Quo Vadis? - Matio.K - 9 stycznia 2012

Quo Vadis?

Bieg do kiosku po najnowszy numer swojego ulubionego czasopisma z wypiekami na twarzy. Łapczywcze przeglądanie okładki w poszukiwaniu aktualnego tematu numeru, oczekując, że pojawią się recenzje dawno wyczekiwanych tytułów, o których pierwsze wzmianki poznaliśmy w numerze 09, a soczysta zapowiedź  nie pozostawiła nas na nie obojętnym. Ta walka z bezustanną chęcią przekartkowania się do materiałów, które nas interesują. Dawne czasy growych czasopism. Szkoda, że nie powrócą.

Postęp technologiczny nie czeka na nikogo.

Postęp technologiczny nie cofa się wstecz.

Postęp technologiczny niesie z sobą pewne ofiary. W chwili upowszechnienia się w Polsce internetu i pojawiających się jak grzyby po deszczu serwisów internetowych poświęconych kulturze grania, stało się jasne, że nie starczy miejsca dla wszystkich, a najdobitniej przekonał się o tym niegdyś znany i lubiany „CLICK!”, który nie zdążył nawet wykopać sobie szczególnie głębokiego grobu, bo wszystko stało się tak szybko. Na tyle, że mógłbym mówić raczej o masowym pochówku.

 W toku dalszej walki o przetrwanie rozpoczęto zmiany – w przypadku „CD-Action”, dawniej stricte pc’towego magazynu, doszło nawet do rozszerzenia profilu o konsole. Straciła na tym nieco, jakość, bo redakcja próbuje złapać zbyt wiele srok za ogon i trudno zadowolić każdą grupę. Grając przeważnie na komputerach nie interesują mnie bowiem żadne tytuły na DS'y, czy inne PS'y, a płacę połowę stawki właśnie za owe strony. Nijak ma to się do darmowości serwisów internetowych, a także dużo atrakcyjniejszej formy - począwszy od aktualności, po kontakt z czytelnikami i wygodę użytkowania. Dlatego kolejne numery z sentymentu przeglądam w miejskiej bibliotece, ale szybko przechodzę do felietonów. Bo recenzje już dawno wiszą w sieci, o newsach nie wspominając. 

I przyznam, że  trochę przykro oglądać to zjawisko topniejących lodowców, bo kiedyś sam chętnie byłem częścią tej kultury, wyznawcą „Secret Service” i „Gamblera”, ale sentyment nie pozwala mi na wyrzucanie w błoto kilkunastu złotych. Mimo, że kiedyś zrobiłbym to bez zmrużenia okiem.

Matio.K
9 stycznia 2012 - 19:15