Historie Obrazkowe #01 - recenzja komiksu - Krasnoludy - hongi - 15 października 2014

Historie Obrazkowe #01 - recenzja komiksu - Krasnoludy

W kolejnym odcinku Historii Obrazkowej przedstawię wam dziwny komiks. Sam dokładnie nie wiedziałem na co liczyć, gdyż autora znam bardziej z książek, a nie komiksów. Andrzej Pilipiuk, po udanym (ponoć) stworzeniu z Andrzejem Łaski albumu "Dobić Dziada", opowiadającego losy już kultowego łowcy wampirów Jakuba Wędrowycza, postanowił napisać coś ze świata Krasnoludów. Jak sobie poradził autor? Przeczytajcie sami.

Na początek trzeba dodać, że Andrzej miał pomoc w postaci swojej żony Katarzyny. Jaki ogólny wpływa miała kobieca ręka, trudno powiedzieć. Ale widać tutaj pewne stonowanie wypowiedzi krasnali. Za kreskę tym razem odpowiedzialny został Zbigniewem Lawra. Artysta, który rysuje w bardzo charakterystyczny sposób, ale także znajomy. Janusz Christy i jego komiksy "Kajko i Kokosz", miały duży wpływ na Zbigniewa. Widać to po szkicach albumu.

Fabryka słów od czasu do czasu wypuszcza komiks. Nie robią tego zbyt często, ale zawsze warto zajrzeć do tych prac, są na bardzo wysokim poziomie, i są nasze - polskie. Tom Krasnoludy jest dużym i ładnym komiksem w miękkiej oprawie. Okładka jest fajna, przedstawiająca krasnali bawiących się na kupie kości. Komiks składa się aż z 56 stron, w tym 46 stron to plansze z rysunkami - niczym w Thorgalu. Na końcu mamy trzy szkice autorów oraz krótką niepoważną informacja o nich. Nie zabrakło reklamy książek Wędrowycza z kultowym już napisem "Jakub Wędrowycz czyta tylko komiksy i etykiety na flaszkach". Takie poczucie humoru autora aż wylewa się ze stron komiksu. Czy zawsze jest to dobre? W sumie tak, ale dla dojrzalszego czytelnika. Młodszy nie załapie niektórych zdań i sformułowań, gdyż albo jeszcze nie oglądał odpowiednich filmów, nie czytał odpowiedniej literatury lub, co gorsze, nie słuchał i nie śpiewał po pijanemu pewnych utworów.

Komiks przedstawia losy trzech krasnali, którzy studiują sobie spokojnie w mieście w dzień i imprezują w nocy, jak to przystało na porządnych studentów. Widać tutaj duży wpływ Krakowa, gdzie autor obecnie mieszka. Studenckie życie w Krakowie kończy się z pierwszymi zajęciami, na które trzeba iść, by się wyspać. Krasnale również są pod wpływem nieustanej sielanki, aż do momentu gdy zostają wyrzuceni ze szkoły. Postanawiają sobie zrobić w takim wypadku wakacje, gdyż do domu nie ma co jeszcze wracać. Ojciec pokazałby, gdzie raki zimują (a dlaczego nie gdzie pieprz rośnie?). Dlatego nasze trzy krasnale postanawiają się zwiedzić świat. I tak spotyka ich masa przygód i kupa wytrawnego jedzenia. Nie zapomnijmy o piwie, które odgrywa tutaj znaczącą rolę, gdyż jest ulubionym trunkiem bohaterów. Motyw z krową, jako zło na kaca, oraz pusty żołądek, po prostu mnie rozwalił. 

Podsumowując, niestety fabuła nie porywa nas jak w przypadku wcześniej wspomnianego Thorgala, a humor choć wszechobecny, także jakoś umywa się do tego z Wędrowycza. Pomimo solidne wykonanej pracy, czegoś tutaj zabrakło. Może jakiegoś konkretnego przeciwnika, bo tak ogólnie to sama historia, to taka prosta sielanka. Dlatego moja ocena to dwie beczki piwa, na pięć darmowych życzeń brzydkiej, ale cycatej wróżki. Czyli solidna dawka humory, bez konkretnego celu.

hongi
15 października 2014 - 22:49