Co nieco o polskich grach które ukończyłem // Część czwarta - RazielGP - 30 maja 2012

Co nieco o polskich grach, które ukończyłem // Część czwarta

Ostatnia część tego cyklu poświęcona była tworom ze studia City Interactive. Dziś zaś postanowiłem powrócić do standardowego podziału, w którym zawitają również dzieła innych firm. Dzięki temu nie zabraknie atrakcji w postaci zróżnicowanych pod wieloma względami grami. Szykujcie się zatem na nostalgiczną wizytę wśród rodzimych produkcji.

2003 - Poldek Driver

Kolejny "hit" twórców Malucha Racera na rynku zawitał w kilka miesięcy po premierze tego pierwszego. Nie powinno was zatem dziwić wzajemne podobieństwo obu produkcji. Mechanika jak i niektóre lokacje są jakby żwyce wyjęte ze starszego produktu i jedynie kosmetycznie poprawione. Oznacza to, że mamy do czynienia z takim samym, ale nieco ulepszonym crapem. Przemierzamy zatem małe, prostokątne i paskudne jak noc listopadowa trasy, wjeżdżając w każdy zakręt z zaciągniętym hamulcem. Nie zabrakło także rozsianych tu i ówdzie chceckpointów, przez które należy przejechać. Jako, że nigdy nie byłem zwolennikiem tego typu wyścigów samochodowych, to i sam Poldek Driver nie przypadł mi specjalnie do gustu. Kupiłem tę grę tylko i wyłącznie z powodu aut, a to dlatego, że odkąd pamiętam lubuję się w motoryzacji. Drugim powodem okazało się małe doświadczenie w elektronicznej rozrywce, co z kolei doprowadziło do małych wymagań względem gier z mojej strony. W końcu był to okres czasu, w którym cieszyłem się pierwszym, prawdziwie własnym i przede wszystkim nowym komputerem. Wracając do Poldka. Oprócz wszechobecnych bugów, tragicznej technologii jak i samego wykonania, na minus należy doliczyć również fatalną oprawę audio z równie dennymi utworami skomponowanymi prawdopodobnie w amatorskim programie Techno eJay... Samą grę ukończyłem kilkukrotnie, ale dziś nie podjąłbym się takiego sadomasochizmu.

2005 - Terrorist Takedown: Payback

Ten tytuł to nic innego jak samodzielny dodatek do pierwszej części serii Terrorist Takedown, będącej suma sumarum przedstawicielem rail shooterów. Jak nietrudno się domyślić, owy dodatek prezentował zbliżony, a w moim odczuciu nawet nieco niższy poziom od podstawki. Dodano tu bodajże ranking punktów, które tak na dobrą sprawę nic nie dawały, bo i komu chciałoby się męczyć i powtarzać cały czas żmudne i niesamowicie monotonne misje. Payback powiela wady starszej wersji i nie oferuje wielu ciekawych atrakcji. Tak na dobrą sprawę, spośród dostęnych tu misji, zaledwie kilka zdołało sprawić mi jako taką frajdę. Ahh, na samą myśl o tej grze robi mi się niedobrze.

2006 - Call of Juarez

Jedna z lepszych polskich gier, w jakie miałem okazję zagrać. Opowiada ona o losach Billy'ego jak i Raya. Ten pierwszy jest młodym Meksykaniniem, który przez przypadek został wpłatany w zabójstwo matki oraz swego ojczyma, zaś ten drugi jest starym kaznodzieją, który za wszelką cenę zamierza pomścić swojego brata. Oznacza to, że gracz stoi po obu stronach barykady, dzięki czemu obserwuje on tę samą historię oczyma dwóch skrajnych, ale jakże intrygujących osobowości. Poza tym twórcy zaoferowali nam niebanalną i wciągającą fabułę, okraszoną znakomitym westernowym klimatem. Nie zabrakło także świetnie dopasowanej strony audio, która znakomicie pobudza nasze zmysły. Tak naprawdę największą wadą jest technologia. I nie mówię tu o grafice, bo ta miejscami potrafi urzec jak mało która. Głównie chodzi mi o fizykę, a właściwie to o sterowanie. Nie wiedzieć czemu przyjemność z używania broni palnej jest skutecznie niszczona poprzez dziwne ułożenie przycisków jak i samej koncepcji tego aspektu. Podobnie było w przypadku Chrome, wcześniejszej produkcji Techlandu, ale tu ten element został wykonany jeszcze gorzej. Aby poprowadzić sprawny ostrzał, potrzebowałbym trzeciej ręki. Także bullet time nie został należycie przygotowany. Na szczęście te wady zostały poprawione w prequelu. Mam tu oczywiście na myśli Więzy Krwi. Tam nie miałem większych zastrzeżeń. Jazda konno również jest daleka od ideału, ale przy dłuższym kontakcie jest się w stanie zaakceptować wady opisywanego produktu. Oprócz etapów strzelanych, mamy tu również skradane. Wiele osób narzekało na te drugie, a ja osobiście nie mam pojęcia dlaczego. Dla mnie były one bardzo miłym i niezwykle klimatycznym urozmaiceniem.

2007 - The Witcher / Wiedźmin

Mój faworyt jeśli chodzi o niniejszą listę. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że samo uniwersum  totalnie miażdży czachę. Jest ponure, brudne i mimo fantastyki, dość realne. To wszystko można oczywiście zamknąć w następującym zdaniu: jedyne w swoim rodzaju. Bo taki jest też świat Wiedźmina. To akurat zasługa Andrzeja Sapkowskiego, jednak co widać po filmie jak i serialu, trzeba wykazać się nie lada talentem, aby stworzyć odpowiednio wierną adaptację. O ile w przypadku ekranizacji ten element nie został delikatnie mówiąc odzwierciedlony, o tyle w wypadku gry jak najbardziej. CD Projekt RED wykazał się nie tylko ogromną znajomością tematu, ale i pomysłem na ukazanie dalszych losów Geralta. W omawianym produkcie istnieje wiele książkowych nawiązań i smaczków, które z całą pewnością ucieszą fanów. Oprócz tego mamy tu również interesującą, wielowątkową fabułę oraz sprytnie opracowany mechanizm składający się m.in. na rozwój postaci, system walki, interakcji ze sztuczną inteligencją jak i skrzętnie przemyślanymi wyborami moralnymi. Całość psuje kilka denerwujących bugów oraz pewnego rodzaju sztywność fizyki i animacji. Oprawa wizualna pod względem technologicznym również nie grzeszyła urodą, ale jej artystyczna strona nadrobiła te uszczerbki z nawiązką. Muzyka jak i same dialogi są bez zarzutu, bo pozwalają poczuć słowiańską atmosferę, która w końcu jest nam tak bliska. Uważam, że zalety zdecydowanie przykrywają wady tej produkcji, dzięki czemu mogę ją polecić każdemu miłośnikowi gier fabularnych.

2010 - nail'd

Prawdę mówiąc nie rajcują mnie ani crossy, ani tym bardziej quady, a mimo to zdecydowałem się zapoznać z niniejszą produkcją. Powodem było ogromne zaufanie w stosunku do Techlandu, które z biegiem ostatnich lat zostało mocno nadszarpnięte. Jednak jeśli chodzi o nail'd to spełnił on część moich mało wygórowanych wymogów. Potrzebowałem wówczas czegoś szybkiego i należycie odprężającego. Zdawałem sobie oczywiście sprawę z tego, że Pure jest zdecydowanie lepszą produkcją, ale z wymienionych w pierwszym zdaniu przyczyn, nie miałem ochoty na wykonywanie tricków podczas zakręconych tras. Chciałem  nieskrępowaną adrenalinę i taką wówczas otrzymałem. Soundtrack dodatkowo pozwolił mi zagłębić się w te emocjonujące wyścigi. Także oprawa wizualna prezentowała i prezentuje się należycie, a projekt tras również zyskał sobie moją sympatię. No, ale niestety nail'd ma wady i to spore. Najgorszym minusem jest schematyczność, a co za tym idzie - monotonia. Jest ona w głównej mierze spowodowana małą liczbą tras. Wielka szkoda, bo gdyby scenerii było dwukrotnie więcej, to zabawa związana z tym tytułem okazałaby sie dla mnie zdecydowanie barwniejsza. Drugą sprawą są ulepszenia pojazdów. Nie wiedzieć czemu, większość najważniejszych podzespołów odblokowuje się wraz z zakończeniem kariery... Pewnie miało to zachęcić graczy to udziału w multi, ale dla mnie jest to totalna głupota. Szczególnie, jeśli poziom trudności do niskich nie należy i aż prosi się o lepsze bebechy do naszej machiny.


Na dziś to wszystko. Zachęcam zatem do komentowania tego artykułu jak i podzielenia się swoimi odczuciami względem niniejszych produkcji.


Polub Raziela jeśli podoba ci się niniejszy tekst. Z góry dziękuję za klik.

RazielGP
30 maja 2012 - 19:49