w moim prywatnym rankingu koniec końców stanął ex aequo obok Takedowna, to na dodatek cały czas przyciąga do pada mojej leciwej PS2, nawet mimo sporej kupki gier oczekujących do przejścia na zdecydowanie mocniejszych sprzętach.
Świat gier znacznie się ostatnio rozbudował, a jednocześnie podzielił. Obok wielkich kilkumilionowych produkcji mamy te tańsze, średnie gry, które pojawiają się od zawsze. Na samym dnie studni, znajdują się małe produkcje, które robione są prawdopodobnie w jednym pokoju, żeby nie powiedzieć piwnicy. Gra The Binding of Isaac nie jest już młoda (3 lata) , a sama archaiczna koncepcja pamięta jeszcze erę 8 bitów. Dlatego zaskoczyło mnie to, jak bardzo sama rozgrywka mnie wciągnęła. Zapraszam na recenzje The Binding of Isaac Wrath of the Lamb na komputery osobiste.
Polskie Dark Souls. Dla jednych takie określenie będzie wyróżnieniem, podkreśleniem faktu, że produkcja studia CI Games garściami czerpała z innego, sprawdzonego i świetnie przyjętego tytułu. Inni uznają to niejako za obelgę, uboższą i słabszą wersję kultowych „Soulsów”. Kto ma rację? Czy Lords of the Fallen to produkcja rozbudowana, grywalna, stawiająca na ciekawą historię i przyciągająca do ekranu monitora swoim gameplayem? A może jest to swego rodzaju technologiczny gniot, podróbka i bubel, który niewarty jest złamanej złotówki? Prawda, jak zwykle, leży pośrodku – polskie Dark Souls, w mojej ocenie, jest określeniem jak najbardziej pozytywnym. Nie oznacza to jednak, że Lords of the Fallen to produkcja perfekcyjna – w grze można natrafić na kilka uproszczeń, błędów związanych z zadaniami lub animacjami, a także (i to jest najgorsze) wiele problemów dotyczących stabilności rozgrywki i pracy kamey. Z pojedynku Dark Souls – Lords of the Fallen produkcja, w której tworzenie zaangażowany był Tomasz Gop, wychodzi jednak z podniesionym czołem, dołączając do nielicznego grona polskich gier, o których można mówić bez cienia wstydu.
The Longest Journey to dla mnie jeden z najważniejszych tytułów, jakie kiedykolwiek trafiły do rąk graczy. Nietrudno więc sobie wyobrazić, z jaką niecierpliwością czekałem na dzień, w którym ta historia dostanie wreszcie zasłużoną kontynuację, a fani tacy jak ja otrzymają odpowiedzi na zadane osiem lat temu pytania. Oczekiwania i presja ciążąca na twórcach były olbrzymie. Czy Dreamfall Chapters to godna kontynuacja serii? Choć pewnie każdy miał swoje obawy, można się uspokoić. Najnowsza produkcja Red Thread Games nie rozczarowuje.
Nie wierzę, że to panowie z Rockstara zażyczyli sobie takiego portu na 10-lecie Grand Theft Auto: San Andreas. Jeśli nie jest to decyzja stricte biznesowa, wychodząca od kogoś, kto zupełnie nie zna się na wirtualnej rozrywce (bo o rynku pewnie wie całkiem sporo), to musiał być to ruch desperata. Nie chodzi mi o sam fakt wydania poprawionej wersji kultowego San Andreas, a o jego jakość.
W dzisiejszych czasach przepis na przebojową grę jest prosty i zawsze taki sam: kolejna część cyklu, szybka akcja, mnóstwo wrogów, mini-mapa, pomoce i wskazówki na każdym kroku - byle tylko gracz się nie zgubił, dynamiczny multiplayer. Studio Creative Assembly postąpiło więc zupełnie na odwrót - ich Alien: Isolation jest kompletnym zaprzeczeniem powyższych cech, grą bardziej z połowy lat 90-tych, niż współczesną produkcją AAA. Po części dzięki temu - okazała się jedną z najlepszych gier od wielu lat!
Specjaliści od RPG-ów łączą siły z geniuszami animacji, by stworzyć niezwykłą grę na PlayStation 2. W efekcie prac magików ze Squaresoftu i Disneya powstaje Kingdom Hearts. Tytuł niezwykły, będący spełnieniem marzeń wielu dzieci i dorosłych z całego świata. Dzisiaj, dwanaście lat po premierze, produkcja, która zapoczątkowała uwielbianą przez miliony serię, wciąż potrafi oczarować i zachwycić gracza. Tą magiczną, dla wielu bardzo sentymentalną, podróż na pewno warto odbyć.