Game over man! Game over! - Stranger - 8 sierpnia 2010

Game over, man! Game over!

Dożyliśmy czasów gdy wielkie growe koncerny ogromną uwagę przywiązują do starannego pielęgnowania wypromowanych na przełomie ostatnich kilku(nastu) lat marek. Do nowych IP najwięksi tego biznesu podchodzą zazwyczaj z dużą ostrożnością, wiedząc, że z uwagi na rosnący koszty produkcji gier porażka może okazać się bardzo bolesna. Czy to oznacza, że obecne na rynku tytuły mogą się czuć bezpieczenie? Oczywiście, że nie. Zapraszam do mojego mini-rankingu gier, które choć zasługiwały na kontynuacje, to jednak niemal na pewno takowych nie otrzymają. Żeby było ciekawiej, w przeglądzie zawarte zostały tytuły z różnych epok i reprezentujące wiele różnych gatunków.

 

Alone in the Dark 6

Piąta część "AitD" zafundowała mi kilka nieprzespanych nocy. Nie, nie ze względu na wyskakujące z różnych zakamarków straszydła, ale z uwagi na TRAGICZNIE zrealizowane sterowanie, które zabijało praktycznie całą przyjemność z obcowania z ładną grafiką, interaktywnym otoczeniem i przyzwoitym wątkiem fabularnym. Można więc bez żadnych ogródek stwierdzić, że zlecony przez Atari plan wskrzeszenia tej serii zdecydowanie nie wypalił. Bardziej prawdopodobne jest to, że powstanie kolejny film "Alone in the Dark" (nie pozdrawiamy w tym miejscu Uwe Bolla), aniżeli nowa gra komputerowa. Wielka szkoda, bo ta seria zasługuje na fajny survival horror opracowany z użyciem współczesnych technologii, który pokazałby ostatnim odsłon serii "Resident Evil" i "Silent Hill" gdzie pokraki zimują. Tak na marginesie, jeżeli macie podobne odczucia, to szczerze polecam "Alana Wake'a", który klimatycznie bardzo zbliżony jest do przygód Carnby'ego i pokazuje jak powinna wyglądać "piątka".

Alpha Protocol 2

Tu nie trzeba za daleko sięgać pamięcią w przeszłość, bo to jeden z głośniejszych tytułów tego roku. Porażkę "Alpha Protocol" wiele osób zwiastowało jeszcze na długo przed jej premierą i trzeba przyznać, że nie były one w błędzie. Zresztą sama SEGA nie zwlekała zbyt długo z ogłoszeniem decyzji o wycofaniu się z planów wspierania kontynuacji "AP". Co takiego zawiodło? "Alpha Protocol" z całą pewnością nie był stuprocentowym "rolplejem", a swoje ograniczenia nie potrafił zatuszować chociażby przepiękną grafiką czy epicką fabułą, co udało się producentom drugiej części "Mass Effekta". Ja niezmiennie będą się upierał przy tym, że "AP" głównie za sprawą nieliniowej rozgrywki, stawiającej nas przed niezliczonymi i niekiedy bardzo istotnymi wyborami, był jedną z najciekawszych produkcji ostatnich lat. I niewątpliwie zasługiwał na "podrasowaną" kontynuację, która usunęłaby jego najpoważniejsze niedoróbki.

Broken Sword 5

Dwie pierwsze części serii "Broken Sword" zawsze będą mi się kojarzyły z ideałem klasycznej przygodówki. Produkcje te tryskały świetnym humorem, opowiadały ciekawe historie, zaludnione były barwnymi postaciami i posiadały przepiękną dwuwymiarową grafiką. Trzecia część też była bardzo dobra, choć sam polubiłem ją już ciut mniej (grunt, że przejście w trójwymiar odbyło się bezboleśnie i nie podzieliło losów przygód Szymka Czarodzieja czy Gabriela Knighta). Czwarta część to już niestety porażka na całej linii. Całość sprawiała wrażenie produkcji tworzonej na kolanie i nieustannie ponaglanej przez wydawcę, o czym zresztą świadczyły liczne nieaktywne lokacje na mapach okolicy. Ulotnił się też gdzieś świetny humor i to zarówno z dialogów jak i prób "oblikania" otoczenia. Wątpię żeby ktoś rzucił się nagle do produkcji piątej części. Bardziej prawdopodobnym wariantem jest wypuszczenie specjalnej edycji drugiego "Broken Sworda", choć wolałbym żeby nie ograniczyła się ona ponownie do konsol firmy Nintendo.

W takich sytuacjach tylko Uwe przyjdzie z pomocą...

Ghost Master 2

"Dungeon Keeper" w klimatach znanych z "Pogromców duchów". Genialny pomysł! I rzeczywiście... gra zyskała przychylność wielu recenzentów oraz graczy. Niestety, tych drugich najwyraźniej nie było zbyt wielu. "Ghost Master" to jedna z naprawdę niewielu strategii, przy których świetnie się bawiłem i to nawet pomimo tego, iż straszenie ludzi zazwyczaj nie wychodziło mi zbyt dobrze.  Produkcji studia Sick Puppies z całą pewnością nie pomogło to, że początkowo ukazała się jedynie na PC, a z planami wydania wersji konsolowych długo się wstrzymywano. Po upadku studia szanse na wydanie sequela zmalały praktycznie do zera.

Titan Quest 2

Dobre klony "Diablo" mógłbym policzyć na palcach jednej ręki i "Titan Questowi" jeden z takich paluszków pozwoliłbym sobie przywłaszczyć. W grze podobało mi się przede wszystkim to, że zrezygnowano z oklepanej tematyki fantasy na rzecz przemierzania starożytnych krain i staczania walk z potworami znanymi z różnych mitologii. Gra miała też świetnie zbalansowany poziom trudności i potrafiła mnie skutecznie motywować do nabijania kolejnych leveli i kolekcjonowania coraz lepszego ekwipunku. Cały projekt poległ w głównej mierze przez zabezpieczenia antypirackie, które po przedpremierowym wycieku gry zostały przez piratów potraktowane jako bugi. Wieść się rozniosła i doszło do tego, że wielu graczy wiernych oryginałom zrezygnowało z kupna tej produkcji. I choć "Titan Quest" doczekał się (dość hardkorowego) dodatku, to niestety studio Iron Lore zamknęło swoje podwoje. Pracownicy tej firmy nie rozeszli się na dobre i dłubią aktualnie nad innym projektem, ale kontynuacja "TQ" z całą pewnością to nie będzie.

Vampire the Masquerade: Bloodlines 2

"Bloodlines" jest jedną z tych gier, do których co jakiś czas lubię sobie powracać, czy to by ponownie przejść całość wampirem z innego klanu, czy z zamiarem sprawdzenia w akcji atrakcji oferowanych przez nowe fanowskie modyfikacje. To produkcja niezwykle klimatyczna i przy tym bardzo nieliniowa. Już sama zabawa wspomnianymi wyżej członkami różnych wampirzych klanów może przysporzyć wiele frajdy, wymuszając chociażby konieczność przemierzania praktycznie całego świata gry kanałami w obawie przed wystraszeniem swoim wyglądem ludności cywilnej. Niestety, produkcję tę zabiła niezliczona wręcz ilość bugów, które przez kilka pierwszych miesięcy po premierze w połączeniu z niebotycznymi wymaganiami sprzętowymi (oj, pamięta się celowe chodzenie z głową spuszczoną ku ziemi) uniemożliwiały jej ukończenie. O zgrozo, z pomocą nie przyszedł producent, a fani gry, których nieoficjalne łatki uratowały sytuację i pomogły niejednej osobie w dobrnięciu do finałowej potyczki.

 

A Wy jakiego cudownego wskrzeszenia chcielibyście być świadkami?

Stranger
8 sierpnia 2010 - 17:53