Czego nie lubię w grach Codemasters? - RazielGP - 30 grudnia 2011

Czego nie lubię w grach Codemasters?

Codemasters znany jest mi przede wszystkim z takich serii jak Colin McRae Rally oraz TOCA. Wymieniłem te dwie marki, ponieważ chciałem się nimi posłużyć w niniejszym felietonie. Każda z nich ma niezaprzeczalne atuty oraz coś, co mnie szczególnie irytuje. Jesteście ciekawi co to jest? Zapraszam zatem do przeczytania dalszego tekstu oraz wzięcia udziału w dyskusji.

Colin McRae Rally jak i TOCA charakteryzują się dopracowaną oraz bardzo przemyślaną fizyką. Jak dla mnie „mistrzowie kodu” znaleźli złoty środek na kompromis pomiędzy realizmem, a zręcznościowymi elementami ułatwiającymi rozgrywkę. Także oprawa wizualna często zrywała czapki z głów, zaś klimat wylewał się z naszych ekranów niczym wiadro wódki. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Grając w konkurencyjne produkty, utwierdzałem się coraz bardziej w swoim przekonaniu. Wspomniane przeze mnie produkcje Codemasters zostawiały i nadal zostawiają większość konkurentów daleko w tyle.

Co mi zatem w nich nie pasuje? Poprowadzenie kariery, największa i najbardziej bolesna bolączka jaką zaserwowali nam twórcy tych znakomitych gier. Aby ukończyć i odblokować wszystko co tylko możliwe w tych dziełach, należy często przejść je po kilka razy, na wszystkich poziomach trudności. W pierwszych „Colinach”, ukończyłem rozgrywkę na dwóch z trzech dostępnych poziomów. Niestety ostatni z nich jest poza zasięgiem moich możliwości. Na domiar złego, twórcy z każdym levelem dorzucają większą ilość odcinków, przez co mniej uzdolnieni gracze, muszą zadowolić się okrojonymi mistrzostwami. W trzeciej „Colinie” przeszli samych siebie. Nie dość, że mamy do wyboru jedne, dla mnie osobiście dość cienkie auto, to na dodatek aby ukończyć karierę, trzeba przejść przez wszystkie tryby: easy, medium, hard. Kompletnie bez sensu.

Seria TOCA została podobnie potraktowana. Pierwsze dwie odsłony mają dokładnie tak samo rozplanowaną karierę co pierwsze „Coliny”. Te nowsze z dopiskiem Race Driver, są już inne. Race Driver 3, miałby całkiem przyzwoity główny wątek gdyby nie pewien fakt. Bardzo szybko poziom trudności wskakuje na niesamowicie trudny poziom. Możliwe, że gra staje się o wiele łatwiejsza, grając w nią na kierownicy, ale dla mnie, wymuszanie, dodatkowego sprzętu do pogrania w grę komputerową jest ciosem poniżej pasa. Owszem, może to posłużyć jako inne doznania, ale graczy nie posiadających owy sprzęt, nie powinno się traktować gorzej. Grid także nie grzeszył karierą, zdecydowanie bardziej podobał mi się jej zamysł w konkurencyjnej produkcji – Shift. Słyszałem także narzekania na ukończenie gry DiRT 3. Choć tu nie mam pewności, bo sam osobiście nie miałem z nią bliższej styczności.

Podsumowując – gdyby kariery były całkowicie przemyślane w tych produkcjach, to jestem pewien, że należałyby do mojego grona ulubionych serii, a tak? Cóż, fajnie się pograło w niektóre odsłony, nawet bardzo, ale minusy mocno podniszczyły w pewnym stopniu ich wielkość. Szkoda.

RazielGP
30 grudnia 2011 - 11:12