Tenya Wanya Teens wciąż zadziwia - zmierz się ze szkolną codziennością! - Cascad - 2 lipca 2013

Tenya Wanya Teens wciąż zadziwia - zmierz się ze szkolną codziennością!

Kiedy w marcu pisałem na temat Tenya Wanya Teens nie widzieliśmy jeszcze w akcji tej gry traktującej o... dorastaniu. „To opowieść o miłości, higienie, potworach i znajdywaniu erotycznych pisemek w lesie. O poszukiwaniu normalności w pełnym zakłopotań okresie wchodzenia w dorosłość”. Teraz jednak możemy (nareszcie!) sprawdzić jak prezentuje się rozgrywka w tak intrygująco zapowiadanym tytule.


 

W skrócie jest to multiplayerowa pozycja, w której dwójka graczy dostaje do dyspozycji specjalne stanowiska z dżojstikiem i szesnastoma podświetlanymi w różny sposób przyciskami. Na ekranie pojawia się dwójka chłopców (nie wiemy czy można grać też dziewczynkami), którzy budzą się rano i muszą stawić czoła codziennym przeciwnościom losu.


 


 

Rozgrywka trwa 3-4 minuty i polega na poruszaniu się po kolejnych planszach i podchodzeniu do znajdujących się na nich przedmiotów po to, by zaliczyć etapy kojarzące się z naszą codziennością. Są tu zatem zadania matematyczne, jest branie prysznicu, przeganianie skunksa, granie w bejzbol ze słoniem… no tak. To klasyczny przykład pozytywnego szaleństwa Kaity Takahashiego. Wszystkie czynności wykonuje się wciskając przycisk o odpowiednim kolorze w odpowiedniej sytuacji (podpowiada to papuga w rogu ekranu), kolory te jednak cały czas się zmieniają na naszym „arcade sticku”. Komplikuje to sprawę i prowadzi do masy śmiesznych sytuacji gdy przy szkolnej tablicy się rozbierzemy lub zaczniemy myć zęby, a stojąc przed mikrofonem puścimy bąka zamiast grać na gitarze. Jakby to zakręcenie nie brzmiało to wygląda na kawal świetnej zabawy, zwłaszcza na imprezach:


 


 


Niestety kontroler do tego tytułu jest zbyt kosztowny by trafić do masowej produkcji, nie mamy zatem co liczyć na to, że Tenya Wanya Teens pojawi się kiedyś w naszych domach. Szkoda tak szalonego konceptu, szkoda, że przepadnie, ale twórca Katamari chyba już od dawna nie zwraca uwagi na to co się stanie z jego grami i bardziej skupia się na stworzeniu ciekawego pomysłu niż na dostarczeniu ludziom produktu, który mógłby ich bawić (na pewno nie na masową skalę).


 

Szkoda bo gdyby idea ta została opracowana tak, by pasować do tytułów z Xbox Live Arcade czy PlayStation Network to z pewnością ten „wyścig dnia codziennego” zagościłby na dysku twardym mojej konsoli. Granie w to musi być przecież niesamowitą zabawą…


 


Jeżeli chcesz dotrzeć do większej ilości podobnych tekstów, zostać moim amigo, lub wygłosić epicki hejt - zrób to widocznie:

#na Facebookowej stronie Cascaderstwo (w kategorii zdrowie/uroda!).
#na rozrywkowym Twitterze pełnym czerstwych żartów i starych linków.

Dzięki!

 

Cascad
2 lipca 2013 - 20:10