Polskie kina to męczarnia dla widza - Staniu - 10 marca 2018

Polskie kina to męczarnia dla widza

Do kina chodzą dzisiaj wszyscy. Każdy miesiąc obfituje w dziesiątki premier filmowych, więc jest w czym wybierać. Osobiście gustuję w komediach i sci-fi. Niedawno byłem na Black Panther i Kobietach Mafii. Wchodzę na salę, rozsiadam się wygodnie, obok moja partnerka, lecą reklamy, światła gasną i... zaczyna się horror. Ale chwila, przecież wcale nie poszedłem na horror.

Trailery już dawno się skończyły, ewidentnie na ekranie widzę docelowy film, a „szepty” na sali nie milkną. Gdyby to jeszcze były szepty. Ludzie rozmawiają jakby siedzieli właśnie przy piwku w barze. Często zdarza się, że piwko w kinie również się pojawia, szczególnie na maratonach filmowych, do których jeszcze wrócę. Odgłosy rozmów to jedno. Do tego dochodzą jeszcze entuzjaści wszelkiej maści jedzenia. Im bardziej szeleszczące i chrupiące, tym lepiej. Ok, mi też zdarza się kupić popcorn i colę, bo fajnie jest mieć przekąskę, ale zawsze staram się jeść dosłownie bezgłośnie. Niestety niektórzy niczym Indiana Jones szukają na dnie kubełka swojego ulubionego ziarenka popcornu wydając przy tym dźwięk maszyny losującej z Lotto. Kiedy już znajdą, chrupią tak głośno, że potrafią zagłuszyć system audio w Imaxie.

Ok! Jedzonko wszamane, czas na pokaz świateł. Co może być lepszego od nagłego błysku z wyświetlacza telefonu osoby siedzącej przed nami. Ahh... cudowne uczucie gdy co chwilę jesteśmy oślepiani przez 5 calowe smartfony i nie możemy skupić się na filmie. O wyciszeniu telefonów przed seansem nawet nie wspomnę. I ponownie, bez grzechu nie jestem, zdarzało się zapomnieć wyciszyć telefon, ale nigdy nie wpadł bym na pomysł żeby go w kinie odebrać. Odebrać i gadać bite kilka minut! Może trafiam na dziwnych ludzi, ale autentycznie zdarzało mi się słuchać czyjegoś życiorysu podczas seansu w kinie! Nie wiem, może ktoś kręcił sobie akurat vloga.

Jeśli przy zdawaniu relacji jesteśmy – komentatorzy. Pan Dariusz Szpakowski mówi czasem mniej podczas komentowania relacji sportowej, niż niektóre ekipy w kinie. Szepnąć słówko do ucha osoby siedzącej obok – ok, ale głośny komentarz do każdej sceny?! I jeszcze wielkie obudzenie gdy ktoś zwróci takiej osobie uwagę. Wszystkie te patologiczne zachowania kumulują się i są szczególnie widocznie podczas maratonów filmowych. Osobiście uczęszczam zawsze do tego samego kina (znanej sieci), ale nie chcąc mieć problemów nie przytoczę nazwy i miasta. Maratony filmowe zazwyczaj zaczynają się późnym wieczorem i kończą rano. Godziny między 22, a 6. Może jestem staroświecki, ale nie pamiętam żeby rodzice pozwalali mi wtedy przebywać poza domem. Kina nie mają z tym problemu i wpuszczają dzieci na nocne seanse. Teoretycznie powinny mieć pisemną zgodę rodziców, ale w praktyce nigdy się nie spotkałem z przestrzeganiem tego przepisu. Maratony oblegane są bardzo często przez duże ekipy znajomych. Co za tym idzie, chcą oni pogadać i dzielić się wrażeniami. I robią to – przez kilka godzin. Śmiejąc się i rzucając pseudo zabawnymi tekstami, najlepiej tak żeby cała sala usłyszała. Ponownie, światła gasną, a na sali w tej samej sekundzie słychać dźwięki otwieranych puszek. Ludzie na maratonach chleją alkohol. Nie, nie piją, a chleją. Byłem świadkiem sytuacji, gdzie ktoś zwymiotował i trzeba było go wyprowadzać z sali siłą.

Nogi na siedzeniach, porozrzucane papierki, popcorn, przeklinanie i wiele innych atrakcji to dzisiaj norma w polskich kinach. Niestety pracownicy nic z tym nie robią. Nie wiem czy nie chcą, czy nie mogą, ale zdecydowanie powinni reagować na takie zachowania.

A Wy? Z jakimi zachowaniami zetknęliście się w Waszych kinach?

Staniu
10 marca 2018 - 09:23