The Legend of Legacy HD Remastered - Danteveli - 18 marca 2024

The Legend of Legacy HD Remastered

Ładnych parę la temu sytuacja gier JRPG nie była zbyt dobra. Wychodziło mało gier, a większość z nich to przeciętniaki i bardzo przestarzałe tytuły. Pisałem wtedy teksty takie jak „Życie fana japońskich gier RPG nie jest usłane różami. Gatunek ten swoje najlepsze lata ma już dawno za sobą. Na konsolach stacjonarnych trudno znaleźć tytuły naprawdę godne uwagi”. Było naprawdę kiepsko i tak naprawdę tylko 3DS podtrzymywało mnie przy życiu. Czy powrót do jednej z gier z 3DS po latach będzie przyjemnym doświadczeniem? W moje ręce wpadło właśnie The Legend of Legacy HD Remastered, czyli dopieszczona wersja tytułu sprzed prawie dekady. Czy fani JRPG mają przed sobą kolejny smakołyk?

Produkcja studia FuRyu to duchowy następca cyklu SaGa, który to swój żywot na zachodzie zaczął jako spin-off Final Fantasy. Nie ma to zbyt wielkiego znaczenia, bo recenzowany tytuł nie jest powiązany ze Square-Enix. Warto jednak zwrócić uwagę na to skąd wywodzi się idea na tą gierkę.

The Legend of Legacy to jedna z tych trochę bardziej ubogich w fabułę gier RPG. W centrum mamy tajemniczą wyspę, która pojawiła się znikąd i nazwana została na cześć zaginionego kontynentu. Czy nazwanie obu miejsc Avalon może być przypadkowe? Dalej mamy grupę poszukiwaczy i bohaterów, których losy zostają splątane ze sobą. Na początku zabawy wybieramy jedną z siedmiu postaci, która to zostanie naszym głównym bohaterem. Każda z postaci ma jakaś swoją przygodę, ale są one raczej jedynie (słabym) powodem do tego, abyśmy zwiedzali wyspę i poczęstowali naszym mieczem masę stworków. Pomysł na siedmiu bohaterów z siedmioma przygodami dziejącymi się w tym samym miejscu może zachęcić do wielokrotnego przechodzenia gry. Szkoda, że zaserwowano nam tak ubogą fabułę i tak naprawdę nie ma powodu, dla którego ktoś mógłby chcieć poznać historię innego bohatera.

Na pierwszy rzut oka The Legend of Legacy wygląda tak samo jak każdy inny japoński eRpeG. Poruszamy się pomiędzy miastem a lokacjami wypełnionymi potworami. Gdy natkniemy się na wroga, przeniesienie zostajemy na ekran bitwy toczonej w trybie turowym. W tym wypadku to szczegóły robią olbrzymią różnicę. W tym wypadku chodzi o znaczenie pozycjonowania naszych postaci, a także olbrzymią ilość skilli i ataków, jakie zostają oddane w nasze ręce. Opcji jest cała masa, a wraz z użytkowaniem konkretnych typów oręża odblokowujemy coraz to nowsze ciosy i pchnięcia. Wynika to z systemu rozwoju postaci opartego nie na typowym doświadczeniu, ale ulepszaniu naszej specjalizacji w danym ataku. Doprowadza to do tego, że już w pierwszych minutach gry do naszej dyspozycji zostaje oddana cała masa ruchów, których opanowanie jest kluczem do sukcesu. Dodajmy do tego jeszcze system kryształów powiązanych z elementami takimi jak woda, ziemia czy powietrze, których to siła w danym regionie wpływa na nasze zdolności bojowe. Mamy naprawdę rozbudowany system bazujący na podstawach znanych każdemu, kto miał wcześniej do czynienia z podobnymi grami. Niestety masa skilli do nabijania kolejnych poziomów biegłości równa się masie czasu poświęconego na grindowanie.

Wiąże się z tym stosunkowo wysoki stopień trudności, jaki zafundowali nam twórcy tego tytułu. Prawie każdy przeciwnik może się z nami rozprawić w kilku ruchach. Najgorsze jest jednak to, że potyczki potrafią się ciągnąc niemiłosiernie długo. Załatwienie grupy przeciwników potrafi trwać zdecydowanie zbyt wiele tur. Jest to o tyle frustrujące, że w wielu wypadkach działamy jak z automatu przeskakując po komendach, by wykonywać te same schematy ataków. Przez to walki potrafią stać się naprawdę nużące. Jest to naprawdę dziwna sytuacja, bo stanowiące wyzwanie walki powinny podnosić ciśnienie. Ja jednak podczas nich wielokrotnie przysypiałem z nudów. W takiej sytuacji nawet rozbudowany system walki nie pomaga.

Problemem jest raczej to, że nie znalazłem w tej produkcji kompletnie nic, co by miało mnie zachęcić do gry. Nie jest tak, że jakiś element tej produkcji został strasznie skopany. Chodzi raczej o to, że zmiksowanie wszystkich elementów dało trochę nijaką produkcję. Brakuje mi jakiejś rzeczy napędzającej gracza do zwiedzania świata. Fabuła jest zbyt uboga by to uczynić. System walki, mimo że interesujący nie był w stanie zatrzymać mnie przy konsoli na dłużej. Mamy niby system wypełniania mapy poprzez eksplorowanie każdego zakamarka każdej lokacji. Pomysł ten z początku wydał mi się naprawdę spoko. Niestety szybko odpuściłem. Niestety walki co trzy sekundy skutecznie ostudziły mój zapał. Naprawdę nie rozumiem, czemu kompletnie nie potrafiłem się odnaleźć w tym tytule. Mimo najszczerszych chęci trudno jest mi wypowiadać się na jego tyle w pozytywnym świetle. Jest to o tyle dziwne, że zazwyczaj gry tego typu są, tym przy czym uwielbiam spędzać czas.

Oprawa graficzna tej produkcji stoi na wysokim poziomie. Mamy chibi wersje bohaterów, które dodają trochę słodyczy do hardcoreowej rozgrywki. Całkiem fajny ale nie często stosowany efekt 3D. Całość wygląda schludnie i prezentuje się na poziomie. Tym, co najbardziej przypadło mi do gustu jest sposób w jakim nasze otoczenie zostaje dorysowywane w trakcie gry. Wygląda to tak jakby ktoś sadził drzewa błyskawicznie rosnące przed naszymi oczami. Przypomina mi to starą kreskówkę z Kaczorem Duffy, gdzie kumpel Bugsa komunikował się ze swoim rysownikiem.

Gierka od FuRyu to dość specyficzny tytuł. Staroszkolny japoński eRPeG, który albo się pokocha po pierwszych 7 minutach, albo będzie się żałować wydanej kasy. The Legend of Legacy HD Remastered to ciekawa opcja, ale jest to coś bardziej dla maniaków gatunku niż przypadkowej osoby, która ma ochotę na spróbowanie czym jest JRPG. Do tego tytuł wychodzi w nieszczęsnym czasie, gdy jesteśmy przywaleni świetnymi JRPG. Sam od początku roku ledwo kończę jeden tytuł, by zaczynać kolejny hit. W takiej atmosferze trudno będzie The Legend of Legacy HD Remastered wypłynąć na wierzch. Może jednak jakoś się to uda?

Danteveli
18 marca 2024 - 19:21