Na Tropie Zła #1 Raporty profilera - Tyon - 20 grudnia 2014

Na Tropie Zła #1 Raporty profilera

Zastanawialiście się kiedyś co skłania ludzi do popełnienia zbrodni? Interesuje was może świat handlu ludźmi? A może jesteście ciekawi jak od środka wygląda handel narkotykami? Na te i inne pytania postaram się odpowiedzieć w nowej serii tekstów, które przybliżą świat zbrodni z dwóch stron medalu - przestępców i policjantów. Jak się często okazuje, ci ostatni rzadko kiedy mają z prawem coś wspólnego. Każdy z wpisów oparty będzie na książce opisującej konkretny aspekt przestępczości lub walki z nią, tak więc osoba zainteresowana będzie mogła sięgnąć po więcej informacji. Nie chciałbym jednak aby była to zwyczajna recenzja, tak więc postaram się przedstawić najciekawsze fragmenty książki czy wnioski jakie stara się przekazać nam autor. 

Dzisiaj przedstawię książkę, od której nazwę zaczerpnęła cała seria, a mianowicie „Na tropie zła: Raporty profilera”, autorstwa Axela Petermanna. Jest on analitykiem kryminalnym i pracownikiem niemieckiej policji od ponad 30 lat. W swojej karierze zajmował się tysiącami spraw, utworzył dziesiątki tysięcy profili sprawców i przyczynił się do złapania setek przestępców.

To co jednak wyróżnia go spośród innych profilerów to jego podejście do przestępców. Po wielu latach, nierzadko całych dziesięcioleciach, odwiedza morderców i gwałcicieli, którzy spędzili ostatnie lata życia w więzieniu. Są to ci sami ludzie, których pomógł złapać dzięki stworzonym przez siebie profilom. Spotyka się z nimi po to, aby dowiedzieć się więcej o motywach ich zbrodni. Zaskakujące jest, że większość tych ludzi nie ma oporów przed dokładnym opowiedzeniem jak daną zbrodnię popełnili, a także jakimi motywami się kierowali.

Z prawnego punktu widzenia wszyscy już odpowiedzieli za swoją winę i bez względu na to co opowiedzą, nie grozi im żadna dodatkowa kara. Potrzebują jednak osoby, której będą mogli się „wyspowiadać” i często nie jest to ksiądz, ale właśnie Petermann, który odwiedza ich po wyjściu z więzienia. Dla psychologa policyjnego wiedza taka jest bezcenna. Dzięki niej dokładniej poznaje motywy sprawców, sposoby ich działania oraz to co sprawiło, że wyszli ze sfery wyobraźni i zaczęli działać. Nie pozwoli to zapobiec kolejnemu przestępstwu, ale dzięki temu sprawca kolejnego morderstwa zostanie szybciej ujęty.

Autor w książce przedstawia nam dwanaście kryminalnych zagadek, z czego na szczególną uwagę zasługuje jedynie pięć, reszta jest potraktowana zbyt pobieżnie i wszystkie razem zajmują tyle co jedna z pięciu głównych historii.

Najlepiej rolę profilera omówić na przykładach. Posłużę się jedną ze spraw opisanych przez samego autora. Na początku stycznia w centrum miasta znaleziono rozczłonkowane, okaleczone ciało kobiety. Tułów, jak i reszta kończyn zawinięte były w worek na śmieci. Zwłoki leżały na mrozie prawdopodobnie przez kilka/kilkanaście godzin. Ciało podrzucone było prawdopodobnie w środku nocy, brak jakichkolwiek świadków. Nie znaleziono żadnych śladów mogących należeć do potencjalnego sprawcy.  

Jak więc ruszyć ze śledztwem? W tym miejscu nieoceniona jest pomoc profilera. Policjanci oraz technicy kryminalistyczni szukają informacji na temat przestępcy za pomocą śladów znalezionych na miejscu zbrodni. Profiler określa osobowość sprawcy za pomocą kontekstu zdarzenia, a więc m.in. tego gdzie znaleziono ciało, czy zostało ukryte, okaleczone itp.

Zadaniem profilera nie jest znalezienie sprawcy, ale ograniczenie liczby podejrzanych do jak najmniejszej liczby, z której policjanci będą mogli wytypować mordercę i dokładniej przyjrzeć się właśnie tej osobie.

W jaki jednak sposób widząc okaleczone ciało można powiedzieć coś o mordercy? Znaczenie ma każdy szczegół. Powróćmy do naszego przypadku. Ciało zostało znalezione niedaleko boiska szkolnego. Co mówi nam to o sprawcy? Otóż bardzo wiele, po pierwsze zbrodnia nie była zaplanowana. Gdyby było inaczej to morderca pozbyłby się ciała w sposób bardziej wyszukany, a na pewno bardziej skuteczny. W tym wypadku po prostu spanikował i przeniósł ciało w miejsce, które znał i wiedział, że po drodze nikt go nie zobaczy. Dowiedzieliśmy się więc, że morderca pochodzi z okolicy, co znacznie zawęża krąg podejrzanych.

Poszczególne części ciała były obcięte w bardzo niefachowy sposób,, sprawca kilkukrotnie próbował przecinać jedną kość, co pokazuje brak pewności działania. Sprawca w momencie wykonywania tej czynności albo nie był pewny sposobu w jaki powinien to robić albo nie chciał pogodzić się z popełnioną zbrodnią. Ciało miało jeszcze jedną charakterystyczną cechę, okaleczone narządy płciowe. Wskazuje to jedynie na motyw seksualny lub szczególną nienawiść do kobiet, nie wskazuje jednak dokładnego motywu.

Rozwiązanie zagadki przyszło później, w chwili przesłuchania sprawcy. Był to dobry znajomy ofiary. Kilka godzin wcześniej pili razem w miejscowym barze. Za większość alkoholu płacił on, miał więc nadzieję na nagrodę w przyszłości. Dodatkowo, ofiara zgodziła się pójść do mieszkania sprawcy, aby dalej balować. Niestety nie miała zamiaru robić niczego więcej. Sytuacja tak zdenerwowała sprawcę, że w furii udusił on kobietę. No tak, ale dalej nie tłumaczy to stanu ciała ofiary. Sprawca nie wiedział jednak czy zabił swoją niedoszłą kochankę, ugodził ją więc nożem kilka razy w klatkę piersiową, tak dla pewności. Gdy obudził się rano, trochę bardziej trzeźwy, spanikował i postanowił pozbyć się ciała. Przeniósł je więc do piwnicy i tam pociął kobietę na kawałki. Trwało to cały dzień, więc nie szło mu to zbyt sprawnie. Nocą przeniósł ciało na boisko szkolne. Wybrał to miejsce tylko dlatego, bo wiedział, że w nocy nikt go tam nie zobaczy.

Niestety, ani w trakcie przesłuchań, ani w późniejszej rozmowie z profilerem nie powiedział skąd wzięły się rany w okolicach narządów płciowych oraz odcięta pierś. Była to prawdopodobnie kara za „odmowę”.

Często jednak to sam przestępca przyznaje się do winy, szczególnie w skomplikowanych sprawach, gdy policja nie ma konkretnych dowodów. Podejrzany często sam czeka na złapanie. Jeśli jednak przesłuchanie nie zostanie przeprowadzone w odpowiedni sposób nigdy nie przyzna się do winy. Nie ma się czemu dziwić. Gdy policjant pyta się bezpośrednio „zabiłeś tą kobietę?” w człowieku automatycznie włącza się mechanizm obronny i niezależnie od chęci odpowie „nie”. Potem już nie ma okazji, by zmienić zdanie, a w przypadku braku twardych dowodów i braku przyznania się do winy sprawa utyka w martwym punkcie.

Właśnie w takich przypadkach ponownie do gry wkracza profiler. W większości przypadków profilerami zostają psychologowie. Tworzą oni „osobowość” sprawcy, ale pomagają także w przesłuchaniach podejrzanych. Do każdego z nich wymagane jest zastosowanie osobnej taktyki przesłuchania. Często wystarczy po prostu dać komuś mówić i nie przerywać, a sam z chęcią o wszystkim opowie. Czasami trzeba odwołać się do pobudek religijnych, sumienia czy po prostu opowiedzieć w jakiej sytuacji znalazła się rodzina ofiary. Bez odpowiedniego wykształcenia opracowanie modelu przesłuchania jest niezwykle trudne, a zły wybór może bezpowrotnie zaprzepaścić tygodnie, a czasem i miesiące żmudnej pracy śledczych. Przesłuchania trwają nawet do 8-10 godzin z krótkimi przerwami na kawę lub jedzenie. Należy w jednej „sesji” wydobyć z podejrzanego jak najwięcej informacji, nigdy nie ma pewności czy następnego znów będzie chciał mówić.

Powróćmy jednak jeszcze na chwilę do książki. Sprawy przedstawione są w niezwykle ciekawy sposób. Nie możemy tutaj w żadnym wypadku porównywać sposobu opowiadania autora do kryminałów czy literatury sensacyjnej. Na każdym kroku widać, że autor spędził sporą część życia jako policjant. Książka napisana jest prostym językiem, fakty podawane są jeden po drugim w określonym porządku. Często załączane są fragmenty raportów jakie napisał autor w trakcie badania sprawy. Jest to idealna pozycja dla tych , którzy chcą poznać sposób myślenia oraz pracy policjanta śledczego od podszewki. Petermann nie wybiela ani siebie, ani swojej pracy. Przedstawia czytelnikowi daną sprawę od początku do końca. Przedstawia swój tok myślenia, nawet jeśli później okazuje się on błędny.  Sprawia to, że prawdziwe zbrodnie nabierają jeszcze większego realizmu, dzięki wiernie odwzorowanej pracy śledczych.

 
Książka nie jest gruba, czyta się ją w jeden, dwa dni. Nie kosztuje zbyt wiele, zaledwie kilka złotych, a jak ktoś się postara jest do zdobycia także innymi sposobami. Warto poświęcić te kilka godzin z życia, aby zobaczyć jak wyglądają prawdziwe zbrodnie oraz praca śledczych. Na pewno będzie to lepsze spożytkowanie czasu niż CSI, NCIS czy inny serial pseudo-kryminalny.

PS. Z racji, że jest to wpis otwierający całą serię (można nazwać go „pilotem”) chciałbym poznać wasze zdanie. Możliwe, że niektóre kwestie zostały przedstawione w sposób zbyt chaotyczny, pobieżny, czy może kompletnie minąłem się z tematem? Planuję wpisy poruszające kwestie współpracy policji z przestępcami, życie typowego amerykańskiego gangstera, tajniki handlu żywym towarem oraz wiele więcej. Napiszcie czy warto kontynuować tą serię. 

Tyon
20 grudnia 2014 - 21:27