Łona - Cztery i pół - album na który czekałem trzy lata - sathorn - 14 października 2011

Łona - Cztery i pół - album na który czekałem trzy lata

Jako rodowity Szczecinianin darzę dużą sympatią Adama "Łonę" Zielińskiego, który reprezentuje nasze miasto w znacznie lepszym stylu niż chociażby Sobota, samozwańczy reprezentant zachodniopomorskiej sceny. Ten nietuzinkowy artysta od lat tworzy niesamowity rap, który wyraźnie odróżnia się od muzyki tworzonej przez resztę polskich raperów.

Łona znany jest m.in. z tego, że nie spieszy się z wydawaniem kolejnych albumów. Poprzedni pełny album - Absurd i nonsens wydał on w 2007 roku. Rok później pojawiła się jeszcze krótka EPka zatytułowana Insert EP, po czym na trzy lata nastała cisza. Wreszcie w sklepach wylądowała długo oczekiwana płyta Cztery i pół. Jak prezentuje się to wydawnictwo?

Nieco nierówno, choć to słowo wymaga nieco wyjaśnienia. Po pierwszym przesłuchaniu Cztery i pół wydawało mi się albumem idealnym. Świetną robotę odstawił producent - Webber, którego bity nadają płycie specyficzny charakter i spójność. Bity zrobione są ze smakiem, bez niepotrzebego efekciarstwa, tak drażniącego np. na ostatniej płycie Mesa.

Łona również daje w pełni radę. Po raz kolejny zaserwował słuchaczom ogromną dawkę mistrzowskiej liryki, okraszonej najlepszą w Polsce techniką. Cztery i pół pełne jest nietuzinkowych spostrzeżeń barwnie obrazujących świat widziany oczami rapera. Kawałka Kaloryfer słuchałem już kilkadzisiąt razy i wciąż jestem pod wrażeniem wrażliwości artystycznej i pomysłowości Łony.

Każdy z utworów jest małym mistrzostwem świata. Niestety o ile w warstwie muzycznej Cztery i pół jest najbardziej spójną płytą jaka pojawiła się w ostatnim czasie, to tekstowo Łona skacze między tematami i nastrojami. Melancholijny Kaloryfer i Jesteśmy w Kontakcie, chociaż obydwa świetne, nie pasują do siebie zupełnie i wytrącają z nastroju, podczas przesłuchiwania całego albumu.

Oczywiście jest to efektem tego, że Łona wydaje płyty rzadko, przez co trudno wymagać od niego aby przez trzy lata grał na jeden ton. Marzy mi się jednak całe wydawnictwo utrzymane tekstowo w klimacie Kaloryfera czy Nocnego Ekspresu. Wtedy będzie 6/6. A teraz jest 5/6.

sathorn
14 października 2011 - 15:38