Recenzenta żywot - Seraf - 7 października 2012

Recenzenta żywot

Macie za swoje, nierzetelni recenzenci!

Tekst ten napisałem już dobry miesiąc temu i chyba najwyższy czas, by go opublikować. W natłoku październikowych premier mam nadzieję, że kilka próśb, zawartych w poniższym tekście, znajdzie odbicie w zachowaniu niektórych czytelników.

Recenzja to jeden z najbardziej subiektywnych gatunków dziennikarskich. To od recenzenta zależy, czy dany tytuł kupią miliony, czy ledwie garstka osób wciągnięta w marketingowy wir. Zawiera w sobie  elementy informacyjne, analityczno-krytyczne i oceniające. Przyjmując, że recenzent pragnie solidnie poinformować czytelnika o recenzowanym filmie, książce, czy grze, pierwszy z elementów na ogół nie budzi w nikim zbędnych kontrowersji. Suche, wyczerpujące fakty charakterystyczne dla newsa, są jej najprostszą częścią składową. Znacznie trudniejszy orzech do zgryzienia ma dziennikarz w przypadku dwóch ostatnich aspektów. Każda z nich musi być zarówno nacechowana subiektywizmem, jak i w odpowiedni sposób dystansować się od skrajnej opinii tak, aby zachować obiektywizm w jak największym stopniu.

O wyrażaniu własnego zdania napisał niedawno Prometheus. To świetny tekst, który uzupełnia w bardzo dobry sposób moje pojmowanie tego tematu.

Zapewne większość z was sądzi: co jest trudnego w przejściu gry i późniejszemu opisaniu swoich wrażeń?

Sprawa jest znacznie trudniejsza, niż wam się wydaje. Nie wolno recenzentowi poddać się hypowi na dany produkt, nie wolno mu też stanąć po stronie wiecznych malkontentów. Jednocześnie autor musi być przygotowany na to, że jeśli jego recenzja nie trafi w nastroje społeczności, to czytelnicy nie pozostawią suchej nitki nie tylko na jego rzetelności (której z pewnością brak), ale też często na jego cechach osobowości (to przecież debil i miernota). To, co dla recenzenta okaże się świetnym pomysłem, dla czytelnika może być skrajną głupotą. Wada wytknięta grze może być dla części osób odebrana jako zwykłe czepianie się. Wysoka ocena gry według czytelnika może wynikać z koneksji dziennikarza z twórcami (recenzent z pewnością wziął w łapę), a niska ocena wynika z antypatii danego autora do studia tworzącego grę. Przykłady można mnożyć w nieskończoność, ale lepiej po prostu zajrzeć do komentarzy pod kilkoma recenzjami na jakimkolwiek portalu poświęconemu grom, filmom, książkom i każdemu innemu tworowi, który może być poddany ocenie.

Mam nadzieję, że ten krótki akapit pozwolił wam uzmysłowić sobie, że recenzja nie ma szans być obiektywna. Zawsze znajdzie się ktoś, kto podda pod wątpliwość rzetelność albo gust autora. Zawsze znajdzie się ktoś, kto umie napisać tekst i ocenić grę sto razy lepiej. Przyczyna takiej sytuacji jest bardzo prosta: każdy z nas ma inne podejście do elektronicznej rozrywki. Jednych dany element bawi, innych denerwuje. Recenzent nie jest w stanie dogodzić każdemu. Jest takim samym graczem i człowiekiem jak my. Opisuje swoje własne, poparte doświadczeniem z innych gier, wrażenia i stara się wczuć w rolę standardowego gracza. Nie może stanąć po żadnej stronie barykady, więc musi znaleźć złoty środek, który nie istnieje. Autor jest z góry skazany na krytykę, choćby nie wiem jak się starał. Znamiennym przykładem jest tutaj sprawa oceny 10 wystawionej grze The Elder Scrolls V: Skyrim. Dziennikarz recenzujący grę z pewnością był zachwycony klimatem, rozmachem i swobodą w grze. Nie jest to nic złego. Wspaniałe zalety gry przysłoniły mu wady, ale przecież opisał je i zaznaczył, że istnieją. Według dziennikarza gra zasługiwała na najwyższą, historyczną ocenę i miał pełne prawo tak zrobić.

Każdy gracz ma do tego prawo, więc jeśli nie zgadzacie się z taką, a nie inną oceną danej gry, to róbcie to – kulturalnie i ze zrozumieniem. Przed zakupem gry, jeśli nie ufacie polskim recenzjom, obejrzyjcie materiały na youtube, przeczytajcie recenzje na zagranicznych portalach, zagrajcie w demo, jeśli istnieje taka możliwość. Oczernianie recenzenta, który poświęcił wiele godzin na dogłębne poznanie gry, mija się kompletnie z celem. Internauci zewsząd powtarzają, że wolność słowa w Internecie to sprawa pierwszorzędna, najważniejsza, należy jej bronić jak konstytucji. W takim razie może pozwólcie z niej korzystać również innym? Narzucenie innym na siłę swojego zdania nigdy dobrze się nie kończyło.

Seraf
7 października 2012 - 19:16