Mobilki #1 Benji Bananas - Imperialista - 30 kwietnia 2013

Mobilki #1 Benji Bananas

W mobilkach testujemy gry i programy użytkowe na urządzenia mobilne!

Chłopaki z Fingersoft, twórcy świetnego Hill Climb Racing serwują nam kolejną grę, przypominającą  dlaczego tak bardzo lubimy grać na urządzeniach mobilnych i jak powinniśmy definiować grywalność. Chociaż pstrokacizna bijąca ze screenów może wywoływać mieszane uczucia,  zapomnijcie o uprzedzeniach- już dawno żadnemu tytułowi nie udało się przyciągnąć mnie na tak długo.


Pamiętasz mnie?

W swoich podstawowych założeniach, Benji Bananas przypomina to, czego doświadczyć mogliśmy grając w Tiny Wings.  W tytule tym, zadaniem maleńkiej ptaszyny była jak najdłuższa ucieczka przed bezlitosną nocą, możliwa dzięki sprawnemu ślizganiu się na okrągłym brzuszki (awww) po wybojach pięknie pokolorowanych, następujących po sobie wysp. Gra bardziej niż zręczność gracza, angażowała jego umiejętność analizy otoczenia, a sterowanie ograniczało się trzymania i zdejmowania kciuka z ekranu dotykowego naszego urządzenia. Gdy ptaszyna była w powietrzu, każde tapnięcie w ekran powodowało obniżenie jej lotu. W momencie, gdy nasz dziobaty maluch nabierał rozpędu płynąc ze zbocza wzniesienia, palec należało z ekranu zabrać, a malutkie skrzydełka robiły co w ich mocy by stawić czoła grawitacji. Przynajmniej do czasu obniżania lotu i kolejnej ingerencji gracza.

W Benji Bananas mamy do czynienia z wariacją tego mechanizmu. Zamiast wzniesień mamy zwisające liany, zamiast ptaszka- małpkę. Dotknięcie ekranu powoduje chwytanie lian połączone z szybkim obniżeniem lotu. Aby bardziej się rozbujać, najlepiej chwycić końcówki liany i puścić ją w odpowiednim momencie, nie chcemy przecież wywinąć pętli! W przyjemnej podróży i zawędrowaniu na kilometr przeszkadzają nam umieszczone tu i ówdzie- czasem zbyt gęsto- przeciwności. Mogą to być złowrogo pulsujące, kolczaste kwiatostany, czające się na gałęzi tygrysy czekające by zaatakować małpkę kierując ją prostopadle ku glebie, albo udające liany… węże. Swoją drogą z powodu mojej męskiej, upośledzonej umiejętności rozróżniania barw, miałem całkiem spore problemy by to wszystko zauważyć. Przydałoby się jakieś ułatwienie dla daltonistów.

Jeszcze jedna tura

Mobilny odpowiednik syndromu jeszcze jednej tury rzadko kiedy bywa tak silny. Sama chęć pobicia własnego rekordu byłaby prawdopodobnie wystarczającą motywacją, by przy grze spędzić kilka godzin a dochodzą do tego misje o profilu i mechanizmie działania znanym chociażby z Joyride Jetpack- w każdym momencie gry dysponujemy trzema zadaniami jednocześnie, a wypełniona misja zostaje zastąpiona kolejną. Zadania są proste, czasem wyjątkowo męczące i mimo wszystko mniej interesujące od tych, którym mieliśmy przyjemność stawić czoła we wspomnianej wyżej produkcji, ale niewątpliwie spełniają swoją rolę. Po kilku godzinach grania napotkałem tylko jedną, której cel wymagałby spędzenia z grą przesadnej ilości czasu- konieczność uzbierania 50 000 bananów, podczas gdy jedna tura dostarcza ich około pięciuset jest delikatnym przegięciem.

Poziom trudności jest dość standardowy dla współczesnych tego typu produkcji. Nie jest to Tiny Wings, który bezlitośnie karał za każdy mały błąd, a nawet najdrobniejsze opóźnienie znajdowało swe odbicie w wyniku końcowym- tutaj jest o wiele łatwiej. Nie chwycimy się jednej liny, to zdołamy złapać drugą. Wśród plansz tylko jedna odznacza się zauważalnym deficytem roślinności, natomiast następujące po niej wyspy od siódmej do dziewiątej zupełnie niespodziewanie charakteryzują się poziomem trudności bliskim planszy pierwszej. 

 

Power-upy, bustery, duperele

Misje w grze spełniają jednak jeszcze jedną, niezwykle istotną rolę. Zaliczenie kilku powoduje odblokowanie specjalnej znajdźki w grze która uaktywnia dodatkowy środek lokomocji- może być to orzeł, którego skrzydła w rytm naszych poleceń pomogą omijać kolczaste pułapki i tygrysy, balon który zniżając lot przy każdym dotknięciu ekranu umożliwia sprawne dryfowanie tuż pod chmurami, czy wyjątkowo kiepsko zrealizowany jetpack. Bonusy tego typu znacznie urozmaicają rozgrywkę i pozwalają polepszyć wyniki zwłaszcza, że ich działanie nie jest ograniczone czasowo- ze środka transportu korzystamy dopóki, dopóty nie wpadniemy po drodze na żadną przeszkodę lub nie osiągniemy odległości, po której małpka na gigantycznej lianie przenosi się na kolejną wyspę.

Na tym jednak nie koniec. Za bananową walutę wykupić możemy trwałe Power-upy, których implikacja w istotny sposób zmienia rozgrywkę. Moje wątpliwości wzbudziła przede wszystkim peleryna, która pozwala małpce szybować ruchem ślizgowym w powietrzu, przez co ta wyjątkowo dobrze radzi sobie z problemem grawitacji. Pomysł jest dość problematyczny, bo o ile pozwala ona z łatwością bić kolejne rekordy, zmienia odczucia płynące z gry diametralnie, negatywnie wpływając na dynamikę rozgrywki. Bonus można rozwijać, przy czym każdy kolejny poziom kosztuje więcej bananów, co jest dość czytelnym (ale nienachlanym) poleceniem skorzystania z systemu mikropłatności.

W kwestiach technicznych nie można tytułowi wiele zarzucić, gorzej jest za to z aspektem artystycznym oprawy. Czasami siła tkwi w prostocie i chociaż przyjemne dla oka tła Benji Bananas mogą się podobać, a dźwięki nie przeszkadzają, całość nie ma podjazdu do banalnie prostej konstrukcji wspomnianego Tiny Wings, który swoje lata ma już na karku. Uczucie jest co prawda wyjątkowo subiektywne, ale w Benji Bananas brak jest jakiegokolwiek uroku. Wiecie, to trochę tak jakby postawić obok siebie ascetyczne Wall-e i jakąś podrzędną, upstrzoną efektami animację komputerową puszczaną wieczorami w TVP. Po prostu czasami mniej znaczy więcej.

Tak czy siak, gwarantuję że przy Benji Bananas będziecie się bawić dobrze- to wyjątkowo solidna zręcznościówka. Mimo że darmowa na obydwu platformach, nie irytuje wszędobylskimi reklamami czy podprogowym zmuszaniem do mikropłatności.  Sprawdźcie.

Ocena: 8/10  

Warto ściągnąć, zwłaszcza że nic Was to nie kosztuje. Idealna do autobusu, poczekalni, kwintesencja zabawy mobilnej. 

Platformy: Android, iOS

Cena: zero, zero, zero!

Platforma testowa: iPhone 4

Płynność: dobra, chociaż momentami chrupało, a responsywność menu pozostawia wiele do życzenia. Żadne z powyższych problemów nie występowało na modelu 4S.

 

Imperialista
30 kwietnia 2013 - 15:26