W co gracie w weekend? #346: Va11 Hall-A. Cyberpunkowy symulator barmana - squaresofter - 13 grudnia 2020

W co gracie w weekend? #346: Va11 Hall-A. Cyberpunkowy symulator barmana

Witam wszystkich. Wszystkie najważniejsze gry już wyszły. Nagrody na spotkaniu na Zoomie z Geoffem Keighley gali gier roku zostały już wręczone. Konsole nowej generacji trafiły w ręce pierwszych scalperów i szczęśliwych posiadaczy, więc chyba powoli możemy żegnać 2020 rok.

Obecnie na rynku najgłośniej jest o najnowszej produkcji CD Projekt RED. Nie jest to jednak pierwsza, ani tym bardziej ostatnia produkcja z cyberpunkowym klimatem. Najlepszym przykładem na to niech będzie produkcja, którą się dziś zajmę.

Va11 Hall-A (czytane jako Valhalla) to skrzyżowanie cyberpunkowego symulatora barmana z gatunkiem powieści graficznych. Wcielamy się w nim w rolę Jill, która pracuje w tytułowym barze, a do jej zadań należy przygotowywanie drinków dla przeróżnej klienteli…i odmienianie ich życia.

Z rozmów z naszymi gości wyłania się obraz niebezpiecznego Glitch City, w którym przemoc, modyfikacje i szemrane sprawki są na porządku dziennym. Seksroboty z czujnikiem DNA z języku z powłoką przeciwpromienną to coś tak normalnego, tak jak androidy prowadzące blogi i dające koncerty dla stu tysiący widzów.

Oczywiście, żeby nasi nowi i stali klienci byli w doskonałych humorach musimy zadbać o odpowiedni klimat. Przed każdym nowym dniem w pracy przygotowujemy zatem repertuar muzyczny do barowej szafy grającej. Króluje w nim syntetyczne brzmienie z lat osiemdziesiątych. Jeśli mieliście kiedykolwiek do czynienia z Kung Fury, Far Cry 3 Blood Dragon lub z innymi filmami w tych klimatach sprzed ponad trzydziestu lat, to poczujecie się tu jak w domu.

Praca w dobrej atmosferze to podstawa. Wtedy można nawet jakoś przełknąć psi smród i kąśliwe uwagi klientów nazywających nasz bar dziurą zabitą deskami, albo jeszcze gorzej.

Valhalla niby nie posiada żadnego systemu wyborów, ale po sprawdzeniu kilku informacji w necie wiem, że wykonujemy je za pomocą odpowiednich drinków. System ich tworzenia sprawił mi z początku problem, ale gdy tylko wymieszałem swój pierwszy drink wszystko poszło jak z płatka.

Wystarczy wybrać odpowiednie składniki, dodać lód, wszystko wymieszać zgodnie z życzeniem naszych klientów, a języki same im się rozwiążą. Nowi klienci zachowują się czasem jak totalne dupki, których trzeba wręcz zagłaskiwać, żeby nas polubili, natomiast nasi stali bywalcy spoufalają się z nami jak najlepsi kumple i to właśnie te przeróżne rozmowy to najlepszy atut całej gry.

Nie jesteśmy (na razie) tutaj kimś, kto zmieni porządek świata, obalając jakąś złowrogą korporację. Staramy się po prostu pracować najlepiej jak umiemy, a nie jest to wcale takie łatwe, gdy wpada do nas szef poczytnej gazety i prosi o to, co zwykle. Wystarczy, że za pierwszym razem nie słuchaliśmy go uważnie i nici z napiwku za doskonałą obsługę. Aż mi się przypomniało Banjo-Kazooie i słynna zabawa pod koniec gry sprawdzająca naszą spostrzegawczość i pamięć.

Uwielbiam, gdy Jill podłapuje to, co klienci mówią o jej szefowej i koledze z pracy, a ona później się z nimi drażni. W Cyberpunkowych światach zawsze fascynowało mnie to zderzenie się zwykłych ludzi z najnowocześniejszą technologią. Ich zwykłe ludzkie odruchy to zawsze było coś. Zazwyczaj takie dystopijne światy były ponure, zgniłe, zepsute i skorumpowane, a tutaj bohaterowie nie stronią od żartów i nieraz już miałem banana na twarzy, gdy klienci wkręcali w coś Jill, albo obwijali ją sobie wokół palca.

Wiem, że gra ma kilka zakończeń, więc jeszcze dużo, mam nadzieję, świetnej zabawy przede mną. Na razie jestem bardzo pozytywnie zaskoczony i żałuję, że miałem gdzieś Valhallę w orbicie zainteresowań, ale jakoś nigdy nie potrafiłem jej wcześniej kupić. Sprawdziłem ją dopiero, gdy gra została udostępniona w Gamepassie. Ponarzekałem trochę na twitterowym koncie twórców, gdy nie dało się jej uruchomić przez jakiś bug. Wystawiłem nawet negatywną recenzję, ale gdy tylko autorzy opanowali problem w kilka dni, to napisałem kolejną, bardziej pozytywną, i dziś mogę jedynie dodać, że nie umiem życ bez Dorotki.

squaresofter
13 grudnia 2020 - 18:05