Pośród mroków King’s Field II [Wspomnienia z PSXa] - Pita - 22 sierpnia 2012

Pośród mroków King’s Field II [Wspomnienia z PSXa]

From Software od zawsze robiło gry ponure, trudne, ciekawe i osadzone w mrocznym fantasy. Szkoda, że reszta świata zauważyła to dopiero przy Demon’s Souls. Mała perełka z czasów pierwszego PlayStation, czyli King’s Field II wydany na zachodzie jako po prostu King’s Field jest dowodem, że wciąż warto sięgać po ich produkcje sprzed lat.

Jako rozbitek na wyspie, która rządzi się nietypowymi prawami mamy przed sobą ogrom trudnych zadań. Nie chodzi tylko o przeżycie, ponieważ Melant kryje w sobie wielką tajemnicę, godną królów i bogów... Ze względu na grafikę, sterowanie, czy toporność jaką gra nabrała przez lata King’s Field II jest tytułem bardziej wymagającym od samego Dark Souls, a przy tym tak bardzo mu podobnym i odmiennym. From Software długo eksperymentowało z formułą swoich gier, decydując się czasem na bardzo nietypowe rozwiązania.

King’s Field to spory obszar gry i sporo trudnych walk. To także świat bez loadingów, powolne poruszanie się, sporo pułapek oraz bogata mitologia. Przeżycia związane z  poruszaniem się po wyspie potęguje wspaniały soundtrack, gdzie nie brakuje nut, które po prostu niepokoją. Cała gra, cała wyspa, cała historia związane są mocno z wodą i czuć to także w muzyce, która jest jednym z najlepszych aspektów gry. Lecz nie jedynym.

Ponieważ jak w następcach mamy przed sobą otwarty labirynt, elementy nieliniowego przechodzenia i dziesiątki sekretów. Prawdą jest, że oprawa dzisiaj początkowo straszy swoją rozdzielczością, ale szybko zauważyłem świetne środowisko, obszar gry i dużą widoczność. Trzeba się przyzwyczaić, bo technicznie nie jest to cudo, tylko że w tym przypadku naprawdę warto przecierpieć grafikę.  

Nie daję jej taryfy ulgowej ze względu na wiek. Ale musze zaznaczyć, że w 1995 roku naprawdę było ciężko o trójwymiarowego, dużego RPGa bez loadingów, na dodatek na konsole, z dobrym sterowaniem i dużym obszarem gry. Chociaż prasa na zachodzie specjalnie się nie zachwycała to gra zrobiła spore wrażenie na developerach – pierwsza koncepcja gry na bazie Planescape miała być właśnie „zachodnim King’s Field”. Wieść niesie także że na takiej zasadzie powstawał także Arx Fatalis, oczywiście wywodzący się z Ultima Underworld, która oczywiście sama w sobie inspirowała gry From. Zachód i wschód zawsze się przeplatały i zawsze będą, nawet jeżeli prasa i portale na siłę chcą toczyć wojenki danych szkół tworzenia gier.

Pierwsza śmierć w wodzie. Druga w paszczy… czegoś. Trzecia z ręki pierwszego napotkanego człowieka. Jednak zamiast ogniska czeka nas restart, albo save co jest często bardziej demoralizujące, niż umieranie na PlayStation 3. I zarazem dodaje posmaku, bo doskonale widać, że autorzy już wtedy mieli własne pomysły na zabawę. King’s Field jest tak naprawdę ewolucją kilku gatunków RPG.

Mechanicznie to RPG akcji FPP, inspirowane dungeon crawlerami sprzed lat.  Z wymagającym skupienia i planowania gameplayem, gdzie mamy oczywiście szeroki wpływ na rozwój swojej postaci i środki potrzebne nam do przetrwania. Walki tutaj bowiem co nie miara, ale nie brakuje też świetnych zagadek. Historia, w dosyć już charakterystyczny dla From Software sposób skupia się na obcowaniu z tym z czym człowiek, czy żadna inna humanoidalna rasa, nie powinna obcować oraz konsekwencjach związanych z ową pomyłką. I podobnie charakterystycznie jest równie cudowna, lecz potrzeba ją wyławiać ze strzępów informacji.

Chociaż wydaje mi się już tak oczywiste dla ich gier, to przecież jedną z rzeczy najciekawiej realizowanych w nich jest narracja – praktycznie całą grę jesteśmy w skórze (tudzież oczach) głównego bohatera, nie obserwując przerywników, nie dostając wyjaśnień na tacy, nie uczestnicząc w przeżyciach innych bohaterów. Taka do bólu realistyczna narracja dodaje naszej podróży nie tylko sporo pytań, ale zasiewa samotność i niepokój, bo King’s Field jako seria od czasu do czasu potrafi przerazić. Przerazić pustką i kontaktami z czymś czego człowiek wciąż nie rozumie.

Zapomnienie, walka o przetrwanie, poszukiwanie legendarnego miecza – pozornie kliszowe zestawy autorzy z From zawsze potrafili wydobyć w sposób czysty, świeży, zaskakująco dopracowany. Po prostu mroczne fantasy w ich grach jest tym, czym mroczne fantasy być powinno, bez kompromisów, głupot i wpadek tak często pojawiających się w gatunku.

Świetna gra. Trudna, ciekawa, przerażająca. Podejrzewam, ze King’s Field II jest nawet tytułem lepszym niż mi się to wydaje. A jednak jest tytułem, którego wciąż nie skończyłem potykając się na drodze ku wolności. Właśnie z nim walczę. I wiem jedno – wybitne RPGi mają naprawdę długi termin spożycia.  

Pita
22 sierpnia 2012 - 09:54