The Caligula Effect: Overdose - Danteveli - 11 marca 2019

The Caligula Effect: Overdose

W życiu każdego z nas trafią się traumatyczne momenty, które odmienią nasze losy. Utrata kogoś bliskiego, zdrada, dziwne doświadczenia, wpływające na to kim się staniemy i jak będziemy żyć. Niektórzy potrafią radzić sobie z tymi problemami i są w stanie stawić im czoła. Inni na zawsze zostają niewolnikami traumy i nie są w stanie funkcjonować tak jak wcześniej. Ja należę do tej drugiej grupy, ale może jest jeszcze dla mnie jakaś nadzieja. The Caligula Effect: Overdose koncentruje się właśnie na losach grupy ludzi z poważnymi problemami.

Overdose to remake japońskiej gry role playing wydanej kilka lat temu na PlayStation Vita. Interesujący tytuł zostaje przeniesiony na PS4 i PC w nowej oprawie graficznej, z poprawkami i dodatkami. Mamy więc usprawnienia w kwestii pewnych problemów z oryginału a także sporo nowości. Nowa ścieżka fabularna pozwalająca spojrzeć na wydarzenia gry z innej strony a także kilka postaci wnoszącymi sporo do fabuły. Pod tym względem The Caligula Effect: Overdose to swego rodzaju majstersztyk. Interesująca fabuła zostaje rozbudowana i nabiera większej głębi. 

The Caligula Effect: Overdose zaczyna się podczas ceremonii rozpoczęcia roku w japońskim liceum. Nasz bohater/bohaterka wygłasza przemówienie podczas, którego zauważa coś dziwnego. Część z uczniów i nauczycieli ma zglitchowane twarze. W panice uciekamy z audytorium i zaczynamy przygodę w niezwykłym wirtualnym świecie, który miał być spełnieniem marzeń, ale okazał się koszmarem. Ogólnym założeniem Overdose jest to, że „dusze” ludzi z problemami trafiają do wirtualnej rzeczywistości symulującej współczesną Japonię. Szybko napotykamy ludzi, którzy chcą się wydostać z tego miejsca i powrócić do normalnego świata. Aby to uczynić musimy odnaleźć kreatorkę tej rzeczywistości – vocaloid o imieniu Mu. Nowością w tej wersji jest możliwość dołączenia do grupy tych, którzy chcą pozostać w wirtualnym świecie i mają za zadanie powstrzymać jednostki pragnące uciec do rzeczywistości.

Od strony fabularnej The Caligula Effect prezentuje się dosyć dobrze. Mamy wciągającą historię o fikcyjnym świecie i jego mieszkańcach. Tytuł momentami przypomina serię Persona. Nie powinno to zbytnio dziwić bo za scenariusz odpowiada jeden z twórców niezwykle popularnej podserii MegaTen. Dlatego znaczną częścią zabawy jest budowanie więzi z towarzyszami niedoli. Napotykamy sporo postaci, które mają problemy różnorakiej natury. Od problemów z własną tożsamością poprzez rodzinną traumę aż do poczucia winy za śmierć kogoś bliskiego. W trakcie gry poznajemy postacie co pozwala nam lepiej zrozumieć charakter siata, w którym się znaleźliśmy. Interesującym elementem tej części gry jest to, że w związku z tym, że znajdujemy się w wirtualnej rzeczywistości każdy może przybrać dowolną formę. Z tego powodu dzieci mogą wyglądać jak dorośli a dorośli udawać nastolatków. Jest to wykorzystane w dosyć interesujący sposób i pozwala nam zastanowić się na chwilę nad problemami jakie napotykają bohaterów i tym jak coś co wydaje się błahostką może wpłynąć na życie danej jednostki. Overdose podobnie jak ostatnie odsłony Persony serwuje nam sporo problemów znanych z codziennego życia i daje okazję do spojrzenia na nie z trochę innej perspektywy. Wypada to stosunkowo dobrze, ale wydaje mi się, ze jednostki o bardziej radykalnych poglądach (w jedną czy drugą stronę) będą niezadowolone z tego jak przedstawiono kilka wątków.

W ogólnym rozrachunku fabuła tego tytułu wypada stosunkowo mocno i jest tutaj kilka dobrych pomysłów, kojarzących się z filmami takimi jak Matrix. Większość elementów budujących świat Overdose jest solidna chociaż zdarzą się też dziwactwa i wpadki. Na szczególną uwagę zasługuje nowy wątek debiutujący w tej wersji gry. Nie chce zdradzać szczegółów, ale jest to interesująca historia wiążąca ze sobą losy kilku postaci, która wzbogaca ogólną fabułę gry.

System walki to jeden z największych atutów The Caligula Effect. Mamy turowe potyczki z elementem akcji w czasie rzeczywistym. Wygląda to tak, że każda z postaci może wykonać trzy akcje podczas danej tury walki. Mamy ataki, „czary” zwiększające nasze moce czy leczące towarzyszów, poruszanie się i odzyskiwanie energii potrzebnej do atakowania. Po zaplanowaniu wszystkich akcji naciskamy przycisk i obserwujemy co będzie się działo. Otóż ataki i wszystkie manewry wykonywane są naraz. Oznacza to, ze podczas naszego ruchu wróg wykonuje swoje czynności. Postacie się przemieszczają, blokują ciosy, wykonują kontrataki i tak dalej. Daje to spore pole do popisu i sprawia, ze samo zaplanowanie prostego naparzania może okazać się bezużyteczne.

W praktyce wykorzystanie wszystkich umiejętności może wyglądać w następujący sposób: Jeden z przeciwników stawia barier blokującą wszystkie ataki w danej turze. My wtedy wykonujemy atak niszczący tą barierę po czym serwujemy cios wystrzeliwujący wroga w powietrze. Członkowie naszej ekipy wykonują ataki zadające zwiększone obrażenie, kiedy wróg jest w powietrzu i jugglują nim przez kilka sekund. Na koniec jeszcze atak, kiedy przeciwnik jest powalony na ziemi. Efektem tego ataku jest przytrzymanie przeciwnika przez kilka sekund w jednym miejscu co otwiera go na kolejną serię ciosów. Wszystko to dzięki dobremu planowaniu i wykorzystaniu funkcji ustawienia chwili danego ataku.

Wynika to z tego, ze w grze jest jeszcze system ustawiania kiedy chcemy wykonywać daną akcję. The Caligula Effect przypomina czasami program do montażu filmów wideo. Mamy podgląd tego co będzie działo się w danej turze plus kilka „ścieżek” z akcjami naszych bohaterów. Sami ustawiamy co ma się kiedy wydarzyć. Dzięki temu budujemy kombinacje ataków a także jesteśmy w stanie odpierać ruchy wroga. Każdy atak ma współczynnik siły i obrony pozwalający na to by przerwać jakaś inną akcję. Dzięki temu możemy zniwelować akcję wroga lub też stracić swoją szanse bo współczynnik obrony naszego ataku jest niższy od siły ciosu wroga wyprowadzanego w tym samym czasie. Z początku wszystko to może wydawać się zagmatwane. Gra nie tłumaczy nam wszystkich systemów w najlepszy sposób. Jednak po jakichś 2 godzinach zabawy powinniśmy znać wszystkie sekrety systemu.

Overdose pod względem opcji taktycznych przebija większość tytułów JRPG jakie pojawiły się na rynku. Tworzenie kombinacji ataków wykorzystujących umiejętności wszystkich członków ekipy jest niezwykle satysfakcjonujące. Kiedy po dobrze zaplanowanym ciągu akcji na ekranie wyskakuje fioletowe 60 hit combo jesteśmy dumni ze swoich taktycznych umiejętności. Do tego odpowiednie wykorzystanie możliwości poruszania się po polu bitwy pozwala na unikanie ciosów wroga. Wymóg odzyskiwania energii niezbędnej do działania sprawia, że nawalanie najsilniejszymi atakami bez opamiętania nie jest najlepszą strategią. W zamyśle system walki ma niezwykłą głębie, która wynosi The Caligula Effect: Overdose na wyżyny gatunku.

Ukończenie kampanii Overdose zabrało mi około 40 godzin. Tytuł ma więcej niż jedno zakończenie, więc jeśli chcemy możemy czas rozgrywki wydłużyć. Do tego mamy opcję New Game +, pozwalającą nam na ponowne przejście fabuły z możliwością zmiany płci naszej postaci. Wpływa to odrobinę na relacje z członkami drużyny, ale różnica nie jest kolosalna. Najfajniejszym aspektem New Game + jest możliwość dostosowania poziomu napotykanych przeciwników. Dzięki temu walki robią się trochę bardziej interesujące i mamy powód do eksperymentowania z rożnymi kombinacjami ataków.

Mam mocno mieszane uczucia i nie jestem do końca pewien co sądzić o The Caligula Effect: Overdose. Pewne aspekty te gry wypadają naprawdę dobrze. Interesujący system walki wysuwa się tutaj na pierwszy plan. Dawno nie grałem w tytuł JRPG z tak rozbudowanym systemem pozwalającym nam na planowanie skomplikowanych kombinacji ataków. Tylko co z tego, że oddano w nasze ręce sporo możliwości jeżeli nie ma po co z nich korzystać. Na poziomie trudności normal, gra przechodzi się praktycznie sama. Nie ma potrzeby na korzystanie z rozbudowanych ataków a tym bardziej nie trzeba myśleć strategicznie i kontrować ruchy wroga. Większość przeciwników pada jeszcze w pierwszej turze walki. To prowadzi do sytuacji, w której rozbudowany system z masą opcji staje się przeszkodą. No bo stracie, które powinno zająć sekundę jest rozciągnięte przez czas zmarnowany na grzebanie w menu. Najgorzej wypada to pod koniec gry, kiedy musimy łazić w jedną i drugą po kolejnym nudnym labiryncie naszpikowanym słabymi wrogami. Miałem dosyć i byłem zmęczony powolnym tempem walk. Na wyższych poziomach trudności może być lepiej pod względem starć z bossami. Jednak pojedynki z niekończącymi się falami zwykłych wrogów będą nużyć na każdym poziomie trudności.

Podobnie wypada kwestia postaci. Drugoplanowych postaci jest tutaj cała masa i ich historie są niezłe i w miarę realistyczne. Czasem błahostki a czasem naprawdę poważna sprawy, które sprawiają, że dana osoba czuje się niepewnie i jest zagubiona. Historie te jednak są gdzieś obok głównej fabuły. Zamiast zaimplementować je w naturalny sposób tak by rozwijały się w miarę postępów w grze mamy dwa czy trzy punkty, gdzie wszystko jest na nas zrzucane. To prowadzi do tego, że budowanie więzi pomiędzy bohaterami jest niezwykle naciągane i niewiarygodne. Dalej mamy cały system uczniów, którzy pełnia rolę około 500 mini questów a także tymczasowych członków naszej ekipy. Połączono to z systemem komunikacji poprzez wiadomości tekstowe. W zamyśle pozwala to stworzyć wrażenie, żyjącego świata i wydłużyć czas rozgrywki. Jednak podczas gry wychodzi, że to są puste elementy. Wysyłanie wiadomości jest kompletnie bezsensowne i pogawędki w jakie możemy wdać się w ten sposób wydają okropnie. My zadajemy jakieś pytanie w stylu jaki jest twój ulubiony kolor po czym dostajemy odpowiedź. Wygląda to jak wykonywanie ankiety a nie budowanie relacji z nowymi przyjaciółmi. Dodatkowo te mini questy powtarzają się w nieskończoność i są niezwykle nudne i niepotrzebnie skomplikowane. Naszym zadaniem będzie na przykład rozwiązanie jakiegoś innego zadania postaci, której jeszcze nie poznaliśmy. To sprawia, że większość tych questów musimy odpuścić albo liczyć na łut szczęścia, ze trafimy na odpowiednią postać w odpowiednim momencie.

Tak mniej więcej wypada każdy aspekt gry. Interesujące pomysły, które nie są w pełni wykorzystane lub są zaimplementowane w zły sposób. Na przykład system rozwoju postaci opiera się na skillach odblokowywanych wraz z kolejnymi poziomami postaci. Niestety gdzieś w połowie gry odblokujemy wszystkie umiejętności i w praktyce nasza postać będzie wymasowana. Od tego momentu walki stają się zapychaczem i czerpiemy z nich coraz mniej korzyści. Podobnych decyzji jest cała masa i trudno mi zrozumieć czemu ktoś nie posiedział nad tym jak wpłyną one na rozgrywkę. To sprawia, że Overdose wymaga od nas odpowiedniego nastawienia i dobrej woli. Na wiele elementów gry trzeba przymknąć oko bo inaczej nie wyrobimy do końca.

Oprawa graficzna to jedno wielkie meh. Niby mamy remake na silniku Unreal, jednak The Caligula Effect: Overdose dalej wygląda jak produkcja z konsol poprzedniej generacji. Praktycznie w każdym aspekcie gra krzyczy, ze jest czymś z przełomu epoki PS2/PS3. Słaby wygląd lokacji, brak detali w otoczeniach, postacie z mało szczegółowymi modelami i cała masa podobnych kwestii. Audio wypada znacznie lepiej. Muzyka jest całkiem dobra a japoński voice acting jest na stosunkowo wysokim poziomie.

W ogólnym rozrachunku The Caligula Effect: Overdose wypada jako taki sobie zlepek pomysłów. Kilkanaście lat temu, w epoce PlayStation 2 ta gra byłaby świetna bo wiele rzeczy wychodzi nieźle. Niestety końcowy efekt jest bardzo przeciętny i na każdy fajny pomysł znajdzie się jedna denerwująca wada. Twórcy nie skupili się w dostatecznym stopniu na naprawieniu problemów oryginału z Vity. Szkoda bo to sprawia, że Overdose to swego rodzaju zmarnowana okazja. Trochę pracy i mogłaby powstać naprawdę dobra gra. Zamiast tego jest trochę lepsza wersja gry chłodno przyjętej zarówno przez krytyków jak i graczy.

Nie żałuję około 50 godzin spędzonych z The Caligula Effect. Były momenty, kiedy się wkurzałem, albo byłem znudzony lochami i zwykłymi przeciwnikami. Jednak odchodzę od tego tytułu usatysfakcjonowany tym co widziałem. Mam jednak wrażenie, ze w przypadku wielu osób wady szybko przesłonią wszystkie zalety tego tytułu. No i trzeba przyznać, że olbrzymi potencjał fabuły i systemu walki nie został w pełni wykorzystany. Dlatego z chęcią zobaczę The Caligula Effect 2.

The Caligula Effect: Overdose to produkcja skierowana do bardzo konkretnego grona graczy. Taka gorsza i mniej wciągające wersja ostatnich odsłon cyklu Persona. Są tutaj zadatki na naprawdę dobrą produkcję JRPG, jednak na koniec dnia nie udaje się stworzyć czegoś wznoszącego się ponad elementy składowe. Nie zdziwię się jeśli Overdose zostanie tytułem kultowym z grupką wiernie oddanych fanów zakochanych w tym czym jest ta produkcja. Jednak w przypadku większości graczy jest to tytuł, który można sobie spokojnie odpuścić.

Danteveli
11 marca 2019 - 10:32