Duke Nukem Forever - zjawisko czy powszechna paranoja? - Jiker - 6 września 2010

Duke Nukem Forever - zjawisko czy powszechna paranoja?

Spektakularny powrót to w branży gier zjawisko praktycznie rzecz biorąc nie występujące. Kiedy już jednak przyszło co do czego, na nasze barki spadła prawdziwa bomba.

Czy przypadek Duke Nukem Forever to wyjątkowe zjawisko, które wbrew opinii wielu osób jest tematem zmuszającym do zabrania stanowiska, mimo zarzutów o czynienie rozgłosu i darmowej reklamy? Do tej pory z tego typu historią nie mieliśmy do czynienia i zapewne długo mieć nie będziemy. Jest tak, gdyż powrót Księcia to swego rodzaju symbol - symbol gry pogrzebanej, ale rozpalającej zmysły, nawet mimo bardzo prawdopodobnej klapy jaką mogłaby ponieść, gdyby koniec końców na rynku zadebiutowała. Ciężko więc traktować tę wyjątkową sytuację jako coś normalnego i nie wymagającego głębszej analizy.

Głównym powodem tego faktu jest oczywiście zaufanie do marki, jakiego 3D Realms dorobiło się wraz z oddaniem w ręce graczy Duke Nukem 3D, oraz jej popularność. Jedna z pierwszych, tak efektownych strzelanin FPP zaoferowała nieskrępowaną i niepoprawną politycznie rozgrywkę. I choć osobiście, z uwagi na wiek (w momencie premiery miałem ukończone ledwie 10 lat), nie mogłem czerpać z zabawy pełnej radości, to jednak po latach odkryłem ten niezwykły luz, z jakim człowiek podchodził do przygód Księcia. Dowiedziałem się wtedy, co w tej grze naprawdę pociągało i co czyniło, że w opinii tysięcy graczy bohater Duke Nukem 3D zasłużył na wieczną chwałę. Co tu dużo mówić - nieudany Manhattan Project nie zdołał umniejszyć wielkości Księcia. Zaufania do marki wśród najbardziej oddanych fanów nie zmieniła również decyzja o wydaniu wyłącznie na PlayStation i Nintendo 64 trzech spin-offów zaprojektowanych w formie strzelanin TPP (Time to Kill, Zero Hour oraz Land of the Babes). Duke Nukem trwał i nic nie zapowiadało tego, aby coś mogło ulec zmianie.

Wielu postawiło i się nie zawiodło.

Obok Duke Nukem Forever nie można przejść obojętnie jeszcze przynajmniej z jednego powodu. Chodzi tu oczywiście o walkę o prawa do marki, jaką stoczyły firmy 3D Realms oraz Take 2. Z takimi widowiskami, pełnymi zwrotów akcji i wzajemnych oskarżeń, w poprzednich latach w branży gier nie mieliśmy do czynienia zbyt często. Tak naprawdę, jedynym wydarzeniem, które mogłoby się z nim równać w kontekście zainteresowania, była afera wokół Infinity Ward oraz Activision, związana z marką Modern Warfare. Paradoksalnie, starcie twórców marki Duke Nukem oraz firmy, która wyłożyła na produkcję kolejnej jej odsłony wiele milionów dolarów, nie doprowadziło do ostatecznego upadku Księcia. Sytuacja, która w normalnych warunkach zakończyłaby się zejściem, w tym przypadku podgrzewała atmosferę i nie pozwalała zapomnieć nam o jednym z najbardziej charyzmatycznych bohaterów gier. W końcu okazało się, że porzucenie tej konkretnej marki jest na tyle trudne (a przy tym zapewne kosztowne), że aż niemożliwe.

Teraz wiemy już, że prawa do marki Duke Nukem przeszły w całości w ręce firmy Gearbox Software (Borderlands, Brothers in Arms). Otwarty został zatem zupełnie nowy rozdział w historii Księcia. Deklaracje Randy'ego Pitchforda (rozpoczynał karierę pracą nad DN3D) oraz ludzi z Take 2 pozwalają bowiem sądzić, że DNF nie będzie jednorazowym wybrykiem. Powinniśmy spodziewać się szerokiem rozwinięcia serii, która jest w stanie przynieść wiele milionów dolarów zysku. Nawet jeśli okaże się, że DNF ostatecznie zawiedzie. Bo choć reakcje naocznych świadków, mających możliwość przetestowania grywalnej wersji gry, nie są hurraoptymistyczne, to jednak zaufani fani wiedzą swoje. Oni już złożyli przedpremierowe zamówienia (niektórzy dawno, dawno temu! ;-)), bo przecież po co czekać z decyzją w sprawie czegoś, co tak naprawdę jest  doskonale znane?

A czy z powodu Księcia ucierpią fani Borderlands, Brothers in Arms oraz gracze czekający Aliens: Colonial Marines? To już temat na inną gawędę.

Jiker
6 września 2010 - 12:41

Według mnie sytuację z Duke Nukem Forever można określić zdecydowanie jako...

Zjawisko! 30,8 %

Powszechną paranoję! 69,2 %