Kłamstwo popłaca (porównaj z: No Man’s Sky) - Aureus - 23 sierpnia 2016

Kłamstwo popłaca (porównaj z: No Man’s Sky)

(Uwaga! Wszelkie materiały czy źródła, do jakich odnoszę się w tym tekście, są anglojęzyczne.)

60 dolarów, a mimo to No Man’s Sky przy premierze cieszyło się drugim najlepszym wynikiem sprzedaży spośród gier na PS4 i jak na rok 2016-y jest miało najlepsze pierwsze dni na platformie Steam. Nie trzeba jednak było długo czekać, by zyskała tysiące negatywnych recenzji, oceny wahające od 5/10 do 7/10 i liczne żarty pokroju One Man’s Lie czy No Guy Buy. Mimo wszystko Hello Games zarobiło grube pieniądze na swoim półprodukcie, a przy tym doczekało się ogromnej, PR-owej klapy, choć trudno zakładać, że studio wróci do tworzenia gier takich, jak dawniej – prostych i nudnych zręcznościówek, o których nikt nie słyszał.

Do gry na stałe przylgnie recenzja jednego z użytkowników, powtarzana setki razy w różnych miejscach: rozległa niczym ocean, a głęboka na cal.

Głupawe foty przedstawiające bezmyślnie wygenerowane zwierzęta przenikają Sieć równie często, co screenshoty pięknych krajobrazów.

Naturalnie wiele osób pozostaje zadowolonych z produktu, jaki otrzymali i łatwo znaleźć opinie zaczynające się od „ludzie pianę toczą, ale ja mam fun” – i nic w tym złego, pozostaje się cieszyć, że są osoby, które czerpią satysfakcję z gry, za którą całkiem sporo zapłaciły.

Nie jest to jednak prosty podział na „wyznawców i hejterów”. Nawet fani powszechnie krytykują NMS i mają nadzieję, że zostanie naprawione w patchach lub poszerzone w darmowych DLC. Nawet osoby, które dotarły do tzw. centrum galaktyki (czyli niejako ukończyły grę po około 30-50 godzinach eksploracji) wyrażają rozczarowanie finałem, nudną, powtarzalną rozgrywką i ciągłymi lagami na PC-ach lub wykrzaczaniem się gry na konsoli.

Ah, i są spore problemy ze zwracaniem gry przez niezadowolonych klientów.

Chociaż produkcja z założenia adresowana jest do ogromnej liczby graczy, powszechne już są opinie, że można ją jedynie kochać, lub nienawidzić.

Na No Man’s Sky warto jednak spojrzeć nie tylko z perspektywy jakości gry i tego, co ostatecznie oferuje. Nawet ważniejsze zdaje się być to, co twórcy deklarowali, że ich gra zawiera, choć ci, którzy za nią zapłacili, nie dostali tego, co im obiecano.

Wyobraźmy sobie sytuację, w której po zakupieniu Skyrima czy trzeciego Wiedźmina okazuje się, że gry te mają malutki świat i po niespełna dziesięciu godzinach wyczerpuje się w nich wszystkie możliwe wątki fabularne – pomimo zapowiedzi, jakoby były to gry na 60+ godzin zabawy. I że nie ma w nich magii, choć powiedziano, że będzie. I że protagonista jest nam narzucony z góry i nie ma przed nami żadnych wyborów, bowiem wszystko jest liniowe. I że nie ma konfliktów między poszczególnymi frakcjami. I że 80% gry polega na trzymaniu jednego klawisza. A przez cały czas twórcy zapowiadali, że będzie inaczej. Ciężko by było to zignorować, prawda?

Prawdą jest, że już wcześniej niektóre gra nie oferowały tego, co było zapowiadane. Wiele gier reklamuje się też niezgodnymi z rzeczywistością hasłami typu „pamiętne postaci, złożona fabuła, wielopoziomowe strategie czekające na odkrycie” czy inne banały. Mimo to bezczelność, z jaką Hello Games nałgało swoim klientom, reprezentuje zgoła nową jakość.

Sean Murray, naczelny aktor spektaklu.

John Bain, znany też jako TotalBiscuit, stworzył obszerny materiał związany z niebywałymi oczekiwaniami i nadziejami, jakie gracze pokładali w grze i maleńkim, piętnastoosobowym studio. Oczekiwania te były napędzane przez niebywale głośny szum medialny sięgający nawet roku 2013-ego wstecz. W skrócie: Cynical Brit zaznacza, że gracze od początku nie powinni byli wierzyć w obietnice i hype, ale cóż – artykuły w Sieci, nagrody typu „Best Indie Game” przyznawane tytułowi, która miała być wydana np. dwa lata później i aż nazbyt przychylna prasa sprawiły, że ludzie spodziewali się cudów, a by podtrzymać zainteresowanie, twórcy postanowili snuć kłamstwo za kłamstwem, obiecując złote góry. Każdy „pomysł” stawał się obietnicą, a efekty tego są, niestety, opłakane.

Znany recenzent, Angry Joe, w jednej ze swych najdłuższych recenzji, nawiązuje do wielu niespełnionych obietnic i boleśnie analizuje samą strukturę rozgrywki. Jak stwierdza, gra z trailerów, opowieści i wywiadów z Seanem Murrayem byłaby jedną z najlepszych, najambitniejszych i najbardziej wyjątkowych w dziejach, ale to nie taką grę otrzymaliśmy. Kupując No Man’s Sky płaci się nie za grę, którą nam obiecano, tylko za średnio funkcjonującą, nużącą betę, o solidnych fundamentach – i niczym więcej. No, jeszcze z fajną muzyką. 5/10.

Ale, jak już wspominałem, nie o recenzję gry tu chodzi, lecz o kłamstwa, celowe wprowadzenie w błąd odbiorców. Czas chyba na przykłady. Zacznijmy od tego, że wszelkie trailery i filmiki z przykładowym gameplayem, którym raczyło nas studio, są całkowicie oskryptowanym, niezwiązanym z prawdziwą grą materiałem promocyjnym (choć Sean Murray twierdził, że tak nie jest, wręcz popisywał się, że nie skorzystaliby z tak taniego chwytu). To jednak dałoby się przełknąć, gdyż hej – gówniane filmy i gry często mają świetne trailery i z zasady należy traktować je z dystansem. Nie powinno się przecież oceniać książki po okładce.

Z kłamstwami Murraya można zapoznać się na dwa sposoby. Dobrym punktem wyjścia jest linkowana wcześniej recenzja od Angry Joe, ale nawet więcej uwagi poświęcił im Pyrocynical w swoim filmiku. Od mniejszych, do coraz poważniejszych – od niemożliwości lądowania na asteroidach, poprzez walkę z flotami kosmicznymi i system sojuszy, aż do niesławnego braku trybu wieloosobowego, który wielokrotnie zapowiadano.

I nie zrozumcie mnie źle – to, że nie można, na przykład, napotkać ogromnych flot statków kosmicznych czy że zabrakło planet pustynnych nie jest samo w sobie wadą gry. Problemem jest to, że twórcy obiecywali ich obecność, promowali je w filmikach jeszcze kilka miesięcy temu, po czym ich nie wrzucili do gry tak czy siak.

Zaczynają wychodzić fanowskie mody, które z dnia na dzień zostają przez społeczność uznane za obowiązkowe. Wiele osób zastanawia się, czemu ich mechanizmy nie były częścią gry od samego początku.

Jeżeli jednak jesteście zainteresowani najbardziej rzetelnym raportem w temacie zapoznajcie się z informacjami dostępnymi pod zakładką „MENU” w prawej części strony o dość łatwym do zapamiętania adresie. Obszerna lista tutaj.

Myślę, że temat jest wart głębszego poznania. Jak już wspominałem, gra sprzedała się – póki co – bardzo dobrze i choć lwia część graczy straciła zainteresowanie już tydzień po premierze, wciąż jest baza osób, które może popchną twórców do wydania łatek i rozszerzeń.

Mimo to toczy się potężna dyskusja na temat granic, w jakich twórcy gier mogą zwodzić i kłamać, byle tylko sprzedać więcej gier w pierwszych dniach po premierze. A raczej – wiadome jest, że mogą to robić tak długo, jak długo my im na to pozwolimy, kupując ich produkt mimo wszystko i uznając, że „hej, gra nie jest tragiczna, więc nie warto się sprzeczać”. Krytyka kłamstw jest jednak czymś zupełnie innym, niż krytyka samej gry i podłączając się do głosów osób potępiających tego typu postawę wydawców zwiększamy szansę na to, że nie będą chcieli ryzykować takich chwytów później.

Jeżeli temat zostanie przemilczany przez społeczność, nie trzeba będzie długo czekać, aż inne studia stwierdzą „hej, skoro Hello Games się upiekło, to my też możemy naściemniać. fani i tak stłamszą krytykę”.

A jak Wy odbieracie tę sytuację? Lubicie kupować gry za dwie stówy bez zapoznania się wcześniej z jakąkolwiek recenzją?

Przynajmniej jest ładnie... Za: http://steamcommunity.com/sharedfiles/filedetails/?id=745312294
Aureus
23 sierpnia 2016 - 15:58