Recenzja: Shiki #11 - Froszti - 14 kwietnia 2020

Recenzja: Shiki #11

Przyszła pora na ostateczne rozwiązanie konfliktu pomiędzy krwiożerczymi Shiki i żądnymi zemsty ludźmi. Obie strony będą walczyć do samego końca ciągle liczyć na zwycięstwo. Jedno jest pewne, mała i spokojna do tej pory górska osada, już nigdy nie będzie taka sama jak kiedyś.

Wyniszczająca krwawa „wojna” powoli dobiega końca. Straty są ogromne zarówno po jednej, jak i drugiej stronie, jednak nikt nie ma zamiaru składać broni. Ludzie pod dowództwem doktora popadli w całkowity morderczy obłęd i eliminują dosłownie każdego, kto stanie na ich drodze. Część Shiki postanawia spróbować uciec, aby znaleźć schronienie gdzie indziej, pozostali chcą ciągle walczyć, wykorzystując do pomocy opętanych ludzi. Krew, przemoc i kompletne szaleństwo – tak najłatwiej można podsumować jedenasty tomik serii.

Już ostatnie tomy mangi coraz mocniej ukazywały kruchą granicę pomiędzy „dobrem i złem”, „mrokiem i światłem”. Pełna kulminacja następuje jednak dopiero w ostatniej części, gdzie twórcy przełamują niewidzialną nić pomiędzy światami i serwują czytelnikowi tomik w którym „krwawe szaleństwo” dosłownie przytłacza. Nie ma tutaj już postaci jednoznacznie pozytywnych, mało tego w niektórych fragmentach mangi to „wampiry” stają się mniej przerażające niż zwykli ludzie.

Ukazane tutaj studium psychologicznego ludzkiej natury, w której drzemie mroczna bestia zdolna do najokrutniejszych poczynań, to tylko jedna z wielu mocnych stron serii. Dołożyć do tego należy naprawdę intrygującą i przemyślną fabułę, która powoli odkrywa przed odbiorcą swoje tajemnice. Każda kolejna część to coraz mocniejsza krwawa akcja, która ma za zadnienie wywołać u niego pewne określone emocje, ale również sprawić, aby przez chwilę oddał się on refleksji, nad tym kto w tym komiksie naprawdę jest prawdziwym „potworem”. Najprościej całościowo komiks można określić jako połączenie klasycznych schematów z powieści Brama Stokera z enigmatycznością opowiadań Edgara Allana Poe.

Uzupełnieniem tego jest naprawdę świetnie wyglądająca oprawa wizualna, w której Ryu Fujisaki pokazał kunszt swojej twórczości. Rysunki co prawda są pod pewnymi względami dość specyficzne, jednak doskonale swoim stylem wpasowują się w treść fabularną dzieła. Wszechobecny mrok, fonotelistyczne tła, hipnotyzujące spojrzenia bohaterów, wyrazista przemoc (jednak nieprzekraczająca pewnej granicy). Wielbiciele mangowych opowieści z dreszczykiem z pewnością mają tutaj na czym zawiesić oko.

Oczywiście tytuł nie jest pozbawiony pewnych błędów, chociażby bardzo powolnie rozwijająca się historia w pierwszych tomach czy brak większych fabularnych zaskoczeń. Na całe szczęście są to jednak na tyle drobne wpadki, że nikną one pod natłokiem dobrej treści. Dlatego mocno zaskakuje mnie bardzo małe zainteresowanie tytułem na naszym rodzinnym rynku. Ja ze swojej strony pozostanę nieugięty w swoich ocenach i cały czas będę podkreślał, że Shiki to naprawdę bardzo dobra manga, która zdecydowanie powinna zwrócić uwagę miłośników komiksowych horrorów.

Radosław Frosztęga



Egzemplarz do recenzji dostarczyło wydawnictwo Waneko.

Froszti
14 kwietnia 2020 - 10:36