Udany pogrobowiec - recenzja Soulless (C64) - Pita - 4 lipca 2012

Udany pogrobowiec - recenzja Soulless (C64)

Soulless jest tytułem, na który wpadłem kompletnie przypadkiem, a który szybko mnie zainteresował. To kolejna gra wydana na C64 w ostatnich latach, stworzona na retro-maszynę z dzisiejszą wiedzą i do tego cholernie dobry platformer bez walki, za to z nastawieniem na eksplorację.

Gra, w której wcielamy się w pozbawionego duszy, zdeformowanego króla Rizeka polega w zasadzie na skakaniu i zbieraniu przedmiotów, jednak robi to ze świetnym stylem. Stylem, jakiego mogłoby jej pozazdrościć wiele dzisiejszych gier na mocniejsze maszynki.

Fabuła jest prosta – dobry król Rizek zostaje obalony przez złego czarnoksiężnika, który odbiera jego duszę, dzieli ją na 12 kawałków i wrzuca do lochu. Zmieniony w potwora Rizek wydostaje się po 1000 latach pałając rządzą zemsty, do czego potrzebuje jednak swojej duszy. Proste. Growe. Oklepane.

Niemniej uważam, że dobrze wprowadza to w staro szkolny, posępny klimat gry, szybko pokazując nam nasze zadanie. Nie jest jednak ono łatwe do realizacji, bowiem Rizek nie walczy – potrafi tylko skakać, kucać i zbierać przedmioty (jeden z nich niszczy wrogów, lecz używa się automatycznie sam). Rizek musi zatem sporo ruszać głową i unikać wrogów, którzy mają pewne schematy poruszania się. Na szczęście przedmioty można zbierać „na raty”, a gra mimo wszystko oferuje checkpointy (chociaż ilość żyć jest limitowana). Bardzo dobrze, że Rizek ma także pasek energii i nie ginie po jednym spotkaniu z wrogami.

Duża część zabawy w Soulless polega na dobrym zrozumieniu każdego pomieszczenia – bo każde można przejść bez utraty energii i z zebraniem wszystkich przedmiotów. Eksploracja jest na wzór Metroidów czy Castlevanii z NDSa – czyli duża lokacja, skróty, tajemne przejścia i chociaż mapa nie jest nieprawdopodobnie ogromna to jest wystarczająco duża, żeby się na niej zgubić. I ciężko będzie nam znaleźć wymagane 12 części duszy, bo wrogów jest sporo, a przedmioty zawsze ustawione są… losowo. Tak jest, dzięki temu mamy inną rozgrywkę za każdym razem, dochodzi także mały element puzzlów, ponieważ po zebraniu całej duszy musimy jeszcze ułożyć jej fragmenty w odpowiedniej kolejności w specjalnym pomieszczeniu. Generalnie w Soulless nieraz gra się z kartką, co mi się podoba.

Dzięki wyśmienitemu sterowaniu Rizekiem gra się wprost doskonale – jest szybki, jest zręczny, co w połączeniu z przednimi projektami pomieszczeń w grze daje nam wybuchową mieszaninę, która jest bardzo grywalna. Sporo uroku dodaje grafika, która moim zdaniem jest najpiękniejszą na C64, muzyka, która ma w sobie ten urok gier na starą maszynkę i nowoczesne wykonanie. Bez oprawy nie tykałbym tej gry, dzięki niej uwielbiam ją. Piękne dwa wymiary, doskonały kawałek przewodni, mroczny, klasyczny design wykorzystują wszystkie zalety C64 sprytnie pomijając jego techniczne limitacje. Co mnie bardzo, ale to bardzo pozytywnie zaskoczyło. 

Bo ja generalnie nie lubię gier na Commodore. Nie podoba mi się w nich grafika, sterowanie i odpalanie. A Soulless nie jest dobrą grą jak na Commodore. On jest dobrą grą w ogóle. Czerpiąc z Mario, z Impossible Mission, czy Metroid robi dobrą mieszankę, która może nie jest niesamowicie oryginalna, lecz jest bardzo grywalna.

Soulless rozbudza wyobraźnię, jest wymagający, ma ogromne replaybility opierające się głownie tak naprawdę na bezinwazyjności zabawy – nawet mimo że jest trudna, wymagająca i zakręcona to dzięki oszczędnej oprawie, przejściu od razu do sedna gry i elementom losowości nie za bardzo się nudzi, tak jak nie za bardzo nudzi mi się po latach pierwszy Super Mario.

W grach często denerwuje mnie ilość przerywników odrywających od gry. Irytuje mnie próbowanie wepchnięcia gracza w świat gry na siłę. Atakowanie zmysłów z każdej strony. Udawanie filmu. I wiele innych problemów, których Soulless nie ma – bo chociaż to stara gra, projektowana na starą maszynę ładnie łączy w sobie klasyczne jak i nowoczesne trendy tworzenia produkcji tego typu.

Wydanie Soullessa na Commodore 64 cieszy mnie z jeszcze jednego powodu – jest to platforma, którą emuluje już prawie wszystko. Dlatego kupując wersję cyfrową dostałem grę, w którą gram na PC, na Nintendo DSie, nawet na telefonie. I jest to cholernie dobra gra. [8]

Pita
4 lipca 2012 - 11:28