Recenzja The King of Fighters XI - Pita - 9 września 2011

Recenzja The King of Fighters XI

Pita ocenia: The King of Fighters XI
90

Jedenasta część cyklu The King of Fighters jest jednym z najciekawszych mordobić w swoim gatunku, oferującym interesujące wykonanie, zespołowe akcje, ogrom postaci oraz odwołań do kultury. SNK stworzyło giganta, który niestety nie trafił w odpowiedni czas, przepadając trochę w natłoku innych gier. Ale co z tego, skoro czas mu nie wrogiem?


The King of Fighters XI to hołd dla gatunku bijatyk 2D, gra tyleż rozgrywkowa, co wymagająca umiejętności. Doskonała wersja hitu z automatów, przenosząca klimat salonu gier do domu (wyposażonego w PlayStation 2, ma się rozumieć!).

W XI części dostajemy aż 47 postaci! Zarówno z wersji automatowej jak i przeniesionych z NeoGeo Battle Coliseum, i tym co onieśmiela jest naprawdę wysoki balans gry. Oczywiście nie jest to w żadnym przypadku Virtua Fighter, jednak SNK udało się osiągnąć niesamowicie wysoki balans względem ilości bohaterów. Dowodem na to jest fakt, że nawet mid-bossowie (liczni i bardzo trudni) są postaciami dopuszczanymi do gry na turniejach.

XI Król Wojowników kroczy dalej śladami części 2003 – to bijatyka skupiająca się na walce tagowej, po trzy postaci na drużynę. Wzorem gier takich jak Marvel vs Capcom, postaci możemy zmieniać w locie, co wpływa na ogromną dynamikę pojedynku. Walka kończy się w momencie pokonania całej drużyny, przy czym pojedynki nie ciągną się tak niemiłosiernie jak ma to miejsce w przypadku wspomnianej gry Capcomu.


System gry punktuje combosy, ale zróżnicowanie postaci jest spore – od klonów Ryu, po bohaterów na walkę kontaktową, lub gustujących w rzutach. Generalnie każdy powinien znaleźć swoich faworytów, a część nowych dla gry postaci – znanych choćby z serii Fatal Fury, Garou, czy Kizuna – bardzo dobrze komponuje się ze starą gwardią. KoF XI poszedł w stronę bardziej nowoczesnego anime – ale wcale nie stracił z tego powodu na uroku lub jakości.

Mechanika gry opiera się w dużej mierze na sensownym trzymaniu dystansu – cała seria promuje wykorzystywanie kilku typów skoku oraz rolle, tradycyjnie speciale oraz cancelowanie ciosów, lecz XI przynosi kilka nowości. Przede wszystkim możemy zmieniać bohaterów w trakcie każdego combosa, co pozwala budować niesamowite zespołowe akcje, a zarazem nie psuje systemu gry. Z prawie każdego combo bowiem można uciec, również dzięki nowemu systemowi Saving Shift. SS to opcja dzięki której możemy odwołać postać w momencie kiedy ta zostaje uderzona kosztem pasków do zagrać specjalnych.

Wreszcie zaoferowano znacznie bardziej rozbudowaną wersję przerywania ciosów, która dobrze balansuje grę nie pchając ją w stronę ani nazbyt defensywnej, ani nazbyt ofensywnej. Seria jest bardzo dynamiczna, przy czym energia postaci nie upływa szybko co jest złotym środkiem dla gatunku – pojedynki nie są ani za krótkie, ani za długie. Bardzo podoba mi się, że SNK zaoferowało do wyboru oryginalny balans postaci oraz dodatkowy, stworzony na potrzeby wersji konsolowej.

Graficznie KOF XI wygląda średnio, ale broni się projektami postaci. Zaoferowano też kilka filtrów graficznych na stare, średnio-animowane sprite’y oraz możliwość kolorowania postaci, jednak najbardziej boli mnie odejście od pixel-artowych teł z poprzedników. Pięknie wyglądają za to arty przedstawiające historię opowiedzianą w grze. Fantastyczna jest również muzyka, pełna mocnych, gitarowych brzmień i zagrzewająca fantastycznie do pojedynków. 


Nie zabrakło również sporej ilość trybów – bardzo dobry arcade, walki 1 na 1, misje, galeria, survival… Choć oczywiście najważniejszy jest versus, z innymi graczami, bo tam jak każde mordobicie The King of Fighters XI pokazuje swoją prawdziwą moc i jakość. Niestety nie pomyślano o klasycznych dla serii pojedynkach – 3 na 3, po kolei. A szkoda.

To gra z wadami, trochę brzydka, ale – obok 2002 Unlimited Match i 98 – najlepsza część tej serii, zasługująca na wydanie w formie sieciowej, większą popularność i sprzedaż. Bo pośród wielu bijatyk 2D na PlayStation 2 to właśnie SNK z takimi grami jak seria KoF, lub Garou jest prawdziwym królem wojowników. 

Pita
9 września 2011 - 16:39