Ittle Dew 2+ na Nintendo Switch - Danteveli - 20 listopada 2017

Ittle Dew 2+ na Nintendo Switch

Kilka lat temu miałem okazję zagrać w drobną gierkę indie inspirowaną jednym z klasyków ze stajni Nintendo. Nie miałem zbyt wielkich oczekiwań bo pośród niezliczonej ilości indyków jedynie garstka przypadła mi do gustu. Z jakiegoś powodu postanowiłem dać Ittle Dew szansę. Drobna gierka pozytywnie mnie zaskoczyła i całkiem miło spędziłem z nią kilka godzin. Z tego powodu kiedy doszły mnie słuchy, że sequel wyląduje na najnowszej konsoli Nintendo byłem pewny, że Ittle Dew 2+ znajdzie się w mojej kolekcji gier na Switcha.

 

Ittle Dew 2+ rozpoczyna się w momencie, gdy bohaterka wraz z towarzyszącym jej zwierzątkiem rozbija się na jakiejś wyspie. Aby powrócić na wodę potrzebujemy odbudować swoją tratwę. Drewno potrzebne do tego znajduje się w lochach rozsianych na mapie. Naszym zadaniem jest odwiedzić wszystkie te miejsca, przetrwać zagadki i pułapki by powrócić na wodę w poszukiwaniu dalszych przygód. Całość charakteryzuje się sporą ilością humoru nawiązującego zarówno do gier jak i popkultury.

Rozgrywka opiera się na obserwacji naszej bohaterki z lotu ptaka i łażeniu po mapie w poszukiwaniu lochów. Kiedy już trafimy do jakiegoś to zazwyczaj łazimy w poszukiwaniu przedmiotu pozwalającego nam na rozwiązywanie zagadek związanych z daną lokacją, Na koniec walczymy z bossem i uzyskujemy przedmiot potrzebny do ukończenia gry. Schemat zaczerpnięty wprost z legendarnego cyklu Nintendo. Z ta różnica, że niczym w A Link Between Worlds sami decydujemy o kolejności lochów,które pokonujemy. Dodatkowo świat naszpikowany jest sekretami i dodatkowymi lokacjami pełnymi zagadek i bonusowych przedmiotów. W trakcie przygody odnajdziemy bajery takie jak dynamit służący do rozwalania kamieni czy magiczna różdżka pozwalająca na trafianie w odległe przedmioty. Innymi słowy fani Zeldy wiedząc ich czeka i jak należy używać ekwipunku bohaterki.

 

Oprawa graficzna Ittle Dew 2 nie należy do największych atutów gry. Może to tylko mój gust ale ta produkcja jedzie flashowymi tytułami średniej jakości. Design postaci i lokacji jest znośny ale zarówno wykończenie jak i kolory przypominają mi bazgroły wykonane w MS Paint. Całość gryzie się ze stylistyka jaką kojarzę ze starszymi odsłonami cyklu The Legend of Zelda.

Jedyną rzeczą do której chce się przyczepić (poza oprawą graficzną) jest sterowanie. Ittle Dew 2 + to jedna z tych produkcji, gdzie do rozwiązywania zagadek i pokonywania pułapek potrzebujemy naprawdę precyzyjnego sposobu sterowania bohaterką. Niestety ruchy wykonywane gałką analogową nie są wystarczająco dokładne i nasza postać często zginie z powodu tego, że gra trochę inaczej zinterpretowała ruch mojego kciuka. D-Pad (jeśli w przypadku Switcha możemy jeszcze te cztery guziczki tak nazywać) sprawdza się trochę lepiej bo zmusza nas do poruszania się jedynie w 4 kierunkach. Nie jest to jednak idealne rozwiązanie bo czasem potrzeba poruszać się w trochę mniej przewidywalny sposób by uniknąć ataku wroga.

Ittle Dew 2+ sprawdziło się naprawdę dobrze jako gierka na przerwy w partyjkach w Super Mario Odyssey. Kiedy zdobywanie jakiegoś księżyca zaczynało mnie frustrować to odpalałem ten tytuł i zaliczałem jeden loch w ramach odstresowania.

W tym roku posiadacze Nintendo Switch otrzymali odsłonę The Legend of Zelda, która wyznacza nowe horyzonty i zmienia styl rozgrywki serii. Breath of the Wild to GOTY ale niektórzy mogą narzekać na zmiany w gameplayu. Fani spragnieni trochę bardziej oldschoolowej wersji gry podanej w komediowym tonie powinni sprawdzić Ittle Dew 2+. To przyjemna i stosunkowo prosta gierka, która idealnie balansuje na granicy zrzynki i ciekawego pomysłu.

Danteveli
20 listopada 2017 - 07:27