W co gracie w weekend? #319 - squaresofter - 19 października 2019

W co gracie w weekend? #319

Witajcie. W Kingdom Hearts III jestem już w końcowej fazie gry. Nie chcę jej jeszcze jednak kończyć, dlatego też po niemal stu godzinach spędzonych z Sorą, Donaldem i Goofy’m postanowiłem odpocząć na chwilę przy innych tytułach. Bardzo chciałem opisać specjalnie dla Was mój powrót do Shanka 2 po siedmiu latach. Tak jednak wymiataliśmy z kolegą w trybie Przetrwania, że udało nam się przeżyć wszystkie trzydzieści fal przeciwników. W nagrodę otrzymaliśmy przezabawną planszę z naszymi bohaterami przybijającymi piątkę a pod nimi napis: Zwycięzcy nie biorą narkotyków.

Bardzo możliwe, że w ten właśnie sposób zakończyła się moja niemalże dziesięcioletnia przygoda z trybami sieciowymi w grach na PS3. A skoro jedno się rzekło, trzeba powiedzieć i drugie. Po szybkim przeglądzie moich sieciowych zaległości na PS4 postanowiłem wrócić do Dark Souls III i Rocket League. Najwięcej jednak czasu spędzam ostatnio z XCOM: Enemy Unknown, którego przechodzę już trzeci raz w tym roku a czwarty raz w ogóle.

XCOM w pozycji klasycznej

W trybie klasycznym XCOM: Enemy Unknown kosmici wreszcie dają w kość i wcale nie jestem taki pewien, że podołam ich wyzwaniu. Mają więcej zdrowia i celniejsze ataki dlatego też niemal każda misja, jaką rozgrywam kończy się dla mnie szpitalem polowym. Brakuje mi zdrowych członków załogi, więc nieraz jestem zmuszony sięgnąć po nieopierzonych wojaków, który prędzej zginą po jednym ataku niż wykażą się czymś wartościowym na placu boju pełnym kosmicznych najeźdźców.

Na domiar złego w trybie klasycznym taktycznej gry Firaxis z elementami strategicznymi nie mamy Szkoły Oficerskiej od początku. Aby skorzystać z jej dobrodziejstw takich jak przede wszystkim powiększenie drużyny wysyłanej do starć z obcymi przybyszami trzeba ją najpierw wybudować. Spowalnia to efektywne rozbudowywanie naszej bazy wojskowej, czyli serca projektu XCOM.

Na dwóch niższych poziomach trudności nie maiłem tak wielkich problemów z funduszami i poważnie zastanawiam się nad tym jaką obrać strategię ukończenia gry? Do głowy przychodzą mi raptem dwie.

1.Spróbować przejść grę jak najszybciej, koncentrując się przede wszystkim na zajmowaniu się przedsięwzięciami związanymi jedynie z wątkiem głównym. To strategia walki z czasem. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że co miesiąc będę tracił jakieś państwo członkowskie a moim celem byłoby doczołganie się do ostatniej misji tracąc maksimum siedmiu członków. Jest to możliwe, jeśli traciłbym jedno państwo członkowskie na miesiąc. Największą wadą tej strategii jest to, że do ostatniej walki podchodziłbym z kiepsko wyposażonymi żołnierzami.

2.Moim drugim pomysłem jest próba wygrania z czasem i doprowadzenia do sytuacji, gdy miałbym koło dziesięciu satelitów. Wtedy skupiłbym się na gruntownych przygotowaniach do ostatecznego starcia, zajmując się wszelkiego rodzaju projektami badawczymi i uzbrajając moich wojaków w najlepszą broń i pancerze.

Skłaniam się raczej do tego drugiego pomysłu, ale wcale nie jestem pewien, że będzie on łatwy w realizacji. Kasy brakuuje mi niemal na wszystko i chyba pierwszy raz jestem w sytuacji, gdzie nie mam dostępu do drugiego poziomu bazy ze względu na zbyt małą ilość generatorów produkujących prąd.  

Nie wyobrażam sobie przejścia tej gry w trybie Ironaman, gdyż nieraz można natrafić na sytuację, w której przeciwnik pojawia się za plecami naszego żołnierza chowającego się za osłoną tylko po to, żeby zabić go jednym dobrze wymierzonym strzałem w plecy. Z drugiej strony zaś nasi rekruci są totalnie ślepi i mają problemy z trafieniem we wroga strzałem reakcyjnym z najbliższej odległości. Oj coś czuję, że bez zabawy z kopiowaniem stanu gry się nie obejdzie, bo przecież nie dam zabić prawdopodobieństwu rządzącemu kodem gry majora lub pułkownika, nad którym trzymałem pieczę przez kilka dni.

Myślałem, że jestem dobry, bo udało mi się oczyścić miejsce katastrofy UFO za pomocą jednego żołnierza i zaliczyłem bardzo trudną misję porwania przez obcych w ciągu pięciu tur, posiłkując się głównie żółtodziobami, tymczasem powoli zaczyna się moja droga przez mękę. Nigdy jednak nie lubiłem uciekać przed wyzwaniami. Jeśli mam przegrać z jakąś grą to po wyczerpującej walce. Mogę przegrać, ale tylko ze świadomością, że próbowałem.

Mrocznych Dusz nigdy dość

Nie wiem czy dam radę coś pograć w Dark Souls III i Rocket League w ten weekend, bo to bardziej zależy od ludźmi, z którymi jestem umówiony na wspólną grę. Wiem tylko tyle, że bardzo tęskniłem za tymi grami. Choć nie udało mi się obronić kolegi przed jakimś najeźdźcą w Lothric i sam poległem w starciu z innym, to przynajmniej pomogłem mu w pokonaniu drugiego bossa i cały ponumry świat wykreowany przez From Software stoi teraz przed nim otworem. Chciałbym wreszcie przysiąść na poważnie do trójki i zobaczyć w niej dwa brakujące zakończenia. Wystarczy, że pograłem przez chwilę z innymi graczami i wróciły wszystkie piękne wspomnienia, gdy przepadłem na w tym mrocznym świecie na wiele, wiele godzin w okolicy premiery Dark Souls IIII.

Granie jako kleryk wymaga ode mnie ponownego uczenia się zachowań przeciwników, bo żeby zrobić im kuku muszę atakaować ich z bliska wekierą, czego praktycznie nigdy nie robiłem, grając kilka lat temu magiem. Zrobiłem jednak nową postać specjalnie po to, żeby pomóc innym graczom, bo swoją wysokopoziomową postacią nie byłbym w stanie tego zrobić. Coś za coś.

Rakietowa Liga

Rocket League zaś zmieniło się tak bardzo przez cztery ostatnie lata, że zupełnie nie poznaje tej gry. Jakieś puchary, aureole na samochód, śnieżne areny i wymiatacze, z którymi nie ma szans, bo mają za sobą te kilka lat doświadczenia. Po tak długiej przerwie w tej sportowej grze samochodowo-piłkarskiej czuję się jak małe dziecko, które uczy się dopiero raczkować. Pomyśleć, że kiedyś potrafiłem zdobyć od czasu do czasu tytuł gracza meczu. Dziś to nierealne.

Na więcej gier czasu raczej nie znajdę. Pozostaje mi więc życzyć Wam udanego weekendu, oczywiście nie tylko przy grach. Jeśli chcecie dodać coś od, to zapraszam do komentarzy. Z chęcią je przeczytam. Do następnego razu.

squaresofter
19 października 2019 - 17:53