Piractwo ACTA i Blizzard - TommiK - 18 maja 2012

Piractwo, ACTA i Blizzard

Premiera najnowszej produkcji Blizzarda, tworzonego ponad 10 lat Diablo III, póki co jest największym wydarzeniem roku w branży gier. Dwa miliony pre-orderów, wersje pudełkowe niemal wszędzie wykupione w pierwszym dniu sprzedaży, tysiące ludzi na nocnych imprezach z okazji premiery. Wszystko to wywołane przez wydawcę, który nie pozwala grać bez połączenia z internetem, nie uciekł od problemów z serwerami, sprzedaje swą grę 50% drożej od innych produkcji na PC i nie udostępnił jej recenzentom przed premierą. Blizzard pokazał, gdzie ma problem piractwa w dobie korporacji forsujących ACTA i podobne jej ustawy. Dobra treść sprzedaje się sama.

Kilka miesięcy temu dziesiątki tysięcy wyszły na ulice największych miast w Polsce, by bronić odbieranej nam wówczas wolności w internecie. Typowo dla naszej tradycji, zebraliśmy się do walki, gdy już prawie było za późno, a później w obliczu pozornego, a na pewno tymczasowego zwycięstwa rozeszliśmy się w swoją stronę. Najwięcej zależało od jednego podpisu przedstawiciela polskiego rządu, jednak ACTA została napisana pod dyktando wytwórni filmowych, firm fonograficznych i innych podobnych korporacji. Nowa ustawa miała być zabezpieczeniem na czasy, gdy coraz bardziej świadomi konsumenci (szczególnie w trwającym od paru lat kryzysie ekonomicznym) na tyle będą szanować pieniądze, by nie wydawać ich na kręcone masowo, powtarzalne do znudzenia hollywoodzkie blockbustery czy kolejne płyty plastikowych gwiazdek.

Zamiast walczyć z przyczynami coraz mniejszej sprzedaży, wydawcy postanowili po cichu ugadać polityków i prowadzić lobbing za ustawą chroniącą ich zysk. Tymczasem istnieją co najmniej dwa rozwiązania dla ich problemu: mogą żądać mniej za swoje wątpliwej jakości produkty (utopia) lub... popracować nad ich jakością. Choć są to naiwne życzenia, to niejeden zgodzi się, że na pewne filmy aż trzeba wybrać się do kina, za niektóre płyty warto zapłacić ustaloną cenę, a pewnych gier nie wypadałoby piracić. W kwestii tych ostatnich Blizzard jedną premierą zamknął usta wydawcom dziwiącym się, że gracze mają do nich coraz mniej szacunku.

Diablo III kosztuje co najmniej 180 zł (wersja cyfrowa jeszcze więcej) w czasach, gdy znakomita większość gier na PC sprzedawana jest za maksymalnie 2/3 tej sumy. Twórcy kazali czekać na nią ponad 10 lat, a gdy już minął moment premiery, pojawiły się problemy z serwerami, choć wymagany jest stały dostęp do Sieci. Kto narzeka? Kto żąda zwrotu pieniędzy? Kto żałuje zakupu? Kalifornijczycy jako kolejni udowodnili, że dobra treść broni się i sprzedaje sama, a piractwo w takich przypadkach nie stanowi zagrożenia. Oby więcej firm szło tą ścieżką.

TommiK
18 maja 2012 - 18:26