Dopiero teraz GTA V będzie grą kompletną! O serii na przestrzeni lat i rewolucyjnym trybie FPP.
W co gracie w weekend? #374: Gdy zapłaczą cykady, Gears 5, GTAIV i Shining in the Darkness
Najlepsze minigry w grach wideo
Historia kontrowersyjnych gier – część III
Recenzja Grand Theft Auto V - Rockstar zrobiło to po królewsku!
Egranizacje, których nie było
Rockstar, gigant nad gigantami gatunku sandboksów ma chyba na pieńku z pecetowym gronem. Na ich ostatnią produkcję, która zdobyła serca graczy i procesory aż dwóch generacji konsol my, pecetowcy musimy czekać katorżnicze dni opóźnionej po raz kolejny premiery, a nie jest to pierwszy taki przypadek z grą gwiazd rocka w roli głównej. Czym zawiniły sobie komputery osobiste, że nie zasługują na produkcje Rockstara?
Ostatnio pojawiła się wśród twórców nowa moda, niestety należąca do gatunku tych, których powtarzania się zdecydowania nie popieram… Przesuwanie daty premiery tytułu, za względu, jak to ładnie zostaje zawsze zawoalowane – „chęcią dopieszczenia tytułu”. Czy tak powinno być?
Jeszcze jakiś czas temu przesuwanie daty premier gier nie były tak liczne i podyktowane często tak prozaicznymi kwestiami, jak zbyt duży natłok dużych tytułów danego wydawcy. Wszyscy znają historię gry Duke Nukem Forever, smutnej niedzisiejszej młócki, która spóźniła się z premiera co najmniej 15 lat… Niechlubnych przykładów jest wiele, a my „gracze” wciąż godzimy się na to, aby za zasłona naszego dobra, pozwalać na wciskanie sobie kitu. Obecnie wiele tytułów zalicza opóźnienie, a wydawcy zasłaniają się wygodną dla wszystkich maksymą o „dopracowaniu tytułu”. W końcu robią to ponoć, aby gracz otrzymał pełnowartościowy produkt i mógł się cieszyć rozrywką, pozbawioną błędów. Jednak jak wierzyć twórcom, że odsunięcie premiery o tydzień czy miesiąc zniweluje wszystkie błędy? Gra w przeddzień produkcji powinna już dawno mieć zakończony etap testów wyłapujących usterki w kodzie gry, a dopuszczanie do radosnego ogłaszania w przeddzień premiery o jej „dopracowywaniu” jest wg mnie niczym siarczysty policzek w twarz wiernego fana tytułu. To trochę tak jakby twórcy mówili „kompletnie się nie wyrobiliśmy, więc powiedzmy im w ostatnim momencie, może nie zauważą…” Jednocześnie twórcy zachęcają do kupowania preorderów, ale jak płacić za coś, co nie ma nawet daty premiery?
Spójrzcie na zdjęcia, jakie widnieją w tym artykule i z ręką na sercu powiedzcie mi, że nigdy nie przeszło Wam po głowie, by rzucić wszystko w cholerę i bynajmniej nie wyjechać w Bieszczady, jak mówi legendarny dowcip, ale wsiąść na motor i dać ponieść się zewowi wolności. Wypiąć się na wiecznie narzekającą żonę, pokazać środkowy palec szefowi i wszystkim ludziom, którzy patrzyli na Was w życiu z góry i zwyczajnie poczuć się ludzkim, oderwanym od tego, co zatapia nas w morzu obojętności i nudy. Tym wszystkim ludziom, którzy tylko westchnęli na tę myśl i wrócili z powrotem do smutnej rutyny, prawdopodobnie zabrakło jaj lub może mieli zbyt wiele zdrowego rozsądku, by wmieszać się w coś, co od wielu lat kojarzy się z kłopotami. Motocykle.
Rockstar najwyraźniej nie chce zostać studiem roku, a przynajmniej do takiego wniosku można dojść po przeanalizowaniu nowej "łatki" do starego, poczciwego GTA: San Andreas. Po kilku świetnych informacjach o zmierzającym na pecety Grand Theft Auto V, amerykańskie studio strzela sobie w kolano i rozwściecza przy tym tysiące fanów.
Jest na sali ktoś, kto nigdy nie miał do czynienia z jakąkolwiek odsłoną serii Grand Theft Auto od Rockstar Games? Nie znać GTA, to jak nigdy nie mieć komputera – tak mi się wydaje. Pewien fragment mojej młodości spędziłem w kafejkach internetowych, bowiem tylko tam GTA 2 była i funkcjonowała na tyle, że można było w nią grać. W ogóle każdy, kto posiadał wtedy Grand Theft Auto 2 był swego rodzaju „bogiem na dzielni”. A gdy wyszło GTA 3… No właśnie. Czym dla nas jest ta seria?
Nie wierzę, że to panowie z Rockstara zażyczyli sobie takiego portu na 10-lecie Grand Theft Auto: San Andreas. Jeśli nie jest to decyzja stricte biznesowa, wychodząca od kogoś, kto zupełnie nie zna się na wirtualnej rozrywce (bo o rynku pewnie wie całkiem sporo), to musiał być to ruch desperata. Nie chodzi mi o sam fakt wydania poprawionej wersji kultowego San Andreas, a o jego jakość.
Moje wcześniejsze wpisy, które pojawiały się na dosłownie parę dni przed oficjalną premierą gry Watch_Dogs, zawierały w sobie bardzo dużą dozę niepewności wyrażoną jako obawy co do możliwości spełnienia zasadzonych w naszych głowach obietnic i oczekiwać wobec gry od studia Ubisoft. Okazuje się, że moje dywagacje nie były tylko czczym wymysłem zrodzonym w ramach misternego planu zrobienia „bad press” nowej grze. W przewidywaniach, które wyraziłem tutaj i tutaj, ukryte było ziarno prawdy, do którego w tym wpisie mam zamiar się ponownie dobrać.
Każdy z nas ma jakieś swoje wspomnienia związane z grami. Przeważnie dotyczą one starszych gier, w które graliśmy ładnych kilka(naście) lat temu. W większości przypadków z tymi grami wiążemy miłe dla nas chwile i wspomnienia. Wtosięgrało to cykl felietonów, który przywodzi starsze produkcje, pojedyncze misje czy momenty, które przeszły do historii elektronicznej rozrywki. Wtosięgrało to sentymentalny powrót do przeszłości i gier, które lata świetności mają już za sobą, ale o których wciąż pamiętamy. Tym razem przeniesiemy się do słoneczno-różowego Vice City, by powspominać jak to podczas zachodu słońca wkurzało się przechodniów i policję. Jeśli słuchać Haddaway - What Is Love i Toto - Africa, to tylko w GTA: Vice City!
Lubimy easter-eggi. Odkrywanie każdego kolejnego przymrużenia oka twórców, czy to w GTA, Falloutach, czy zwiedzając Azeroth, to przyjemny smaczek. I nagle, w jednej chwili dostaję po głowie taką ilością wszelkich parodii, jakiej nigdy się nie spodziewałem. W moje ręce trafiła bowiem… Retro City Rampage, czyli głośno wyśmiewająca się z popkultury mieszanka współczesnych mechanik z 8-bitowym stylem, utrzymana w konwencji pierwszych odsłon Grand Theft Auto. Zapraszam do kolejnej videorecenzji.
Hype na najnowszą grę studia Rockstar powoli opada, czas więc na krótki komentarz z mojej strony na temat nadchodzącej (?) pecetowej konwersji GTA V.