Dreamfall Chapters - wrażenia z pierwszego epizodu - DrSlaughter - 5 listopada 2014

Dreamfall Chapters - wrażenia z pierwszego epizodu

The Longest Journey to dla mnie jeden z najważniejszych tytułów, jakie kiedykolwiek trafiły do rąk graczy. Nietrudno więc sobie wyobrazić, z jaką niecierpliwością czekałem na dzień, w którym ta historia dostanie wreszcie zasłużoną kontynuację, a fani tacy jak ja otrzymają odpowiedzi na zadane osiem lat temu pytania. Oczekiwania i presja ciążąca na twórcach były olbrzymie. Czy Dreamfall Chapters to godna kontynuacja serii? Choć pewnie każdy miał swoje obawy, można się uspokoić. Najnowsza produkcja Red Thread Games nie rozczarowuje.

Trudno uwierzyć po tylu latach, że to już – teraz – kontynuuję poznawanie ciągu dalszego tej opowieści. Gotów już byłem uznać, z wielkim bólem, że kontynuacja Dreamfall nigdy nie powstanie. Marzenie się jednak spełniło, nie bez pomocy Kickstartera, chociaż gotów byłbym poczekać choćby dodatkowy rok, żeby gra ukazała się w całości. Niemniej, forma epizodyczna także ma swoje plusy. Dość jednak dywagacji i czas na konkrety odnośnie samej gry. Oczywiście, bez spoilerów.

Opowieść, zgodnie z obietnicami twórców, zaczyna się zaraz po zakończeniu poprzedniej części. Jeśli z jakiegoś powodu jeszcze nie graliście w pozostałe gry z serii, gorąco zalecane jest, abyście natychmiast to zrobili. Jeśli natomiast chcecie szybkiego przypomnienia fabuły pierwszego Dreamfalla, w menu dostępny jest już streszczający ją filmik. Ogólne zapamiętanie poprzedniej części wystarczy więc, aby podłapać tempo, ale osoby nie znające serii naprawdę nie powinny się za Chaptersy zabierać. Jest to historia, którą naprawdę warto poznać od samego początku.

Twórcy nie zapomnieli o pierwszej części serii, duch Najdłuższej Podróży zdaje się być tu nawet silniejszy niż w pierwszym Dreamfall.

Zaczynamy więc, oczywiście jako Zoe Castillo, podczas gdy ta przebywa w Storytime, lub Świecie Narracji, jeśli wolicie. W tym krótkim etapie Zoe posiada specjalne moce i przedstawiona nam zostaje całkiem ciekawa mechanika, z którą związane będą występujące w prologu zagadki. Naszym celem będzie uwalnianie ludzi uwięzionych w swoich koszmarach i wykorzystywanie wspomnianych mocy w manipulowaniu konkretnymi elementami ich snów, aby pomóc im się obudzić. Sprawdza się to wyśmienicie i mam nadzieję, że w następnych epizodach będzie nam jeszcze dane pobawić się tą mechaniką.

Skoro już jesteśmy przy rozgrywce, jest to oczywiście dość standardowa przygodówka. Kiedy przejdziemy najbardziej skoncentrowane na fabule rozdziały – wśród których znajduje się krótki etap, gdzie pokierujemy Kianem Alvane (jednak całą sekwencję widzieli juz ci, którzy oglądali materiały przesyłane przez twórców) – gra wrzuci nas do większego, otwartego obszaru, po którym będziemy swobodnie się poruszać i wykonywać kolejne zadania. Miłym zaskoczeniem okazały się dla mnie zagadki. W tym niedługim epizodzie (przejście Reborn zajmie nam jakieś cztery godziny) naprawdę jest przy czym pogłówkować, czego nie można było powiedzieć o poprzedniej części, gdzie miałem wrażenie że tak naprawdę tylko chodzę i rozmawiam z postaciami niezależnymi. Cieszy też sporo dobrego poczucia humoru, które przywodzi na myśl klasyczne przygodówki oraz pierwszą część serii.

Klimat wylewa się litrami, a wielu mieszkańców miasta otrzymało imiona i nazwiska osób, które wsparły tworzenie gry na Kickstarterze

Wadą Chapters jest niewątpliwie optymalizacja. O ile sama grafika prezentuje zadowalający poziom i jest też kilka naprawdę ładnych elementów (efekty świetlne, model Zoe), tak działanie gry pozostawia wiele do życzenia. Problem występuje głównie we wspomnianym etapie otwartym, czyli mieście Europolis, gdzie czekają na nas naprawdę okropne spadki płynności. W chwili gdy piszę te słowa, wyszło już kilka łatek, które miały poprawić ten problem, jednak wciąż nie mogłem się cieszyć najwyższymi ustawieniami, chociaż gra bez problemów chodziła płynnie w innych lokacjach.

Nie powinno nas to jednak powstrzymywać od zagrania, bo w końcu nie o grafikę w przygodówce chodzi. Oczywiście nie da się ocenić fabuły po samym kawałku historii, ale już teraz widać, że twórcy mierzą wysoko. Co da się za to ocenić, to klimat. Europolis jest jedną z najciekwaszych lokacji w jakiej ostatnio miałem przyjemność się znaleźć w grach. To ogromne miasto, zajmujące niemal całą powierzchnię Europy, przez co jest prawdziwym tyglem kulturowym. Natkniemy się na przedstawicieli wielu narodowości, nie tylko europejskich. Skutkuje to tym, że w konwersacje postacie wplatają wiele słówek z różnych języków, w tym także polskiego. Widać to również w sytuacji politycznej miasta – najsilniejszymi kandydatami na stanowisko prezydenta jest Niemiec Konstantin Wolf, zwany „Cesarzem”, oraz Polka – Lea Umińska, którą aktywnie wspiera również bohaterka gry.

Europolis cieszy nie tylko dzięki wielu smaczkom – jest po prostu ciekawe, tętni życiem, ma świetny klimat i styl. W końcu czuć, że znajdujemy się w Stark, takim jakim widzieliśmy je w The Longest Journey, potężnym i mrocznym, gdzie królują cyberpunkowe metropolie pełne tajemnic, rządzone przez wszechobecne korporacje. Brakowało mi tego podczas zwiedzania Casablanki w pierwszym Dreamfallu.

Spacerowanie po Europolis było dla mnie czystą przyjemnością.

Największą nowością w serii, jaką wprowadza Dreamfall Chapters jest system wyboru i konsekwencji. Już w pierwszym epizodzie dostaniemy całkiem sporo dylematów. Podejmiemy trudne życiowe wybory, a także małe, pozornie nic nie znaczące decyzje, które mogą jednak przynieść nieoczekiwane skutki. Do czasu premiery drugiego epizodu niewiele więcej można na ten temat powiedzieć, ale widać tu wyraźne inspiracje przygodówkami od Telltale, chociażby w znajomym powiadomieniu „Ta postać to zapamięta” podczas rozmów. Warto jednak wspomnieć, że już na samym początku możemy zdecydować czy Zoe będzie kontynuować swoje studia i, w zależności od naszego wyboru, otrzymamy dwa zupełnie odmienne wątki. Mamy więc całkiem dobry powód, aby dwa razy zagrać w pierwszy epizod i wydłużyć odrobinę czas gry. Liczę, że w tej grze nieliniowość będzie czymś więcej, niż w takim The Walking Dead, gdzie nasze wybory nie miały tak naprawdę wielkiego znaczenia (nie licząc samej końcówki).

To na razie tyle. Epizod drugi najprawdopodobniej ujrzy światło dzienne za jakieś trzy miesiące, ale Dreamfall Chapters już teraz zapowiada się na jedną z najlepszych przygodówek od lat i z pierwszego odcinka jestem bardzo zadowolony. Oczywiście, jeśli ktoś nie jest zagorzałym fanem, lub woli zagrać z polską wersją językową, poczekanie na kompletne wydanie gry nie jest wcale głupim rozwiązaniem. Ja jednak już nie mogę się doczekać, aby ponownie wsiąknąć w światy Arkadii i Stark, nawet jeśli będzie to tylko kilka godzin. Kolejna część Najdłuższej Podróży to już teraz wciągające i zapadające w pamięć doświadczenie.

DrSlaughter
5 listopada 2014 - 20:56