Pomarańczowy Xbox - Stranger - 24 września 2010

Pomarańczowy Xbox

Stranger ocenia: The Orange Box
85

Granie w Half-Life'a na Xboksie? Jeszcze parę lat temu popukałbym się w czoło. Moje sprzętowe upodobania z czasem uległy zmianie i teraz w większość nowych tytułów wolę w pierwszej kolejności zagrać na konsoli (no, może nie licząc strategii - do gry w RTS-y na padzie jeszcze się nie przekonałem ;)). Czy przechodzenie Half-Life'a II na Xboksie to czysta herezja czy może jednak staczanie walk z konsolowym Kombinatem jest równie przyjemne?

Nie ukrywam, iż jednym z powodów, dla którego zdecydowałem się na przypomnienie sobie przygód Gordona Freemana właśnie na Xboksie, jest to, że gry na silniku Source jakoś nigdy nie lubiały się z moją kartą SB Audigy. Zmuszało mnie to do mało przyjemnych zabaw sprzętowych i gmerania w ustawieniach dźwiękówki, a mimo to tytuły działające na tym enginie zaliczały okazjonalne zwisy. Do "testów" wybrałem sobie Half-Life'a II z edycji The Orange Box, czyli kompilacji podstawki, dwóch epizodów, multiplayerowego Team Fortress II i innowacyjnego Portal, który z malutkiego projektu wyrósł na megahit.

Jeszcze przed nabyciem pomarańczowej edycji troszeczkę przestraszyłem się wieloma negatywnymi opiniami na temat bardzo długich czasów ładowań kolejnych poziomów. Należy jednak pamiętać, że Orange Box ukazał się jeszcze przed updatem firmware'u Xboksa pozwalającego na instalację gier na twardym dysku konsoli. Wykonanie takiej operacji sprawia, że czasy ładowań są praktycznie identyczne do wersji PC. Jeśli chodzi o sam gameplay, normalny poziom trudności wydaje się być bardzo dobrze wyważony. Nigdy nie jest ani zbyt łatwo ani zbyt trudno. W grze obecny jest bardzo subtelny auto-aim, ale nie obniża to w żaden sposób przyjemności z obcowania z uniwersum Half-Life'a. Obłożenie przycisków na padzie jest bardzo dobre, choć przydałoby się dodanie funkcji pomagającej w błyskawicznym obróceniu postaci, zwłaszcza w tych lokacjach, w których Gordon jest nagle atakowany z tyłu. Pochwalić należy też możliwość save'owania postępów w dowolnym momencie, co w grach konsolowych jest niestety rzadkością.

A co autorom konsolowej edycji niekoniecznie się udało? No cóż, w porównaniu z wersją PeCetową zauważa się przede wszystkim niższą rozdzielczość tekstur. Nie byłoby to dużym problemem, gdyby nie to, iż wiele plakatów czy graffiti na ścianach w pewnym stopniu opowiada wydarzenia ze świata gry. Ich rozmycie (np. wycinku gazety informującego o inwazji) obniża ich czytelność czy wręcz uniemożliwia zapoznanie się z ukrytą treścią. Grze okazjonalnie zdarza się też przyciąć, przy czym są to marginalne spadki animacji, na które nie zwraca się większej uwagi. I to by było na tyle... reszta to stary dobry Half-Life, jedna z niewielu gier, do których lubię regularnie powracać. Wersję konsolową mogę z czystym sumieniem polecić, chyba że ktoś nie potrafi czerpać przyjemności z zabawy, wiedząc, iż bohater nie odpowiada z ultra precyzją na jego komendy. ;)

PS. Ocena dotyczy wyłącznie jakości wersji konsolowej, gdyż właściwej grze nawet teraz z radością wystawiłbym maksymalną notę.

Stranger
24 września 2010 - 16:02