Chłopiec do bicia... - Rock - 7 października 2010

Chłopiec do bicia...

 

Spójrzcie na tą szczerą uśmiechniętą twarz, w te niewinne oczy, czy naprawdę uważacie, że Robert Kotick jest największym złem w branży gier komputerowych? Facet robi niezłe interesy, zarabia sporą kasę, a przy okazji jest szczery tam gdzie powinien zachować raczej dyskrecję. Idealny chłopiec do bicia. Jego wina polega tylko na tym, że nie ukrywa faktu, że gracze stanowią dla niego podstawowe źródło dochodów.

Co mówią natomiast pozostali wydawcy? - „Dla nas najważniejszy jest gracz!”. Frazes jakich mało, ale jest sto razy łatwiejszy do łyknięcia niż to, że warto w przyszłości zapłacić abonament za multiplayer w Call of Duty.

Nie oszukujemy się Kotick raczej świętym nie zostanie, ale niech mi ktoś pokaże wydawcę, o którym można to powiedzieć. Może Valve? Firma, która uchodzi za wzór w branży, wprowadziła właśnie mikro-transakcje w Team Fortress 2. Ziszcza się właśnie sen Bobbiego o "abonamencie" w strzelaninach sieciowych, zrealizowany przez firmę, po której nikt się chyba tego nie spodziewał. A może Electronic Arts, wydawca który walcząc z rynkiem wtórnym wprowadził dodatkowe opłaty za dostęp do multiplayera dla graczy, którzy kupują produkty z drugiej ręki?

Nie kwestionuję tutaj w żadnym wypadku ani podejścia EA, ani Valve. Ba, uważam wręcz, że ta ostatnia firma, ma przecież prawo do uczciwie zarobionej kasy. Pracują nad Team Fortress 2 od lat, regularnie wprowadzają poprawki, nową zawartość, przedmioty i różne inne cuda. Chcą na tym zarobić? Proszę bardzo, nie mam nic przeciwko.

Rzecz jednak w tym, że Valve działa dyskretnie, krok po kroczku, buduje wokół tego swojego sklepu jakiś klimat, rysuje nawet specjalny komiks, wpisuje to elegancko w tematykę gry. Jak już odpala mikro-transakcje, to wszystko jest cacy, wzbudza co prawda protesty ale nieliczne.

Gdyby ktoś mnie pytał o zdanie, to ja Koticka akurat lubię. Oczywiście, nie za pazerność, ale w tej akurat nikogo nie wyprzedza. Ja go lubię za szczerość, trochę naiwną, stanowiącą właściwie źródło jego kłopotów. Z jakiegoś powodu, to jego prostolinijne wygłaszanie kontrowersyjnych poglądów, poprawia mi humor. Szczególnie, że facet jest zaskoczony reakcjami dziennikarzy, czy odpowiedziami konkurencyjnych wydawców. On wie, że nie wymyślił przecież prochu, branża działa na niezmiennych zasadach od lat. Jednak ludziom wcale nie przeszkadza, że ktoś ich obrabia z pieniędzy. Ludziom przeszkadza jak ktoś ich obrabia z pieniędzy i jeszcze o tym uczciwie informuje. Ignorancja jest błogosławieństwem i to akurat nie jest pusty frazes.

Rock
7 października 2010 - 12:32