Wirtualna rzeczywistość – prawdziwa śmierć - Antares - 24 maja 2011

Wirtualna rzeczywistość – prawdziwa śmierć

Świat, w którym w domowym zaciszu za pomocą komputera zwykli ludzie decydują o prawdziwym życiu i śmierci jawi się, jako temat na produkcje Science-Fiction. W filmie „Gamer” z 2009 roku, najpopularniejszą rozrywką na całym globie jest internetowa gra „Slayers”, w której gracze sterują poczynaniami żywych ludzi- skazańców mogących odzyskać wolność w zamian, za przeżycie określonej ilości meczy. Ten nierealny i na swój sposób przerażający obraz, poddający pytaniu istotę człowieczeństwa, już niedługo może stać się rzeczywistością. Co gorsza, można się pokusić o stwierdzenie, że już się nią staje za pomocą dwóch amerykańskich projektów, opartych na działaniu gier wideo. Już dziś, za pomocą wirtualnej broni, możemy kogoś pozbawić niewirtualnego życia.

Zagraj i zabij.

Dwa tygodnie temu, poświęcone naszemu hobby serwisy obiegła wiadomość, że US Navy stworzyło grę MMO, mającą na celu rozwiązać problem piratów – tych prawdziwych somalijskich, nie komputerowych. Ideą projektu „MMOWGLI”, czyli „Massive Multiplayer Online WarGame Leveraging the Internet”, jest zbieranie taktyk stosowanych przez graczy, celem opracowania rozwiązań mogących skutecznie rozwikłać problem nękających bezbronne statki korsarzy. Na pierwszy rzut oka idea jest całkiem zacna. Pogrywając w darmową grę sieciową, każdy z nas może przyczynić się do międzynarodowego bezpieczeństwa. Takie też komentarze, przeważały pod artykułami zawierającymi informacje o tym przedsięwzięciu. Niepokojący jest natomiast fakt, że absolutnie nikogo nie zbulwersowała perspektywa pozbawiania drugiego człowieka życia. Nie byłoby to działanie bezpośrednie, lecz w ten sam sposób można powiedzieć, że wynalazca bomby atomowej nie ma nic wspólnego ze śmiercią ponad 200 000 ofiar z Hiroszimy i Nagasaki. Wprawdzie somalijscy piraci to przestępcy, którzy nie mają zahamowań przed zabijaniem ludzi, lecz w podobny sposób rząd amerykański tłumaczył bombowe ataki na Japonię. W tym jednak przypadku, za spust będą pociągać nie tylko wyszkoleni żołnierze, którzy świadomie chwytają za broń, ale też pośrednio gracze na całym świecie.

MMO traktujące o morskich potyczkach z piratami, to nie jedyny realizowany przez amerykanów projekt, łączący gry wideo z marynarką wojenną. „ACTUV Tactics” to produkcja powstała na bazie tytułu „Dangerous Waters”, w przeciwieństwie do niego, wspierana przez rząd USA. DARPA, czyli Defense Advanced Research Projects Agency, po polsku Agencja Zaawansowanych Obronnych Projektów Badawczych, podlegająca departamentowi obrony Stanów Zjednoczonych, postanowiła wykorzystać rozrywkowy symulator łodzi podwodnej do celów militarnych. Tajemniczy skrót znajdujący się w nazwie gry oznacza Anti-Submarine Warfare Continuos Trail Unmanned Vessel, czyli bezzałogową łódź podwodną służącą do zwalczania wrogich jednostek. Naszym zadaniem, jako gracza jest wyśledzić i dopaść wskazany okręt, unikając przy tym strat pośród statków cywilnych. Nasze wyniki są następnie wysyłane do DARPA, gdzie wykorzystuje się je przy tworzeniu sztucznej inteligencji. Wprawdzie ryzyko wystąpienia zjawisk kojarzących się z filmami Jamesa Camerona jest jeszcze niewielkie, lecz tak jak w przypadku „MMOWGLI” grając w „ACTUV Tactics” stajemy się współwinnymi potencjalnych śmierci.

Obie gry odniosą zapewne spory sukces na terenie Stanów Zjednoczonych; młodzi Amerykanie już od wielu lat, dzięki kolejnym pierwszoosobowym strzelankom mają okazje bronić swojego kraju przed atakami wrogich sił, zarówno ziemskich jak i kosmicznych. Teraz z kolei, będą mieli okazję przyczynić się do ulepszenia arsenału swojej ojczyzny, z czego na pewno z radością skorzystają. Gdyby Ministerstwo Obrony Narodowej wpadło na podobny pomysł w Polsce, zapewne nie czułbym aż takiego zniesmaczenia. Teraz jednak nie widzę najmniejszego powodu, by przyczyniać się do rozwoju armii któregokolwiek z obcych krajów. Kwestię moralności uczestniczenia w takiej rozgrywce, przedstawiłem już chyba dość klarownie powyżej. Ergo, można powiedzieć, że mamy tu do czynienia „tylko z grą” i „aż z ludzkim życiem”. W rewelacyjnym filmie „Pan Życia i Śmierci”, zajmujący się handlem bronią, główny bohater grany przez Nicolasa Cage’a tłumaczy swoje postępowanie tym, że sprzedaje tylko i wyłącznie narzędzia wszystkim, którzy tego potrzebują, nie pociągając nigdy samemu za spust. W jednej ze scen trzyma w ręku pistolet, z którego druga osoba oddaje strzał – czy nadal nie jest winny śmierci ofiary? Gdzie znajduje się granica pomiędzy odpowiedzialnością za ludzkie życie, a neutralnością? Czy granie w „MMOWGLI” i „ACTUV Tactics” nie jest jej przekroczeniem?

Antares
24 maja 2011 - 21:06