Recenjza Ghost Trick: Phantom Detective - Danteveli - 11 sierpnia 2016

Recenjza Ghost Trick: Phantom Detective

Danteveli ocenia: Ghost Trick: Phantom Detective
75

 

Do premiery następcy 3DS możemy już spokojnie odliczać dni. Tradycyjnie w okresie gdy nieubłaganie zbliża się koniec żywota konsoli należy spodziewać się czegoś na pożegnanie z hukiem naszego do niedawna ukochanego sprzętu. Dlatego też postanowiłem spojrzeć na to jak wygląda jedna z ostatnich „większych” gier wydana na starszego brata Nintendo 3DS. Ghost Trick: Phantom Detective pokazuje, że odchodzący już system może dostać naprawdę fajne gierki.

 

Who you gonna’ call?

Ghost Trick zaczyna się tam gdzie większość gier ukazuje nam złowieszczy napis o ostatnio politycznym podtekście. W tym momencie gdy Resident Evil ukazuje Game Over, my zaczynamy przygodę z Sisselem. Główny bohater zostaje zamordowany.

Tak naprawdę wszystko o grze można wywnioskować patrząc na jej tytuł. Jesteśmy detektywem duchem, który wykonuje sztuczki. Czego chcieć więcej od gry? Warstwa fabularna przedstawiać będzie dochodzenia naszego niematerialnego bohatera. Ma tylko kilka godzin przed wieczną ciszą by dowiedzieć się kto i dlaczego stoi za jego przedwczesnym zgonem. Podczas tej podróży Sissel uratuje kilka innych żyć a także pozna większy spisek i tajemnice. Fabuła Phantom Detective potrafi nas nieźle wciągnąć. Twórcy wiedzą jak zbudować interesująca historię. Niczym w dobrych produkcjach detektywistycznych zaczynamy przygodę od tajemniczej śmierci, która napędza całą intrygę. Przez jakieś 90% czasu rozgrywki byłem naprawdę zaintrygowany tym jak przebiega cała historia. Jedynie finał wydał mi się trochę słabszy od reszty ale to raczej kwestia tego jak bardzo był on niespodziewany. Ogólnie mamy naprawdę ciekawą opowieść, która nie pojawia się zbyt często w grach wideo mimo tego, że rozwiązywanie zagadki własnego morderstwa wydaje się arcyciekawym patentem na fabułę.

 

Potrafię ruszyć tą puszkę!

Cała zabawa polega na rozwiązywaniu zagadek logicznych. Poza dobrym rozgryzieniem tego co przygotowali dla nas autorzy gry potrzebna jest też koordynacja naszych akcji. Jako duch możemy wcielać się w i uruchamiać niektóre przedmioty. Robiąc to w odpowiedniej kolejności możemy stworzyć combo, które pozwoli popchnąć grę dalej. Aby nie było zbyt łatwo nasza dusza może przemieszczać się na bardzo małą odległość dlatego musimy bardzo często przeskakiwać z jednego przedmiotu do drugiego nim trafimy tam gdzie tak naprawdę zamierzaliśmy. Do naszej dyspozycji oddana zostaje z czasem całkiem spora ilość lokacji. Możemy się przemieszczać pomiędzy nimi dzięki linią telefonicznym.

 

Kolejną umiejętnością naszego nieżywego bohatera jest rozmowa ze zmarłymi

Zazwyczaj po takiej pogawędce mamy okazję skorzystać z innej zdolności jaką jest cofanie się w czasie na cztery minuty przed śmiercią naszego rozmówcy. Tak też mamy okazję zmienić losy szczekającego zbyt głośno psa. W tym trybie nasze poczyniania są ograniczone limitem czasowym, jednak możemy cofać się w czasie nieskończoną ilość razy. Musimy jakoś zmienić przeszłość i uratować niedoszłego nieboszczyka korzystając z tych samych sztuczek co w trybie eksploracji.

Jako osobny element rozgrywki można traktować klepanie przycisków by jak najszybciej pominąć dialogi, które potrafią być naprawdę długie. Do tego jeśli nie trafi do nas ten typ humoru wszystko może być nudne. Przyznam się, że zdarzyło mi się zasnąć podczas jednej z dłuższych rozmów Sissela.

 

Buu!!

Oprawa wizualna nie zachwyca i mamy NDSowy standard. Portrety postaci są dość szczegółowe ale przez większość czasu oglądamy zlepek kolorów mający je symbolizować. Nie ma nic zachwycającego w tym co oglądamy ale i tak jest to niebo w porównaniu z torturami jakie spotkają nasze uszy.

Może to tylko moje szaleństwo ale w pewnym momencie miałem tak dość przygrywającej nam w trakcie gry melodii, że wyłączyłem głos i grałem przy własnej muzyce. Miałem wrażenie jakby w grze tylko jeden bardzo szybko denerwujący midi, który został zapętlony by katować graczy.

 

Po każdej nocy nadchodzi poranek.

Nie jestem strasznie zachwycony Phantom Detective. Nie jestem największym zwolennikiem tego typu gier a tu dodatkowo boli infantylność. Mnie po prostu dobiło dla mnie nie śmieszne poczucie humoru i typowo japońskie postacie. Są jednak osoby dla których teksty, sytuacje i wszystkie inne elementy będą śmieszne. Ghost Trick ma wiele fajnych pomysłów, które zostały całkiem ciekawie wykonane. Niestety nic nie zachęci nas do przechodzenia gry wielokrotnie. Może to wina pogody i wielu bezsennych dni i nocy ale dla mnie osobiście gra była nudnawa. Przez kreskówkowe postacie fabuła nie wciągnęła mnie tak jakby zrobiła to przy poważniejszym podejściu. Szkoda też, że zagadki, którym musimy sprostać nie są bardziej skomplikowane. Brakuje mi czegoś co doprowadziłoby mnie do wyrywania włosów z głowy i rozrysowywania planów działania na serwetkach i czym tylko wpadnie w ręce. Mimo czepiania się Ghost Trick: Phantom Detective z chęcią zagram w następce, który dopracuje i rozwinie pomysł jaki został tutaj przedstawiony. Jeśli kogoś bawi ten rodzaj „japońskości” gier powinien nabywać w ciemno bo się na pewno nie przejedzie na tym tytule.

Danteveli
11 sierpnia 2016 - 06:44