Zostałem pogromcą Duchów! - Black Elf - 24 lipca 2016

Zostałem pogromcą Duchów!

Wiecie jak to jest... Krucho z kasą, kredyty depczą po piętach kolejnymi terminami spłat, więc człowiek nie marudzi, tylko bierze pracę jak leci. 

Tak trafiłem na ogłoszenie w miejscowej gazecie. Poszukiwali, odważnego, odpornego na stres człowieka z dużą tolerancją na rzeczy nadprzyrodzone. Pomyślałem, co to dla mnie? Mieszkałem kilka lat w akademiku. Cuda były tam na porządku dziennym. Zgłosiłem się i niemal od ręki zostałem przyjęty na stanowisko Pogromcy. 

Intro jest całkiem przyjemne dla oka...
szkoda tylko, że po przejściu do rozgrywki zaliczamy spory spadek jakości grafiki.

Na początku trafiłem do kwatery głównej zespołu.Poznałem kolegów po fachu, czyli Blondynę z Konkretnym Spojrzeniem, Czarnulkę z Kulą Włosów na głowie, Wielkiego faceta z Wielkim Gunem i klasycznego Pana Przystojnego. Bez zbędnego wstępu wysłano mnie na moją pierwszą akcję. Klasyczna stara rezydencja, w której zapomnianych korytarzach, czaiło się coś więcej niż tylko kurz i bród. Naszym zadaniem było pozbycie się problemu. Każdy z moich towarzyszy poza klasycznym zestawem łowcy duchów, czyli P.K.E i plecakiem protonowym, miał unikalną broń. Nie jestem pewny na ile strzelanie z miniguna może być choćby minimalnym zagrożeniem dla ducha, ale ja tu tylko sprzątam... Wciśnięty w klasyczny uniform, silnym kopniakiem rodem z filmów sensacyjnych wbiliśmy się do budynku i rozpoczęliśmy polowanie.

Wiele duchów w tym mieście nie ma...
Zdecydowanie najfajniejsza część gry - ekrany ładowania!

Szło topornie. Wszyscy poruszali się bardzo wolno, co w sumie można było zrozumieć. Ostrożności nigdy za wiele. Jeszcze by się ktoś na Poltergeista natknął w biegu i wypadek gotowy. W powolnym marszu wykrywaliśmy kolejne tajemnicze znaki i eliminowaliśmy zastępy pomniejszych duchowych sprawców niepokoju właścicieli domu. Na samym końcu naszej wędrówki czekał główny antagonista świata spirytystycznego. Jednak co specjaliści, to specjaliści. Trzepnęliśmy paskudą kilka razy o podłogę i się poddała. Wprawdzie moi towarzysze biegali trochę bez ładu i składu, ale ostatecznie wyszliśmy z potyczki zwycięsko.

Wylazła potwora z dwora!

Czekacie pewnie na jakieś ekscytujące opowieści z pracy? Niestety muszę Was rozczarować. Praca Pogromcy Duchów to ciężki i monotonny kawałek chleba. Wracamy do biura, czekamy na kolejny telefon i ruszamy w teren. Czasami odwiedzimy rezydencję, czasami cmentarz projektowany przez architektonicznego pomyleńca z labiryntem korytarzy i zakamarków. Za każdym razem przychodzi nam wykończyć całe zastępy zombie czy pomniejszych duchów, a wszystko i tak zawsze kończy się tak samo. Po zaledwie kilku bardzo krótkich misjach, zdecydowałem się zrezygnować z tego zajęcia i złożyłem wypowiedzenie. Mam wrażenie, że moja nowa posada na poczcie będzie zdecydowanie bardziej fascynująca…

Black Elf
24 lipca 2016 - 22:55