Fate/Extella: Link - Danteveli - 19 marca 2019

Fate/Extella: Link

Kiedy ponad dwa lata temu recenzowałem Fate/Extella: The Umbral Star twierdziłem, ze ten klon cyklu musou nie odniesie wielkiego sukcesu. Miałem rację bo o gierce mało kto słyszał i jeszcze mniej osób w nią zagrało. Jednak z jakiegoś powodu na rynku pojawił się sequel i ja niezmierni cieszę się z jego obecności. Fate/Extella: Link jest tym czego wygłodniali fani cyklu Warriors potrzebują.

Akcja Fate/Extella: Link rozgrywa się w świecie, gdzie na księżycu odnaleziono komputer, który rejestrował poczynania ludzkości. Komputer ten posiada zapis najwybitniejszych wojowników z historii. Fabuła Link dzieje się wewnątrz komputera, gdzie nasz bohater bierze udział w wojnie pomiędzy różnymi frakcjami. Gra serwuje nam naprawdę ciekawy zarys historii i w trakcie rozgrywki przewija się kilka solidnych pomysłów science fiction. Niestety wszystko to szybko ustępuje miejsca bylejakości powiązanej z prostą bijatyką, gdzie rozwalamy tysiące przeciwników. Najbardziej interesujące rozwiązania będą na ekranie zaledwie przez kilka chwil. Za to sztampowe scenki typowe dla romansidła będą atakowały nas prawie tak często jak przeciwnicy. Trochę szkoda bo każdy mój kontakt z Fate to swego rodzaju zawód z powodu nie wykorzystania olbrzymiego potencjału pomysłów pojawiających się w tej serii.

Rozgrywka w najnowszej produkcji od Marvelous wpisuje się w gatunek slasherów nastawionych na klepanie jednego przycisku. Sterujemy potężną postacią, która kilkoma machnięciami ostrza rozprawia się z dziesiątkami lub nawet setkami wrogów. Mamy dwa podstawowe ataki plus specjał wykonywany podobnie jak w grach z serii Warriors, czyli po naładowaniu paska za pokonywanych wrogów. Do tego dochodzi jeszcze potężniejszy atak, który możemy wykonać po naładowaniu kolejnego paska. Na dokładkę mamy jeszcze cztery czary, które dobieramy sami spośród kilku dostępnych dla naszej postaci. Wraz z przedmiotami i skillami wzmacniającymi naszego wojownika tworzy to całkiem niezły arsenał.

Aspektem wyróżniającym Fate/Extella spośród innych produkcji inspirowanych serią Koei Tecmo jest mniejsza skala bitew. Chodzi mi głównie o rozmiar plansz, na których toczymy bitwy. Areny są bardzo małe i na myśl przywodzą mi ostatnie odsłony cyklu Senran Kagura. Nie mamy zbyt wiele miejsca do poruszania się. Ma to swoje atuty. Nie każdy lubi biegać po olbrzymim polu bitwy z punktu A do punktu B by wykonywać zadania. Tutaj problem ten praktycznie nie istnieje. Połączenie ze sobą kilku małych aren sprawia, że praktycznie ciągle walczymy i nie musimy dużo biegać. Jednak to sprawia, że walki są trochę nudniejsze. Wynika to z tego, ze każda z małych aren oparta jest na tej samej zasadzie. Musimy pokonać kilkudziesięciu małych przeciwników by na polu bitwy pojawił się większy wróg. Czynność tą powtarzamy po 4 do 8 razy. Kiedy już zdobędziemy arenę możemy przeskoczyć na kolejną i cały proces rozpocząć ponownie.

Mimo drobnych zastrzeżeń co do rozgrywki muszę przyznać, że walki same w sobie są dobrze zrobione. Nasze postacie są naprawdę potężne a ich ataki specjalne widowiskowe. Jeśli ktoś lubi tego typu gameplay, to Fate/Extella wypada prawie tak dobrze jak Dynasty Warriors. Marvelous serwuje nam produkcję idealną na odstresowanie się i możemy spokojnie wyżywać się na praktycznie bezbronnych przeciwnikach. Pod koniec każdej z plansz patrzyłem na licznik pokonanych przeciwników i zazwyczaj był on w okolicach 10 tysięcy. Taki wynik wykręcałem w kilkanaście minut co jest nie do pomyślenia w innych grach tego typu.

27 poziomów kampanii i dodatkowe kilkadziesiąt plansz w ramach bonusowych scenariuszy połączone z czterema poziomami trudności, w tym jednym odblokowanym po przejściu gry gwarantuje przynajmniej 15 godzin zabawy. Jest to całkiem niezły wynik, który podskoczy do jakichś 30 godzin przy chęci zrobienia wszystkiego na 100%.

Oprawa graficzna Fate/Extella: Link definiuje przeciętność. Wynika to z tego, że gra powstawała również na PlayStation Vita. Tytuł tworzony na handhelda wypada na dużym ekranie raczej kiepsko. Tekstury są bardzo ubogie, lokacje nie są interesujące wizualnie i ciężko uwierzyć, że jest to gra na PS4 a nie jeden z wcześniejszych tytułów na PlayStation 3.

Fate/Extella: Link jest kompletnym przeciwieństwem Dynasty Warriors 9. Tam postawiono na olbrzymi pusty świat, gdzie w teorii mamy dużo do roboty, ale przez większość czasu nieziemsko się nudzimy. Tutaj małe areny naszpikowane do brzegów przeciwnikami zapewniają nam dobrą zabawę. Ja byłem długo spragniony czegoś takiego. Rozbudowany system walki pozwalający na sprawne rozprawianie się z tysiącami przeciwników. Oczywiście nie jest idealnie bo praktycznie każdy poziom oparty jest na tym samym schemacie związanym z bieganiem wkoło po małych arenach. Jednak ogólne wrażenie po kilkunastu godzinach spędzonych z Link jest pozytywne.

Muszę przyznać, że przy Fate/Extella: Link bawiłem się naprawdę dobrze. Nie powinno być w tym nic szokującego bo nowy tytuł jest w znacznym stopniu kopią poprzedniej odsłony. Równicą jest chyba to, że od czasu tamtej premiery na rynku pojawiło się sporo niewypałów i brakowało mi dobrej siekanki. Link spełnia to zadanie na 102% i jestem z tego niezmiernie zadowolony. Nie zmienia to faktu, że Fate/Extelle nadal pozostaje niszowym produktem skierowanym do konkretnej grupy graczy.

Danteveli
19 marca 2019 - 15:13