Rzut okiem na Gravity Rush 2 - Danteveli - 30 grudnia 2016

Rzut okiem na Gravity Rush 2

Jestem hejterem Gravity Rush. Nie chodzi o to, że tytuł wydany pierwotnie na PlayStation Vita to jakiś crap. Z tego co wiem to nikt z ekipy odpowiedzialnej za tą grę nie zrobił mi nic złego. Wręcz przeciwnie studio, które stworzyło Gravity Rush należy do moich ulubieńców. W czym więc problem? Za tytuł ten odpowiada Project Siren, twórcy genialnego Forbidden Siren. Jakby tego było mało to część tej ekipy maczała palce przy Silent Hill. I nie mówię tutaj o lipnych czeskich czy amerykańskich silentach. Mam na myśli oryginalną grę, która zapoczątkowała najlepszą serię survival horrorów. Dlatego też nie jestem w stanie zrozumieć jak ci ludzie mogą tracić czas przy grach typu Gravity Rush. Project Siren powinno tworzyć kolejne fenomenalne horrory. Z tego powodu za każdym razem gdy słyszałem o Gravity Rush zalewała mnie krew. Przez lata zdarzyłem ochłonąć i chyba już nie zionę taką nienawiścią do projektu o dziewczynach manipulujących grawitacją. Może teraz będę w stanie obiektywnym okiem spojrzeć na Gravity Rush 2?

Gravity Rush 2 to sequel całkiem interesującej gierki wydanej pierwotnie na PlayStation Vita. Oryginalny tytuł to przygodowa gra akcji z elementem manipulacji siłami grawitacji. Dwójka stawia na więcej tego samego co możemy zobaczyć już w demku promującym tytuł.

Zabawa zaczyna się tutaj od swego rodzaju tutorialu pozwalającego na zapoznanie się z podstawowymi umiejętnościami naszej bohaterki o imieniu Kat. Wprowadzanie to można spokojnie pominąć ale przekłada się to na krótszy czas spędzony z demem. Dodatkowo całość dema ma charakter wprowadzenia do mechaniki rozgrywki. Nie ma więc większej różnicy czy chcemy uczyć się wszystkiego od podstaw czy tylko skupić na nowościach w gameplayu.

W każdym razie oferowany nam wycinek gry pozwala zobaczyć jak wygląda poruszanie się po świecie w momencie kiedy jesteśmy w stanie manipulować przyciąganiem ziemskim. Mamy też okazję sprawdzić walki z mniejszymi i większymi przeciwnikami.

Elementem wyróżniającym Gravity Rush z tłumu innych gier jest patent, że za sprawą jednego przycisku możemy zmienić powierzchnię, którą traktujemy za swoje podłoże. Polega to na tym, że wycelujemy w kierunku jakiejś ściany, naciśniemy przycisk i nagle ten element otoczenia traktowany jest jako ziemia. W ten sposób jesteśmy w stanie odstawiać fikuśne akcje, biegać po budynkach i „latać” w powietrzu. Możemy bowiem w trakcie lotu zmieniać punkt, który traktujemy za „ziemię” i w ten sposób sprawić, że nasze spadanie staje się lotem. Oczywiście jesteśmy ograniczeni jakimś limitem energii ale przynajmniej w demku nie miałem z tym problemów.

Drugim elementem zabawy jest walka z przeciwnikami. Możemy korzystać tutaj z typowego obijania przeciwników na ziemi. Mamy jednak także opcje przyciągnięcia do siebie przedmiotów znajdujących się w naszym otoczeniu i wystrzeliwania nimi w kierunku wrogów. Jest także możliwość atakowania z powietrza i wykonywania różnych kombinacji bazujących na naszych mocach. Przykładowo możemy wystrzeliwać siebie w kierunku przeciwnika i zaserwować mu serię kopniaków. Jest także możliwość przełączania się pomiędzy różnymi „trybami” Kat. Mamy na przykład bardziej ociężałą wersję, która świetnie sprawdza się do spadania na przeciwników z wysokości niczym bomba. Opcji podczas walki mamy całkiem sporo. Może nie jest to tak wypasione jak nasze poczynania w grach PlatinumGames czy starszych odsłonach Devil May Cry. Pewien jestem, że gdy opanuje się już wszystkie umiejętności Kat to zabawa będzie przednia.

Sterowanie z tej gry przyrównałbym do tego z tegorocznego Attack on Titan: Wings of Freedom. Obie produkcje pozwalają na olbrzymią swobodę i 'latanie” sprawia w nich wielką frajdę. Okupione jest to jednak przez nie do końca wygodne sterowanie. Efektywnej kontroli naszą bohaterką musimy się nauczyć. Samo manipulowanie siłami grawitacji daje nam olbrzymie możliwości w poruszaniu się i w walce ale to jak z nich skutecznie korzystać wymaga od nas odrobiny praktyki. Wynika to choćby z faktu, że praktycznie wszystkie przyciski Dual Shocka są okupowane przez jakieś funkcje, Nawet touchpad służy nam do przełączania się pomiędzy trzema trybami zarządzania grawitacją. Masa ałopcji może sprawiać, że jesteśmy trochę zagubieni i wykonywanie akcji nie wydaje się być tak intuicyjne jak być powinno. Podobnie było w moi przypadku w grze twórców Dynasty Warriors. Jednak w miarę szybko opanowałem tajemnice A.O.T i byłem zachwycony frajda płynącą z rozgrywki. Tutaj jest praktycznie tak samo i wraz z posiedzeniem nad demkiem dłużej miałem wrażenie, że uczucie radochy z gry wzrastało.

Zastanawia mnie to, czy Gravity Rush 2 może odnieść sukces i być czymś więcej niż niszowym tytułem. Z jednej strony demko było spoko. Z drugiej podczas gry nasuwała mi się masa pytań. Sterowanie, której jest bardziej skomplikowane niż w typowych produkcjach na PS4 może skutecznie odstraszyć część graczy. Przygoda Kat nie zapowiada się na grę, którą każdy pokocha od pierwszej minuty. Nie jest to jakimś wielkim problemem ale podobnie jak w przypadku wspomnianego już Attack on Titan, sterowanie będzie tutaj największą barierą dla graczy.

 

Ogranie demka Gravity Rush 2 narobiło mi smaka na pełną wersję gry. Zapowiedź rozgrywki trwającej pomiędzy 20. a 40. godzinami wydaje się trochę przesadzona, ale dobrze wiedzieć, że całość nie będzie przygodą na jeden wieczór. Ogólnie jestem teraz bardzo pozytywnie nastawiony do Gravity Rush 2. Z chęcią zagram w pełną wersję, która swoją premierę ma już 18 stycznia. Tytuł ten wydaje się być mocnym rozpoczęciem ofensywy PlayStation 4 w 2017 roku. Na serio wystarczy rzucić okiem na listę ekskluzywnych gier na konsolę Sony i człowiekowi poprawia się humor.

Złość na Gravity Rush już mi przeszła. Jasne że wolałbym zobaczyć Forbidden Siren 3/4 i w styczniu katować w ekstra horror. Jestem jednak w stanie docenić zalety tej niewątpliwie niszowej produkcji. Za Gravity Rush 2 przemawia nietuzinkowy gameplay i klimatyczna oprawa graficzna. Mam nadzieję, że gra odniesie sukces. Jednak wykręcenie świetnego wyniku może nie należeć do najłatwiejszych zadań. W końcu pierwszy kwartał 2017 roku przeładowany jest mocnymi tytułami , które trafiają do tego samego targetu co produkcja Project Siren.   

Danteveli
30 grudnia 2016 - 12:22