W co gracie w weekend? #316: Dead Space 3 – O tym jak unicestwiono jeden z najlepszych cyklów survival horrorów w historii
Świat się kończy - podobał mi się singiel Battlefield: Hardline
Policjanci czy żołnierze - przebierańcy? Rozterki Battlefield Hardline
Battlefield: Hardline – wrażenia z beta-testów wysokobudżetowego moda
Fajny ten nowy, frostbite’owy CS
Battlefield Hardline - czy to może się udać?
W recenzji pierwszej części Dead Space’a nie mogłem opędzić się od zachwycania dzieła EA Readwood Shores (teraz Visceral Games). Wreszcie dostałem coś, co idealnie wpasowało się w moją lukę – ciężkie i przytłaczające strzelanie do potworów w kosmosie. Szkoda, że „dwójka” nie dała mi poczucia, że to właśnie na ten tytuł czekałem 3 lata i że to on zasługuje na te wszystkie medale oraz odznaczenia. Mimo to DS2 zaserwowało mi solidną dawkę strzelania, już nieco mniej ciarów na plecach, lecz ciągle z pazurem i charakternymi lokacjami. To nadal bardzo dobra produkcja!
Mikrotransakcje zaimplementowane w trzeciej odsłonie Dead Space’a wzbudziły niemało kontrowersji. Oto stricte singlowa produkcja pozwala na ułatwianie sobie zabawy poprzez wydawanie realnej kasy na pozyskanie wirtualnych profitów. Coś nie halo. O ile nie jestem zajadłym przeciwnikiem takiego posunięcia EA, o tyle faktycznie – decyzja nie spodobała mi się. Chociaż z drugiej strony, może to być jakimś wstępem do następnej generacji grania, gdzie granica pomiędzy de facto grą komputerową a Internetem i społecznościową otoczką zaciera się.
Tekst zawiera spoilery
Dead Space jest dla mnie niestety rozczarowaniem. Wszystkie znaki na niebie wskazywały, że będzie to gra co najmniej dobra. Niemal każdy z elementów składowych był wykonany perfekcyjnie.
Isaac Clarke się zmienia. Czy ewoluuje? W pewnym sensie. Jako ortodoksyjny fan serii Dead Space muszę wylać trochę żółci na ostatnie dzieło Visceral Games (właściwie, to dopiero na wersję demonstracyjną – zaznaczam, że nie jest to moje stanowisko odnośnie finalnego produktu!). Co jest nie tak?
Przy pierwszej zapowiedzi Dante’s Inferno byłem troszkę zdziwiony koncepcją z jaką igrają twórcy tejże produkcji, czyli stworzenie z „Boskiej Komedii” Dantego Alighieri, gry, która należałaby do gatunku slasherów i przedstawiałaby wyrąbywanie sobie drogi przez piekło po ukochaną, która w dziwnych okolicznościach trafiła do tej części zaświatów. Studio Visceral Games (ci od serii Dead Space) wybrało bardzo kontrowersyjną tematykę i opanowanie jej było niesamowitym wyzwaniem. Czy mu podołano? Można powiedzieć, że tak, ale cudów nie ma. Jeśli temat ciekawi Was bardziej, to zapraszam do rozwinięcia tekstu!
Strach. Ludzie z natury lubią się bać. Są tacy, którym wystarczy wyskok z ciemnego zaułku obleśnego potwora pokrytego śluzem, dodatkowo wspomaganego przez kilka macek i wykręconą mordę. Jeszcze lepiej byłoby, gdyby pokraka stanęła 30 centymetrów przed samym bohaterem, otworzyła swoją śmierdzącą od ludzkiego mięsa (i resztek zawartych na zębach) gębę, opluła go i przez kilka sekund darła wniebogłosy. Potem wystarczyłoby ją wykończyć i ruszyć dalej. Drugim to nie wystarczy. Im potrzeba bardziej wyrafinowanej metody straszenia, czegoś subtelnego, a zarazem tak brutalnego, jak powyższy opis. Hm, tak, znam taką rzecz. To Dead Space!
Dosłownie jakieś pół godziny temu ukończyłem zmagania w Dead Space 2. Grę zakupiłem podczas świątecznej wyprzedaży na Steamie i była to fantastyczna decyzja. Na tyle fantastyczna, że muszę Wam czym prędzej napisać dlaczego i zachęcić do nabycia tej pozycji (szczególnie, że podczas tego weekendu obydwa Dead Space'y na Steamie są jeszcze tańsze, niż w czasie świąt!). A zatem...
Jedynka bardzo mi się podobała i wypełniła lukę, z której istnienia nie zdawałem sobie sprawy - oto nadeszła klimatyczna i strasząca gra o naparzaniu do wrednych potworów w kosmosie. Na dwójkę czekałem, czekałem, ale początek minionego roku z jakichś względów był zawalony sprawami i grę odłożyłem na "kiedyś tam" (a po przeczytaniu kilku recenzji, w których opisywano nieco zmarnowany potencjał, tylko się w słuszności tej decyzji utwierdziłem). Los jednak chciał, bym tego znakomitego tytułu nie przepuścił i tak oto Dead Space 2 przecisnął się światłowodem z USA na mój twardy dysk.
Masz pecetową wersję Dead Space 2 i martwisz się, że dzięki „uprzejmości” wydawcy ominą cię wszystkie wypasione pancerze i bronie, jakie w formie DLC mogą kupić konsolowcy? Głowa do góry – jest na to sposób. Sprytni gracze odkryli, że bonusowe wyposażenie znajduje się już w plikach z grą. Co prawda cenzorzy z EA systematycznie usuwają z oficjalnego forum Dead Space 2 wątki na ten temat, ale szczegółowe instrukcje możecie znaleźć m.in. na Steamie.
Isaac Clarke przemówił. To chyba najlepsze co mogło spotkać Dead Space 2. Zamiast chodzącej kukły zakutej w pancerz otrzymaliśmy w miarę wiarygodnego bohatera, który rozmawia, odczuwa strach, klnie, dostaje doła. Ta drobna innowacja (w kontekście serii ofkors) robi ogromną różnicę. Bez owijania w bawełnę, oryginał przy sequelu jak dla mnie wypada teraz strasznie blado.
Od kilkunastu dni uważnie śledzę ranking popularności gier na łamach naszego serwisu i ze zdumienia przecieram oczy. Dead Space 2 – znakomicie zapowiadający się survival horror, który już za niespełna tydzień ujrzy światło dzienne – cieszy się nikłym zainteresowaniem ze strony Czytelników. Nikomu nie muszę chyba tłumaczyć, że powinniśmy mieć do czynienia z trendem całkowicie odwrotnym, zwłaszcza, że liczbę dni pozostałych do światowej premiery gry można policzyć na palcach jednej ręki.